16. Najpierw płatki, potem mleko.

1.2K 106 90
                                    

pedro






– Trzymaj mnie, bo jak mu zaraz przypierdolę, to płuca wyskoczą mu gardłem - rzeczywiście przytrzymałem ramię Pilar, kiedy wypruła w stronę przerażonego Ansu. – Fati, ty idioto pieprzony, czy...

– Zasada numer trzy!

– W dupie mam te zasady! - krzyknęła, wpadając do salonu jak torpeda. – Co zrobiłeś mojemu dziecku?! O święta Petronelo - przeżegnała się, widząc strugę krwi cieknącą z czoła Santiago.

Przytrzymałem się krzesła, bo aż pociemniało mi w oczach. Mimo, że Santi wyglądał jak dziecko wojny, chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo poważna była sytuacja, wesoło układając wysoką wieżę z kolorowych klocków. Rosario zrobiła się blada jak kartka papieru, unosząc jego głowę i oglądając dokładnie rozcięcie nad prawą brwią.

– Przepraszam, ale wy tłukliście się z niedźwiedziem na gołe pięści, toczyliście walki plemienne z rdzenną ludnością Afryki, czy nakurwialiście fikołki na żyrandolu?!

– Graliśmy w piłkę - bąknął zawstydziny Ansu. – Santiago chciał zrobić wślizg jak Gavi i...

– Och, chyba już dawno nauczyliśmy się, że Gavi nie jest odpowiednią osobą do naśladowania! - wrzasnęła. – Do jasnej cholery, człowiek już na krok z domu wyjść nie może, bo zaraz sobie łeb rozwalą! Jedziemy do szpitala. Gonzalez, odpalaj auto. Ty też - wściekle wycelowała palec w Bogu ducha winnego Fatiego, który przełknął ślinę tak głośno, że nawet ja to słyszałem.

Fakt faktem mój zawód raczej z góry wymagał oswojenia się z takimi sytuacjami, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się nawet złapać poważnej kontuzji mięśnia, nie mówiąc o złamaniu. Nie licząc paru stłuczeń i gipsu na mojej mordzie, miałem wielkie szczęście, bo zawsze starałem się grać ostrożnie, czego nie można powiedzieć o Gavim, który pchał się na rywali jak świnia do koryta. Teraz, patrząc na ranę tego dzieciaka, po raz pierwszy od dawna poczułem, że robiło mi się słabo.

– Boli cię? - zapytała Pilar, klękając przed swoim siostrzeńcem z gazikiem nasączonym wodą utlenioną.

– Co ty ciocia, już nie! Będę jak wujek Gavi!

– Lepiej nie - wymamrotałem pod nosem, obracając w dłoni kluczki. – Jest źle?

– Na moje oko trzy szwy - westchnęła ciężko, zaciskając usta w wąską kreskę. – Zatłukę cię jak psa, Fati!

– Kiedy on sam chciał wślizgiem!

– To dwuletnie dziecko!

– No i co z tego?!

– Przepraszam, ale czy możecie się zamknąć chociaż na moment? - wtrąciłem i od razu pożałowałem swoich słów, bo Pilar wyglądała tak, jakby już wieszała mnie za jaja na suchej gałęzi. – Przecież to nic takiego.

– Nic takiego? - jej powieka aż drgnęła, kiedy wycedziła te słowa przez zaciśnięte zęby. – Gonzalez, przez ostatnie półtora tygodnia zdążyliśmy już wylądować na komisariacie, zostawić tego smarka w domu i zgubić go na stadionie, a ty mi mówisz, że rozwalone czoło to nic takiego?!

– Ale po co się od razu tak dene...

– Ty to się nawet nie odzywaj, Fati!

Houston, we have a problem | pedri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz