Ognista

979 33 7
                                    

Opadła zmęczona na kanapę, a w tle słyszała śmiech Ginny, w którą miała ochotę rzucić butem.

- Ciężki dzień? – Spytała przyjaciółka, obracając się do niej na krześle. Hermiona ostatnimi czasy miała same ciężkie dni.

- Można tak powiedzieć. – Postawiła na dyplomatyczną odpowiedź, tylko na chwilę unosząc głowę ponad kanapę.

- Co się stało? – Och, a co się nie stało.

Minęły dwa miesiące roku akademickiego a wykładowcy wzięli za punkt honoru zgnoić Hermionę za praktyki, które odbywa u Snape'a... najwyraźniej nie trawią jej przełożonego na tyle by zatruwać życie i jej. Rówieśnicy nie byli lepsi. Już wcześniej patrzyli na nią zawiśnie, ale teraz przekroczyło to skalę, niemiłych spojrzeń. W skrócie Granger miała przejechane na każdym froncie. Poza mieszkaniem jej, chłopaków i rzeczonego mistrza eliksirów. Na ostatni bastion spokoju chciało jej się śmiać.

- Carter mnie zaczepiła, jak wychodziłam i oczywiście nie potrafiła przymknąć jadaczki. – Rzuciła ostatnią sytuację, która jej się wydarzyła na kampusie. Angela Carter z niewiadomych dla Hermiony przyczyn, miała na nią uczulenie od pierwszego dnia studiów i próbowała wyplenić gryfonkę wszystkimi możliwymi sposobami. Cóż, żadna nowość, że Hermiona jest dość uparta.

- I to nią tak się przejęłaś? – Ginny doskonale zdawała sobie sprawę, że słowa znajomej z roku spływają po niej jak po kaczce.

- Po prostu kopnęła leżącego. – Mruknęła. – Mam mnóstwo esejów teoretycznych i za – Spojrzała na zegarek. – Półtorej godziny praktyki. – Mnóstwo roboty, mało czasu. – Poderwała się z kanapy i ruszyła do pokoju, zgarniając po drodze torbę.

- Hermiono, zajedziesz się. – Jęknęła za nią przyjaciółka.

- Nie złamał mnie Voldemort, nie złamie mnie ostatni rok studiów.

***

- Jestem! – Obwieściła swoją obecność wchodząc do mieszkania. Po miesiącu, podczas którego Severus chciał to z niej wyplenić, poddał się. Stało się to ich tradycją. Tak samo jak to, że jeśli to ona przychodziła przed nim, to czekała na niego.

- Nie drzyj się. – Zwrócił jej uwagę z salonu, gdzie siedział nad jakimiś papierami.

- Praca? – Dość rzadko przynosił ją aż do salonu i pokazywał jej, że nie wyrobił się z nią przed jej praktykami.

- Yhm. – Mruknął zamyślony. – Wybacz, ale to jest dość pilne, miałem wysłać sowę byś przyszła później...

- Nie ważne. – Wzruszyła ramionami. – Mam mnóstwo esejów, po prostu będę pisać, jeśli ci to nie przeszkadza. – W odpowiedzi tylko przesunął się w bok, robiąc jej miejsce.

Przez kolejne dwie godziny pracowali w ciszy, przerywanej tylko jej pytaniami o eliksiry lub jego o podanie napojów. Ziewnęła potężnie i przetarła oczy.

- Wyglądasz jak zjawa. – Zauważył mimochodem, gdy zamknął ostatnią teczkę. Mocno przeciągnął się do tyłu.

- Czasami tak się czuje. – Przyznała, biorą łyka chyba już z trzeciego kieliszka. – Wiem, że uprzedzałeś, że będzie ciężko, ale nie przygotowałam się, że nawet wykładowcy będą mnie linczować.

- Co? – Wyprostował się i spojrzał na nią uważnie.

- No... cisną po mnie bardziej niż po innych, tylko dlatego, że to ty jesteś moim mentorem. Ale mogą się walić. – Mruknęła. – Jak potrzebowałam pomocy to żaden mi nie pomógł, a teraz ocenia z nie wiadomo jakiego prawa.

W pośpiechu /Sevmione/Where stories live. Discover now