ROZDZIAŁ 2

977 163 24
                                    

— Tekst ma być gotowy na koniec kwietnia.

— Kwiecień? — Ophelia i Eleanor powiedziały jednocześnie. — Ale chyba nie ten, który jest za dwa miesiące? — Eleanor nawet nie ukrywała swojego zaskoczenia. Ophelia cieszyła się, że to El się odezwała, bo ona nie mogła wydobyć z siebie głosu.

— Tak, właśnie ten — mężczyzna pokiwał głową. — Zarząd chce wydać książkę jak najszybciej. Jeśli dziś podpiszemy umowę to od razu zlecamy przelew zaliczki. Ruszamy z promocją, będziemy atakować wszystkie możliwe kanały. Dwa miesiące to wystarczająco dużo czasu.

Dwa miesiące to wystarczająco.

Jeśli ktoś ma pomysł na książkę.

Jeśli ma jakiś główny zarys, cokolwiek. Ophelia nie miała nawet imienia dla głównej postaci. Nie wiedziała o czym ma pisać, bo nic nie jest wystraczające. Dla wydawnictwa sprawa nie była tak trudna. Książka to książka. Nie ma znaczenia o czym będzie, ma po prostu osiągnąć wyniki. Dlatego tak bardzo cieszyła się, że to Eleanor jest jej opiekunką w wydawnictwie. Jej zależało. Zawsze mówiła, żeby Ophelia nie pisała pod presją. To Eleanor przeprowadziła ją przez całą drogę przy pierwszej książce. Tłumaczyła wszystko krok po kroku, rozmawiała o scenach i dialogach. Odbierała telefon o drugiej w nocy i broniła ją jak lwica przed resztą zespołu.

Ale nawet Eleanor nie da rady przekonać całego Zarządu, że Ophelia potrzebuje więcej czasu. 

— To jak? — przewodniczący Zarządu przerwał ciszę. — Możemy podpisać umowę?

W głowie miała tylko jedną myśl: jej mama musi brać udział w leczeniu. Nie interesowało ją to jak wiele będzie musiała teraz przejść. Nie mogła pozwolić na to, żeby jej mama o niej zapomniała. Nie mogła pozwolić, żeby jej mama zapomniała o jej imieniu.

— Tak — dziewczyna pokiwała głową.

***

Nawet kawa nie była w stanie pobudzić jej do działania. Czuła się tak jakby zawisła nad przepaścią i nie robiła nic, żeby uniknąć upadku. Zacisnęła odrętwiałe dłonie na gorącym kubku i wyjrzała przez okno. Świat za oknem był tak spokojny. Nie widział, że wszystko jest nie tak jak powinno. Samochody jeździły, ktoś czekał na taksówkę, a jeszcze ktoś inny kupował kolorową gazetę w kiosku.

Ophelia zaczęła intensywniej obserwować swoje otoczenie. Starała się dostrzegać jakieś małe rzeczy. Może dzięki temu uda jej się zaleźć jakąś inspirację? Coś małego. Okno jej niewielkiego mieszkania wychodziło na najbardziej ruchliwą ulicę w mieście, więc było do tego zadania idealne. Przeniosła wzrok na stolik kawowy na którym leżał jej laptop. Udało się go odnaleźć. Był obklejony i porysowany. Włączał się kilka minut, a kilka liter nie działało. Naprawdę powinna kupić coś nowego.

— O czym chcesz napisać? — Eleanor wyrwała ją z dziwnego stanu zamyślenia.

— Nie wiem — wzruszyła ramionami. — Nie mam żadnego pojęcia. Pierwsza książka po prostu ze mnie wypłynęła.

Upiła mały łyk kawy.

— I była świetna — El uścisnęła jej dłoń. — Kilka lat po premierze wciąż jest najlepiej przedająca się książką w naszym wydawnictwie. Nieustannie robimy dodruk.

— Tak, wiem — odetchnęła. Wciąż miała wypłacane pieniądze ze sprzedaży, ale z nich spłacała długi za wcześniejsze leczenia i kilka innych, które zaciągnęła jej rodzina. — Ale teraz nie mam tego komfortu. Nie mogę czekać aż mój mózg uzna, że ma ochotę napisać kolejną książkę.

The Melody Book | +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz