Rozdział 37

24.5K 637 2.8K
                                    

Odwróciłam się gwałtownie za siebie, słysząc otwierające się drzwi od mojego pokoju. Spojrzałam na moją mamę, która patrrzyła na mnie, usmiechając z zaciekawieniem. Jednak, gdy zobaczyła moja minę, jej twarz zrobiła się zmartwiona.

— Coś się stało, kochanie? Od kogo są te kwiaty?— zapytała, podchodząc do mnie.

— Nic się nie dzieję, mamo. Są od Brandona. Po prostu się wzruszyłam. — skłamałam, przybierając na twarz jak najwiarygodniejszy uśmiech.

— Och, w porządku. To bardzo urocze z jego strony. — odpowiedziała, z łatwością łykając moje kłamstwo.

Pokiwałam głową, a ona uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju. Od razu chwyciłam za bukiet róż i wepchnęłam go do kosza na śmieci. Wplotłam dłonie we włosy, ciągnąc za nie z frustracją. Zaczęłam płakać, nie czując się już bezpiecznie nawet we własnym domu.

Venom wiedział gdzie mieszkam. Był nawet na pieprzonych Bahamach, aby tylko mnie zobaczyć. Nie czułam się ani trochę bezpiecznie. Cholernie sie bałam.

Zaczęłam tak głośno płakać, że musiałam przyłożyć dłoń do ust, aby nikt mnie nie usłyszał. Chwyciłam za swój telefon i drżącymi rękoma, odnalazłam numer Brandona. Po moich policzkach spływały łzy, gdy czekałam, aż chłopak odbierze. Gdy już miałam się rozłączyć, usłyszałam po drugiej stronie jego głos.

— Maddie?

— Proszę, przyjedź...— wyszeptałam błagającym głosem.

Usłyszałam po drugiej stronie szelest, a następnie trzaśnięcie drzwiami. Osunęłam się na podłogę, przyciągając do siebie kolana.

— Nic ci nie jest, Maddie? Jesteś bezpieczna? — zapytał, a ja słyszałam po jego głosie, że był przestraszony, jednak próbował nie dać po sobie tego poznać.

— Jestem w domu. — odpowiedziałam z trudem.

— Już jadę. Nigdzie się nie ruszaj, ja zaraz będę. — mówił, próbując mnie uspokoić, gdy ja nie przestawałam płakać.

Brunet rozłączył się, a ja ułożyłam brodę na kolanach, szlochając. Moje całe ciało drżało. Było mi ciężko oddychać, bo czułam, jakby ktoś odcinał mi tlen. Po paru minutach usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach.

Uniosłam głowę, patrząc na Brandona, który stał w moich drzwiach zmachany. Patrzył na mnie ze zmartwieniem i przerażeniem. W tym samym momencie zerwaliśmy się w swoją stronę. Wpadłam w jego ramiona, zaczynając mocniej płakać. Brunet objął mnie mocno, układając brodę na czubku mojej głowy.

— Już dobrze, słońce. Jestem tu. — szepnął, gładząc uspokajająco moje plecy.

Wiedziałam, że bardzo chciał dowiedzieć się co się stało. Ale narazie nie pytał o nic. Przytulał mnie w ciszy, pozwolając mi się wypłakać.

— Tak bardzo się boję...— szepnęłam w jego tors.

Poczułam jak Brandon drga nerwowo. Złapał za moje biodra i podniósł mnie, owijając moje nogi wokół swojego pasa. Podszedł do łóżka i usiadł na nim, nie puszczając mnie.

— Powiedz mi, kochanie co się stało. Muszę wiedzieć, żeby móc ci pomóc. — powiedział spokojnym tonem.

Odsunęłam się od niego, a chłopak spojrzał na mnie ze zmartwieniem. Zeszłam z jego kolan i podeszłam do komody, biorąc do rąk karteczkę. Nie chciałam nawet na nią patrzeć, dlatego od razu podałam ją Brandonowi, który stanął obok mnie.

Losing ControlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz