Pub

788 32 0
                                    

Hermiona nie miała dobrego początku dnia. Obudziła się przed budzikiem, z bólem głowy, zapowiadającym najpewniej spadek ciśnienia, ale przede wszystkim sama. Było to dziwne i dezorientujące. Dodatkowo, Ginny patrzyła na nią jak na kosmitkę, od kiedy tylko wyszła z łazienki po porannym prysznicu.

- O co chodzi? – Spytała w końcu, podnosząc spojrzenie od kanapek, które właśnie robiła. Podczas gdy młodsza szykowała się w łazience Granger pobiegła do sklepu na dole i zrobiła najpotrzebniejsze zakupy, planując większe na dzisiejsze popołudnie.

- O co może chodzić? – Burknęła, zaplatając ręce dookoła kubka z herbatą.

- Gin, znam cię od jedenastego roku życia. – Wywróciła oczami i wznowiła robienie kanapek. – Widzę, że coś się dzieje. – Ruda zakręciła się na krześle i spojrzała badawczo na przyjaciółkę.

- Po prostu nie potrafię sobie umiejscowić Severusa Snape'a w naszym mieszkaniu wczoraj wieczorem. – Wypaliła, a mulatka zastygła. Zamrugała i ponownie zaczęła kroić pomidora.

- Wpadł na obiad. – Wzruszyła ramionami. – Wiedziałam, że pewnie będziecie siedzieć długo w Norze, nie chciało mi się jeść samej, a mieliśmy do przegadania kilka eliksirów o których przeczytałam podczas przerwy. – Nie zdobyła się, żeby przyznać się Ginny, że Severus gościł u niej przez całe święta. Owszem, powiedziała, że spędzili sylwestra na balu u Malfoyów, ale nic poza tym. To by znaczyło za dużo tłumaczeń, na które jeszcze nie była gotowa. Nawet przed samą sobą.

- Ale to Snape. – Jęknęła, rozpierając się na krześle. – Zły i okrutny nauczyciel eliksirów. – Wyrzuciła dłonie w górę. – I jestem mu wdzięczna, choć pewnie ma to w poważaniu, że przyjął cię na praktyki. Jasne. – Prychnęła. – Ale mam w głowie, że zrobił to pewnie tylko dlatego, że musiał.

- Co... jak musiał...

- A dług życia? – Zaatakowała, a jej piegowata twarz zaczerwieniła się, podobnie jak u brata. Hermiona poczuła za to, jak jej zły humor staje się jeszcze gorszy.

- Nie musiał. – Rzuciła nóż o blat. – Do cholery, nie musiał. – Powtórzyła głośniej. – Spłacił dług dawno temu. Przyjął mnie, bo wiedział, że może mi pomóc. Bo to właśnie robił przez ten cały cholerny czas, kiedy my próbowaliśmy udowodnić mu, że jest złamasem. Chronił nas i pomagał. – Warknęła. – Mistrzowie i praktykanci spędzają każdą wolną chwilę razem, Ginny. A ty chyba zapomniałaś, że Severus Snape jest człowiekiem jak każdy inny. – Pomasowała palcami brwi. Brązowe oczy przyjaciółki śledziły ją w ciszy, kiedy nakładała gotowe śniadanie na talerze i ułożyła na stole. Usiadła naprzeciwko Weasley i wzięła pierwszą kanapkę.

- Może właśnie to mi nie pasowało. – Mruknęła niechętnie ruda, skubiąc plaster szynki. – Bo wczoraj... właśnie taki był. Ludzki. – Granger parsknęła śmiechem.

- Uwierz, Gin. Przesiedziałam z nim bardzo dużo wieczorów bardziej lub mniej formalnych. – Uśmiechnęła się z nostalgią. – I naprawdę, nie jest maszyną do dręczenia gryfonów. – Zaśmiały się obie, aż do szyby nie zapukała sowa z prorokiem codziennym.

- Ja odbiorę. – Mruknęła Weasley i wstała. Zapłaciła za gazetę i już w drodze do stołu zaczęła czytać nagłówek. Podniosła brwi i gwizdnęła. Hermiona Spojrzała na nią dziwnie i śledziła każdy jej krok, gdy ta szła do stołu i położyła przed nią gazetę. – Ale muszę przyznać, wyglądałaś szałowo.

Zbladła, widząc siebie, stojącą pod rękę z Severusem w scenerii balu noworocznego. Podnosiła dłoń by przykryć usta, gdy się śmiała, podczas gdy jej partner wykrzywił ironicznie wargi. Jeśli pamięć jej nie myliła, a to mało prawdopodobne, to Draco właśnie wtedy opowiadał jakąś zabawną anegdotkę.

W pośpiechu /Sevmione/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz