Rozdział 5

961 31 3
                                    

Vincent pov.

Cieszyłem się, że Lucy przyjechała zająć się młodymi, ale w głębi serca żałowałem że mnie tam nie było. I chociaż byłem już w restauracji z dziewczyną, chciałem z nią spędzać całe dnie. Nie pokazywałem tego, ale wypełniała ona moje serce radością.

- Vince, halo ziemia do Vincenta - z myśli wyrwał mnie zachrypnięty głos Willa. Wczoraj coś go złapało a dzisiaj był już naprawdę rozłożony. I chociaż namawiałem go na pójście do lekarza ten mówił że to tylko przeziębienie. 

- Żyję - mruknąłem.

- Jaki film w końcu oglądamy?

- A, wieczór filmowy- przypomniałem sobie.

- Taak..? I co byś chciał obejrzeć.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć Dylan rzucił się na kanapę i krzyknął.

- Horror!

- Serio, musimy oglądać horror? - szepnął Shane.

- Nie bądź pizdą - Powiedział Tony po czym spojrzał na bliźniaka.

- Tony, słownictwo - zwróciłem mu uwagę na co on tylko machnął ręką.

- Zaczekajmy jeszcze na Lucy i Mirę - zastopował Will.

- Lucy też będzie? - zapytałem próbując ukryć szok.

- Tak, z tego co wiem sam ją zaprosiłeś - Dylan spojrzał na mnie pytającym wzrokiem a ja tylko wzruszyłem ramionami.

- Mam wypaloną głowę - rzekłem spoglądając raz po raz na każdego z braci. Cała piątka razem, takie sytuacje zdarzają się naprawdę rzadko. Ale ja się z tego cieszyłem. Rodzeństwo praktycznie wypełniało mi rodziców, i choć pamiętałem dobrze obydwóch to czasami naprawdę mi ich brakowało.

Po kilku minutach dyskusji o horrorze ktos zadzwonił do drzwi. Podbiegłem do nich oczekując zobaczenia pięknych, bursztynowych oczu. Zamiast tego zobaczyłem zielone oczy przyglądające się mi z jakąś obrazą. Rozpoznałem w osobie na przeciwko Mirę, przyjaciółkę Lucy. Nie lubiła mnie, i ja nie lubiłem jej. Prawdopodobnie dlatego, że kiedyś przyłapała mnie na "stalkowaniu" Lucy.

- Witaj, zapraszam. - powiedziałem poważnie bardziej otwierając drzwi, jednak dziewczyna nie zwróciła na mnie uwagi i po prostu rzuciła swoją torbę na kanapę w przedsionku. Obejrzałem się jeszcze za moją szatynką, ale nigdzie jej nie było więc zamknąłem drzwi o poszedłem w stronę salonu. Mira rozmawiała już z Willem i Tony'm.

- Gdzie jest Lucy? - wyprzedził mnie Dylan.

- Spóźni się trochę, ma jakąś ważną rozmowę - wyjaśniła Zielonooka.

- Zaczynajmy już, proooszę - Wybełkotał Shane błagalnym tonem. Ja tylko lekko pokiwałem głową i odpaliłem "Piłę". Po piętnastu minutach usłyszałem pukanie do drzwi, a na samą myśl kto może tam stać dostałem motylków w brzuchu. Tym razem do drzwi pobiegł Tony. Usłyszałem przepraszanie za spóźnienie i kroki. Spojrzałem w stronę odgłosów i zobaczyłem moją ukochaną. Była cała roztargana, miała dresy i tą samą bluzę co wtedy gdy pilnowała bliźniaków. Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę na co ona zachichotała.
Dziewczyna rzuciła się na kanapę obok mnie. Po kilkudziesięciu minutach film robił się coraz ciekawszy. Było dużo obrzydliwych scen na co Shane reagował imitacją wymiotów. Później była walka o resztki popcornu, i w końcu scena finałowa. Podczas tej sceny Lucy wyglądała na przerażoną.

- To moja szansa - pomyślałem i złapałem Lucy za rękę. Ta popatrzyła na mnie i się lekko zarumieniła. Uśmiechnąłem się w myślach. Jednak ta sielanka nie trwała długo bo usłyszałem dziwny dźwięk. Oboje spojrzeliśmy w stronę odgłosów. Jedyne co można było ujrzeć to sylwetkę Shane z twarzą w misce.

- Mówiłem żebyś się nie zmuszał! - krzyknął Tony uderzając brata w głowę, przez co jego głowa wylądowała jeszcze głębiej w naczyniu.

- Co się dzieje - Zapytałem słysząc głośny śmiech Lucy za mną.

- Zrzygał się - odpowiedział mi Dylan próbując powstrzymać śmiech.

- Zwymiotował - poprawiłem go - Shane, idź do łazienki - zwróciłem się do chłopaka który wystawił swoją głowę.

- KURWA JAKI OBRZYGANIEC! - Wrzasnął Dylan śmiejąc się tak głośno że chyba mieszczanie to usłyszeli.

- Dylan, słownictwo - zwróciłem uwagę młodemu i spojrzałem na brudną twarz Shane'a powstrzymując śmiech.

- Wygląda jak jakiś zasrany kociak - skomentowała bursztynooka.

- Potwierdzam - rzekła Mira wycierająca łzy w oczach.

Will siedział cicho oglądając dalej film. Nagle wrzasnął
- NIE NO CZEMU ON UMARŁ!?

W tej chwili wszyscy spojrzeli na niego jak na debila, na co on niezręcznie zaśmiał się i schował głowę w poduszki.
Powiem tyle, tego wydarzenia szybko nie zapomnę.

Obiecałam to jest rozdział
641 słów

To uczucie - Vincent MonetWhere stories live. Discover now