Jak Afryka

789 32 2
                                    

- To beznadziejny pomysł. – Prychnęła, pijąc kolejną kawę tego dnia. O ile obudziła się bez kaca, to później dopadł ją z podwójną siłą. Dochodziła dziewiętnasta, a Hermiona najchętniej poszłaby spać pod kilkoma kocami. Zamiast tego siedziała objęta przez Severusa na kanapie i prowadziła tą głupią rozmowę.

- Bacz na słowa. – Warknął, jeżdżąc palcem po jej ramieniu i patrząc na zapalony kominek. – Znam ten świat i wiem, że warto to wysłać. Zdobędziesz doświadczenie i odkurzysz ten świat starych pryków.

- Zważywszy, że te stare pryki to kontrolują, nie sądzę, żeby moje eksperymentalne łączenie eliksirów z numerologią uznali jako kompetentne. – Ścisnęła mocniej za kubek. Porażki w poszukiwaniu praktyk nadal mocno działały na jej dumę.

- Nawet najbardziej zacofany mistrz nie będzie mógł tego zignorować. – Wzruszył ramionami. – Tylko, powtarzam, napisz wypracowanie tej teorii i wyślij do kolegium. Co ci szkodzi.

- Och, szkodzić, nie szkodzi. – Poprawiła kosmyk włosów, który zawieruszył się przy jej twarzy. – Ale to strata czasu. – Ułożyła się wygodniej.

- Z twoimi umiejętnościami? – Prychnął. – Znając ciebie i tak masz to wszystko spisane. Wystarczy uporządkować, ostateczną redakcję wezmę na siebie. Nie popiszę się pod tym w innym razie. – Oderwała się od niego i spojrzała z oburzeniem.

- Przypominam, że to ty chcesz, żebym to napisała! – W odpowiedzi przyciągnął ją do siebie z powrotem.

- Chcę, ale jeśli oddasz im to tak, jak oddawałaś mi eseje w Hogwarcie to możesz się faktycznie pożegnać z jakimkolwiek uznaniem pracy.

- Dupek. – Mruknęła, ale wtuliła się w niego bardziej. Pocałował ją w czoło. – Ugh, mam ochotę umrzeć. – Skrzywiła się. – Ewentualnie zjeść lody.

- Bambi, nie masz pięciu lat. – Spojrzała na niego z krzywym uśmiechem.

- Ta Bambi trochę psuje efekt. – Wywrócił oczami i wstał. Przypatrywała mu się, jak przechodzi przez salon i jadalnię, żeby zniknąć w kuchni. Po chwili z niej wyszedł ze średniej wielkości pudełkiem. Opadł obok niej na kanapę i wyciągnął do niej pakunek.

- Za dobrze ci. – Skwitował. Patrzyła zaskoczona to na mężczyznę, to na lody. Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Chyba przyznam ci rację. – Pocałowała go mocno i zgarnęła prezent, odbierając łyżeczki.

---

Wyszła na chłodne powietrze i od razu schowała dłonie w kieszenie. Poniedziałek zaczął się wyjątkowo mroźnie i jedyne o czym marzyła to powrót do ciepłego mieszkania, żeby wypić ciepłą herbatę. Musiała sama przed sobą przyznać, że najchętniej wróciłaby do Severusa, u którego spędziła cały weekend, ale obiecała Ginny, że wróci. Zamknęła oczy, wypuszczając powietrze.

- Hermiona? – Podniosła głowę, stając twarzą w twarz z osobą, o której starała się nie myśleć przez cały weekend.

- Ron? Co tu robisz? – Dostała gęsiej skórki, gdy w jej głowie ożyły wspomnienia z wieczoru w piątek.

- Ginny powiedziała o której kończysz. – Potarł się w tył głowy. – Przyszedłem w sobotę, jak i w niedzielę, ale ciebie nie było. – Zmarszczyła brwi.

- Okej, ale to nie tłumaczy co tu robisz. – Przeszła z nogi na nogę. Nie chciała mu niczego ułatwiać.

- Chciałem pogadać. I przeprosić. – Dodał pośpiesznie. Pokręciła zrezygnowana głową.

- Jasne, ale ruszmy się, bo zamarznę. – I nie czekając na jego odpowiedź, ruszyła w odpowiednim kierunku. Usłyszała westchnięcie i obok niej pojawił się rudzielec.

W pośpiechu /Sevmione/Where stories live. Discover now