18. Ikar

52 22 11
                                    

Dzisiaj lecę jak Ikar.

Skrzydła mi płoną.

Chyba chciałem z życiem igrać.

Chyba chciałem spłonąć.

Teraz lecę w dół.

Zaraz chyba się rozbiję.

Miałem lecieć jak sokół.

Teraz mam tylko panikę.

Teraz nie chcę spadać.

Chcę się wznieść w górę.

Niepokój do głowy mi się wkrada.

Chciałbym wcisnąć pauzę.

To nie gra.

To rzeczywistość.

Spadam na dach.

To jest trochę jak epilog.

Leżę połamany.

Spadłem z hukiem.

Choć ten wiersz jest poskładanym.

Cały czas odkrywam nowe funkcje.

Jakbym grał w jakąś grę.

Piszę wiersze.

Wtedy tak wysoko lecę.

Muszę jeszcze wyżej wzlecieć.

Choć tam mniej tlenu.

Bardziej duszno.

Im wyżej, tym więcej pozerów.

Tylko sama próżność.

Tworzę własną przestrzeń.

Przy tym się dusząc.

Chyba liczy się tylko, że tu jestem.

Nie liczy się ten rytm.

Liczą się emocje.

Jestem tak samo zwykły.

Dzisiaj te ciemne chmury przegonię.

Nim nadejdzie za dużo tych złych.

Bo spadnę jak Ikar.

Nie wiem, czy ktoś usłyszy ten upadek.

Przecież spada miliard.

Przede mną nieznane.

NieSpołecznyWhere stories live. Discover now