ROZDZIAŁ 1

1K 155 10
                                    

— Dziękuję — wymamrotała i odebrała kubek z rąk swojej przyjaciółki.

— Jak źle jest?

Głos Lily był cichy i przepełniony troską. Znały się bardzo długo, a  właściwie od dnia narodzin. Lily była starsza o dokładnie trzy minuty (co zawsze wypominała, gdy brakowało jej argumentów). Ich matki tego samego dnia zgłosiły się do szpitala, leżały w tej samej sali i ich skurcze zaczęły się dokładnie w tym samym momencie. Pierwsza zaczęła rodzić mama Lily, a jakiś czas później na świat przyszła rozpłakana dziewczynka. Trzy minuty później dołączyło do niej nadzwyczaj ciche dziecko.

Tak stały się najlepszymi przyjaciółkami.

Chodziły do tych samych szkół, tych samych lekarzy i w tym samym czasie wypadały im mleczaki. Zawsze obchodziły razem urodzin i był to ich mały rytuał. Były nierozłączne. W szkole średniej Lily zawsze przekonywała nauczycieli, że praca w parach to najlepsze rozwiązanie i żadnego projektu nie da się zrobić samemu. Były jak ogień i woda, ale idealnie się dopełniały. Nie tylko ich charakter był tak różny. Kolor włosów, oczu czy styl ubierania się. Lily miała krótkie blond włosy i piękne błękitne oczy. Zawsze uchodziła za piękność i śmiało mogła brać udział we wszystkich konkursach miss. Nie robiła tego, bo wolała rozwiązywać krzyżówki i obdzierać kolana podczas grania w koszykówkę. Ophelia zaś nienawidziła sportu, ale zawsze zajmowała miejsce na trybunach i oglądała rozgrywkę.

Nigdy nie mogły pożyczać od siebie ubrań, bo Lily uwielbiała jasne kolory, falbany i bufiaste rękawy, a Ophelia miała szafę wypełnioną ciemnymi kolorami. Ostatnio wzbogaciła je o beże i jasne brązy, a Lily określiła to mianem szaleństwa.

— Sama nie wiem — Ophelia wzruszyła delikatnie ramionami i upiła wielki łyk gorącej herbaty. Zazwyczaj odczekiwała kilkanaście minut aż herbata stawała się letnia, ale dziś potrzebowała czegoś innego. Może to głupie, ale potrzebowała, żeby gorący napój pobudził jej ciało do życia. Choćby za pomocą bólu w postaci oparzenia przełyku. — Na samym początku było dobrze, udało nam się chwilę porozmawiać.

— A potem?

— Powiedziała, żebym nie wracała.

— Wiesz, że nie ma tego na myśli — Lily powiedziała pośpiesznie i położyła dłoń na dłoni przyjaciółki. Ophelia uniosła wzrok i pokiwała delikatnie głową. Oczywiście, że wiedziała i mogła usłyszeć to od tysiąca osób, ale to nic nie zmieniało. — Zamknę dziś wcześniej, kupimy wino i coś pooglądamy, dobrze?

— Nie możesz zamykać wcześniej.

— Mogę — powiedziała, a na jej ustach zabłądził delikatny uśmiech. — Jestem pracownikiem miesiąca i szef mnie lubi.

— Jesteś jedynym pracownikiem, a szef to twój chłopak.

— Widzisz jak dobrze się składa? — Lily przeprosiła ją na chwilę i podeszła na drugi koniec lady, gdzie ustawiła się kolejka obejmująca dwie osoby. Dwóch wysokich mężczyzn, który żywo o czymś dyskutowali. Jeden z nich miał czarne włosy i gestykulował dłońmi. Ophelia nie widziała jego twarzy, ale za to widziała twarz jego rozmówcy.

Wyglądał jakby czuł obrzydliwy zapach. Był skrzywiony i wyglądał na znudzonego. Jego wyraźne kości policzkowe uwydatniły się, gdy zacisnął mięśnie szczęki. Był blady i miał przeszywające spojrzenie. Szare tęczówki utkwione były w punkcie za plecami czarnowłosego chłopaka. Wyglądał jakby obecność w tym miejscu przyprawiała go o ból głowy. I to poważny. 

Gdy Lily do nich podeszła, od razu urwali rozmowę. Ophelia odwróciła wzrok i uznała, że koniec z podglądaniem innych osób. Upiła kolejny łyk gorącego napoju i poczekała, aż Lily ponownie pojawiła się naprzeciwko niej.

The Melody Book | +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz