Rozdział 6

913 27 5
                                    

Lucy pov.

Była już noc, miałam wracać razem z Mirą do domu, jednakże Will namówił nas na nocowankę. Było już grubo po pierwszej, a wracanie samemu i takiej godzinie mogłoby być niebezpieczne. A nasi ukochani chłopcy byli na tyle leniwi, że woleli nas tu zatrzymać niż zawieźć do mieszkania. Cóż, to były najbardziej wołowe dupy jakie znałam. Nie dobra, była jeszcze Mira, ale ona po prostu była.... Wolnomyśląca. Obstawiam że gdybym powiedziała to na głos to zostałabym pożarta żywcem przez rudowłosego potwora.

- Chciałabyś znów spać w tej sypialni co kiedyś - zapytał mnie Vincent. Rzeczywiście była taka jedna sypialnia w której zawsze nocowałam, Tony mówił że jak się tam wchodzi to czuć mój zapach. A dokładniej papierosów. Nie, nie paliłam. Po prostu zawsze śmierdziało ode mnie taką starą fajką.

- Z chęcią, z tego co wiem obok jest druga, może tam być Mira? - spytałam bruneta na co on tylko pokiwał głową. Zachowywał się trochę dziwnie. Podczas seansu złapał mnie za rękę, co było wyjątkowo nieprzewidywalne. Trochę się zdziwiłam, bo zawsze udawał takiego gburowatego grzyba. Ale z drugiej strony było to całkiem urocze. Z myśli wyrwała mnie zielonooka.

- Idziesz?

- Już, już - odpowiedziałam i podbiegłam do dziewczyny. Przed snem siedziałam w komórce, może nie jestem od niej uzależniona ale czasami mi się tak nudzi że mogę cała noc testować jakieś nowe efekty na tik toku lub snapie. Jednak czułam się obserwowana. Było to dla mnie normalne, ale z myślą że w tym pokoju były kamery nie mogłam zasnąć, tym bardziej że przed chwilą pozowałam do lustra i bawiłam się w owijanie w dywan (tak, nie pytajcie).

Rano było luźno, był poniedziałek, ale mnie wywalono z pracy a Mira pracowała tylko w oznaczone dni. A raczej gdy ktoś ją poprosi, moja przyjaciółka była niańką. Zeszłam na dół przez długie, szklane schody. Zawsze się bałam że się pode mną połamią, ale Dylan mówił że ich krewny który waży sporo normalnie po nich chodził. Poszłam od razu w stronę kuchni, otworzyłam lodówkę i złapałam za mleko. Wlałam trochę do miski i odłożyłam. I tu zaczął się dramat.

- CZY WY NIE MACIE PŁATEK?! - Wydarłam się przeszukując każdą szafkę.

- Lucy, ciszej, Vince ma spo-

- Mam to gdzieś - spojrzałam na Willa - gdzie. są. płatki.

- Nie jemy takich rzeczy - mruknął Shane siedzący i zajadający jakieś kanapki.

- Nie no jakieś jaja sobie robicie - złapałam się za głowę - i co te - nie zdążyłam do kończyć, ponieważ jak machnęłam ręką to potrąciłam miskę na podłogę. Szybko złapałam za ręcznik papierowy obok mnie i wycieralam mleko. Will tylko się śmiał, z nim Shane.

- Kto tak się drze w niebo głosy - z góry przyszedł Tony, dalej ziewając.

Miałam ochotę powiedzieć twoja stara, ale przypomniało mi się że Tony nawet jej nie znał.

- Lucy - rzucił szybko Shane przez co spiorunowałam go wzrokiem.

- Mogłem się domyślić - skomentował i złapał za butelkę wody która w sekundę opróżnił. Co jest z nimi nie tak? Predatorzy.

Witajcie, dzisiaj bardzo krótki rozdział, mam nadzieję że nie będziecie źli 😬
Pozdro Bekon

To uczucie - Vincent MonetWhere stories live. Discover now