22

216 23 10
                                    

Rano blondyna obudziły promienie słoneczne padające przez nie do końca dosłoniente rolety na oknie. Przeciągnął się i spojrzał na George'a, na szczęście jeszcze spał i nie rozbudziło go słońce. Jęknął niezadowolony wstając z swojego tymczasowego łóżka, podchodząc do okna zasłaniając roletę do końca aby George'a nie rozbudziła.

Zszedł na dół do kuchni gdzie widok go przeraził, siedział tam jego ojciec. W ręce trzymał kubek, który dał mu w wieku pięciu lat. Na kubku było napisane "dla najlepszego taty na świecie od Clay'a", oczywiście było to napisane przez chłopaka a sam biały kubek kupił w jakimś sklepie. Blondyn zaśmiał się w duszy na to wspomnienie, był naiwnym dzieckiem.

- widzę że nieźle się bawiłeś gdy mnie nie było.- odezwał się ojciec.

- to tylko kolega, nie miał gdzie się zatrzymać i było mi go szkoda. Reszta jakoś tak wyszła.- wytłumaczył się blondyn idąc w stronę kranu aby nalać sobie wodę.

- więc jest bezdomny?

- nie! Znaczy że nie miał gdzie się podziać bo jego rodzice go wyrzucili z mieszkania.- skłamał trochę blondyn.  Gdyby powiedział ojcu że na przyjaciela który bierze narkotyki było by i po nim i po George'u.

- czyli coś przeskrobał?- zapytał mężczyzna po chwili dodając.- wiesz co mało obchodzi mnie ten brunecik, który u ciebie śpi jednak ma się mi wynieść stąd do trzynastej. Musimy poważnie porozmawiać.

- niby o czym?- prychnał pod nosem blondyn.

- Nick mi dużo powiedział co robiłeś przez ten czas gdy mnie nie było.- rzekł mężczyzna na co Clay'owi zmroziło krew w żyłach. Już po nim, nie przeżyje tej rozmowy.

- tak? A ty możesz mi powiedzieć czemu zarzucili ci morderstwo na dodatek swojej własnej żony!- krzyknął blondyn.

- bo to było cholerne nieporozumienie nie zabiłem swojej żony!- wściekł się ojciec blondyna.

- tak to w takim razie kto?

- policja jeszcze do tego nie doszła.

Blondyn wywrócił tylko oczami idąc na górę w celu przesiedzenia tam dopóki brunet nie obudzi się.

Wchodząc do pokoju zobaczył George'a, który już nie spał tylko wpatrywał się w drzwi.

- o wstałeś już?- zapytał zaskoczony blondyn.

- tak, niedawno się obudziłem i zastanawiałem się gdzie jesteś.- zaśmiał się George.

- oh wiesz w kuchni byłem, mamy malutki problem.- odparł Clay.

- jaki?

- mój ojciec wrócił do domu.- odpowiedział Clay.

Między dwójką powstała cisza jednak nikt z nich nie miał zamiaru jej przerywać. Brunet chyba zrozumiał że sprawa jest poważna więc z jego twarzy zniknął uśmiech.

***
Chwilę temu Clay odprowadził George'a do swoich drzwi i pożegnali się do poniedziałku. Po zamknięciu drzwi blondyn głośno westchnął, wiedział że czekała na niego teraz bardzo poważna rozmowa ze swoim ojcem.

Poszedł do salonu gdzie jego ojciec siedział na kanapie ten usiadł niedaleko na fotelu czekając jak pobiegnie cała sprawa.

- więc o czym chcesz ze mną gadać?- zapytał odrobinę przestraszony Clay.

- możesz mi powiedzieć w co ty pogrywasz gówniarzu? Co ty sobie myślisz? Myślałeś że nie dowiem się co robiłeś w tym czasie gdy mnie nie było?!- krzyknął wściekły mężczyzna.

- Jestem tobą rozczarowany złamałeś połowę zasad które ci dałem, zacząłeś być pyskaty i mnie nie szanować, przestałeś szanować Nick'a, opuściłeś się w nauce, wracasz później do domu. Co ty sobie myślisz dziecko? Nie będziesz tak pogrywać ze mną, masz zakaz spotykania się z tym brunetem, rozumiesz? Ma na ciebie zły wpływ a twoja zasada numer 256 brzmi tak: Nie możesz spotykać się z tym chłopcem.- powiedział ojciec blondyna.

- nie możesz mi zakazać spotykać się z nim!- krzyknął rozzłoszczony blondyn.

- Tak? Chcesz się przekonać?- mówiąc to mężczyzna wstał z kanapy podchodząc na niebezpieczna bliskość ze swoim synem.

Podniósł go za bluzkę tak aby stał i zepchnął na ścianę. Po chwili blondyn mógł poczuć uderzenia na swoim ciele, nie było one lekkie jak inne. Były one mocniejsze, w pewnym momencie dostał tak mocno że obraz mu się zamazał a sam on runął o ścianę.

- nie ociagaj się wstawaj i zniknij mi z oczu!- rozkazał jego ojciec.- pokaż mi się gdy będę miał powód do dumy gówniarzu jebany!

Pociągnął syna aby wstał do góry i popchnął go w stronę schodów, dając mu znał aby udał się do swojego pokoju.

Blondyn ledwo doczłapał się do łazienki i od razu zamknął się na klucz. Dał upust swoim emocjom i zaczął płakać, aby w jakikolwiek sposób ściszyć swój szloch, położył rękę na swoich ustach.

Ojciec właśnie zakazał mu spotykać się z jedyną osobą która jeszcze pokazywała mu że świat wcale nie jest taki zły.

George, George pokazał mu dużo, jego przyjaźń znaczyła też dla niego ogromną wartość. Teraz miał tak po prostu zerwać z nim kontakt i po prostu o nim zapomnieć?

Najgorsze było to że Clay chyba zakochał się w George'u.

Blondyn patrzył pustym wzrokiem na szafkę gdzie były trzymane ostrza. Zasługiwał na to, zaslugiwał na ten ból, skrzywdzi George'a.

Podszedł do szafki i wyjął z niego jedne ostrze, podwinął rękawy bluzy i przyłożył sobie ostrze do skóry.

Pierwsza kreska, druga, trzecia, czwarta..dalej chłopak przestał liczyć. Zaslugiwał na najgorsze cierpienie, nie zasługiwał w ogóle na nic dobrego.

Spojrzał na swoje zakrwawione ręce, krew z nich spływała na kafelki może i dobrze. W głębi duszy chłopak miał nadzieję że się wykrwawi na śmierć i nie będzie musiał zrywać kontaktu z George'm oraz że jego ojciec nie będzie miał już za kogo się wstydzić. Wreszcie wszyscy dadzą mu spokój.

Zaczęło kręcić mu się w głowie więc usiadł przy ścianie próbując nie zamknąć oczu lecz jego powieki stawały się coraz cięższe. Może umiera? Przynajmiej tak myślał, przestał być mięczakiem i odebrał sobie życie. Miał taką nadzieję.

Jednak nadal nie było momentu gdzie kompletnie zamknął oczy, nie umiał, czuł strach. Strach że się już nigdy nie wybudzi, nie powie George'owi co do niego czuje, nie zrobi milion innych rzeczy, które chciał. Śmierć go przerażała jednak chciał umrzeć. Uważał że zasługiwał, było to przerażające.

Poczuł że w jego spodniach zawibrował telefon oznaczający że ktoś przesłał wiadomość.

Ledwo kontaktujący blondyn wyjął komórkę ze spodni, na wyświetlaczu pojawił się napis "Georgie".

Clay od razu odłożył komórkę na bok i zaniósł się większym szlochem niż wcześniej. Nie obchodziło go czy poprudzi sobie ubrania krwią, były to tylko ubrania.

Okej ta informacja to był prank.

Zostanę Dubielem🤷

breaking the rules [zakończone] || dnfNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ