6. Kryptonim kupa

1.5K 103 49
                                    

pilar


– Pilar? Hej, Pilar - poczułam, jak czyjaś ręka mocno mną potrząsa. – Pilar, jest sprawa!

– Co? - wymamrotałam, przewracając się na drugi bok. Nawet nie otwierając oczu wymacałam dłonią krawędź kołdry i zakryłam się nią po sam czubek nosa. Mój sen o długim rejsie po Karaibach z boskim Danielem Craigiem był zbyt piękny, by ktokolwiek mógł to zepsuć.

– Jeśli byłabyś jedną ze Spice Girls, to którą? Pedri mówi, że byłby Victorią, ale osobiście uważam, że Mel C jest lepsza, bo...

– Gonzalez, spierda...- już miałam strzelić Pedro z poduszki za to, że złamał jedną z naszych zasad, mówiącą o zakazie spania w jednym łóżku, gdy zorientowałam się, że mówiący do mnie głos wcale nie brzmi jak mój były.

Uchyliłam więc jedną powiekę i niemal natychmiast tego pożałowałam.

– Gavi, co ty, do cholery, robisz w moim łóżku?! - odskoczyłam jak poparzona, omal nie wyrżnąwszy głową o kant mojej toaletki.

– Przyszedłem tylko po moje Playstation!

– Do mojego łóżka? - popukałam się w głowę, związawszy włosy ma karku. Odbicie w lustrze na przeciwległej ścianie mówiło, że nadal nie wyglądam dobrze, ale było już zdecydowanie lepiej niż poprzedniego dnia.

– Właściwie to do Gonzaleza, ale jest już dwunasta, a my mamy niedługo trening i tak właściwie to...

– Dwunasta?! - ryknęłam i automatycznie odwróciłam się w stronę łóżeczka Santiago. Było puste, a kołdra była poskładana w równy kwadrat i ułożona na poduszce.

Prawie przewracając Gavirę, wyprułam jak z procy do kuchni, w której Pedri właśnie przewracał na patelni kolejnego naleśnika, odkładając go na stos już wysmażonych porcji. Widząc mnie, uśmiechnął się ciepło i gestem głowy wskazał na młodego, który zupełnie zaabsorbowany był Wyspą Totalnej Porażki, czyli ulubionym serialem Pedro, który on sam znał już chyba na pamięć. Spoglądając na zegarek nad telewizorem, uderzyłam się wnętrzem dłoni w sam środek czoła.

– Dlaczego mnie nie obudziłeś? - jęknęłam, wyciągając z szafki jeden z kubków. Odkąd był z nami Santiago, dzień zaczynałam od potężnej szklany melisy, łudząc się, że w jakiś sposób mi to pomaga.

– Bo spałaś jak zabita. Zrobiłem trening, zjadłem  i zająłem się małym. W końcu to też mój syn, mamacita - poruszył brwiami, nawiązując do moich słów na komendzie. – Zrobiłem ci śniadanie, a może właściwie to obiad. Jesteś głodna?

Odparłam ciche mhm, zalewając kubek wrzątkiem. Nieświadomie zaczęłam nucić pod nosem Mamo i tato, wszystko gra - widzę was wciąż w moich snach, a po chwili dołączył do mnie Gavira, rozsiadając się na mojej kanapie.

Ja chciałbym być sławny - zaśpiewaliśmy już we trójkę, brzmiąc jak istny koszmarek Simona Cowella.

Pedro, oprócz tego, że wyglądał niesamowicie seksownie w opinających jego tyłek jeansowych szortach, to był też znakomitym kucharzem. Jego ojciec prowadził w Barcelonie tradycyjną hiszpańską restaurację i zdaje się, że młody Gonzalez wszystko, co najlepsze otrzymał od niego w genach. Naleśniki z kremem czekoladowym i wykopanymi gdzieś z mojej lodówki owocami były tak dobre, że zjadłam porcję, której nie powstydziłby się dorosły mężczyzna. Pedro jednak w karmieniu mnie miał swój interes, bo po tym, jak pochłonęłam ostatni gryz, zapytał nieśmiało:

– Odwieziesz nas na trening?

– Nie.

– Będzie fajnie! Dziś jest otwarty dla kibiców, poza tym będzie też Ania z dziewczynkami, Sira i Mikky! Później zamierzamy iść na plażę, pograć w siatkówkę i popływać. Zgódź się, Pilar!

Houston, we have a problem | pedri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz