ROZDZIAŁ 9

1.1K 172 13
                                    

Koniec.

Koniec, koniec, koniec.

Ale co to miało oznaczać? Koniec czego? I dlaczego był napisany na samej górze pliku? Koniec to początek? To ma pewien sens, ale dlaczego Victor pokusił się o napisanie tego słowa. Czy dla niego oznaczało to coś innego? Czy w ten sposób chciał jej coś przekazać? Jeśli tak to wybrał naprawdę słabą metodę, bo Ophelia nic z tego nie rozumiała.

Koniec.

To głupie, że cały wczorajszy wieczór wpatrywała się w to jedno słowo i próbowała je rozgryźć. Znała znaczenie tego słowa i wiedziała, że umieszcza się je na końcu książki. Każdej historii. Więc może Victor zobaczył jej wypociny i stwierdził, że nie ma sensu pisać dalej? Może chciał jej przekazać, żeby skończyła zanim tak naprawdę zacznie.

Zamknęła klapę laptopa i wstała z wygodnego miejsca na kanapie, by zacząć przygotowania do wyjścia. Była umówiona z Lily na kupienie kilku dodatków do kawiarni, bo te które są obecnie "przestały przynosić radość". Jackson niewiele miał do gadania w tej sprawie, więc po prostu przekazał Lily kartę bankową i powiedział, że może odebrać je po zakupach, ale sam nie będzie w nich uczestniczył. 

Ophelia weszła pod prysznic i puściła gorąca wodę, by ta trochę pobudziła jej ciało. Zazwyczaj w tym celu używała zimnej wody, ale od jakiegoś czasu delikatne szczypanie pomagało jej się skupić na czymś innym niż natłok problemów i stresie. 

Umyła się, wysuszyła włosy i pomalowała, a potem zgarnęła potrzebne rzeczy i wyszła z mieszkania. Schodząc klatką jej wzrok od razu skupił się na wydrążonej dziurze w ścianie. Jej głowę zalewały wspomnienia z tamtej nocy, a żołądek ścisnął się jej boleśnie. Zastanawiała się czy będzie tak za każdym razem, gdy będzie szła klatką schodową? Bo jeśli tak to konieczna będzie przeprowadzka. 

— Wszystko gra?

Było to pierwsze pytanie, które zadała Lily, gdy wsiadła do samochodu przyjaciółki. 

— Mhm — dziewczyna pokiwała głową. — Słabo spałam.

— Mam dobre tabletki ziołowe na sen, chcesz? — Lily zaczęła grzebać w swojej torebce, ale Ophelia powstrzymała ją ruchem głowy. — Na pewno?

— Tak — odparła. — To jednorazowa sytuacja.

Nie była za dobrym kłamcą, ale tym razem Lily chyba jej uwierzyła. Bo czemu miałaby nie wierzyć swojej przyjaciółce? Poza tym nie znała żadnych faktów, które mógłby sugerować, że z Ophelią jest coś nie tak. Nie wiedziała o jej prawie pocałunku z Victorem, o braku postępów w leczeniu jej mamy oraz tego, że słowo koniec wciąż huczało w głowie jej przyjaciółki. Ophelia nie chciała jej mówić, bo nie chciała jej martwić. Lily miała dużo swoich własnych zmartwień.

Chciała startować w kolejnym konkursie cukierniczym, więc codziennie pracowała nad nowym przepisem. 

Lily prowadziła kawiarnie i własnoręcznie robiła wszystkie wypieki, które były w niej serwowane. Od malutkich ciasteczek po wielkie bezy. Robiła naprawdę przepyszne słodkości i wiedział to każdy kto chodził z nimi do szkoły średniej, bo to wtedy Lily odkryła swój talent. Zafiksowała się na tym punkcie i codziennie przynosiła do szkoły nowe wypieki, bo jej rodzina nie była w stanie tego wszystkiego zjeść. 

— Nie musisz mnie oszukiwać — głos blondynki był spokojny. — Znamy się już trochę, nie? A ty cały czas myślisz, że dobrze kłamiesz. 

— Wcale tak nie myślę. 

— Więc czemu wciąż próbujesz, co? 

— Nie próbuję, ja tylko...

— Nie chcesz mnie martwić, wiem. Ale ja od samego początku wiedziałam, że będą z tobą kłopoty kiedy wszystkim w piaskownicy rozdawałaś swoje owoce, a potem podjadłaś moje. 

The Melody Book | +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz