Nowe możliwości, nowe drogi

970 35 9
                                    

Hermiona Granger była typem intelektualisty. Uwielbiała wszystko mieć poukładane i przemyślane, a jeśli nie może tego zrobić szlag ją strzela. Nie bez powodu oklumencja przyszła jej łatwo jeszcze w czasach szkolnych. Hermiona była może temperamentna, ale równocześnie posiadała zimny, analityczny umysł, dzięki któremu rozkładała swoje uczucia, w tempie ekspresowym na czynniki pierwsze i radziła sobie z nimi mniej czy bardziej. Oczywiście była także perfekcjonistką, więc jak szło jej gorzej to się na to wkurzała.

W skrócie jej podejrzenia głębszych uczuć do swojego mentora musiała poważnie przemyśleć, nie będąc pewną czy to wina jej wzburzonych emocji po spotkaniu z Ronaldem W. czy to coś poważnego. Finalnie, po czterech miesiącach nie wiedziała nic. W Londynie na dobre zalęgła się wiosna, a już nawet zaczęło się wylęgać lato, a ona nadal nie była pewna w stu procentach uczuć, jakie wzbudzał w niej ten mężczyzna.

Raz był tylko szybki lub długi, numerek i do domu, by innym razem siedzieć z nią godzinami na kanapie. Raz chciała go potraktować klątwą za jego apodyktyczność, a potem utulić za długie godziny, kiedy siedział i pomagał jej pisać pierwszą pracę naukową. Był pełen sprzeczności, podobnie jak jej uczucia do niego.

Jeszcze raz westchnęła i odgoniła dym, parujący znad kociołka.

- Skup się, Hermiono. – Upomniał ją, na co jedynie zamrugała i spojrzała na niego krzywo.

- Skupiam się, Severusie. – Postukała o blat. – Teraz nic tylko czekać, nie wiem co mam niby robić.

- Może nie stać tam, jak niedorozwinięta? – Stanął naprzeciw niej, po drugiej stronie kociołka, gdzie delikatnie wrzała gotowa baza pod eliksir antykoncepcyjny.

- Martwię się, okay? – Pogłaskała się po skroniach. – Na dniach przyjdzie odpowiedź w sprawie artykułu.

- Wiem to. – Wzruszył ramionami. – Ale jestem przekonany, że go uznają. Naprawdę nie masz czym się martwić. – Wyciągnął do niej dłoń i pogłaskał po policzku. Przymknęła oczy i wtuliła się w nią.

- Nadal, Severus. – Sama podniosła rękę i objęła tą mężczyzny. – Po prostu dużo nad tym myślę. – Uśmiechnęła się krzywo.

- Raczej za dużo. – Poprawił ją i odsunął się od niej. Z żalem poprawiła włosy i jeszcze raz spojrzała na ciecz w kociołku.

- Może. – Mruknęła do siebie. – Chodź, faktycznie nie ma co tu sterczeć. – Nastawiła zegar na wszelki wypadek i wyszła z pracowni. Od razu skierowała się do salonu, gdzie były rozłożone jej książki i pergaminy. Wyjątkowo je jednak zignorowała i opadła na kanapę. Severus podstawił pod jej twarz kieliszek wina, który przyjęła z wdzięcznością, po czym bez słowa usiadł obok niej. Objęła kolana i patrzyła na ostygły kominek.

Był jeszcze jeden problem, który ją nurtuje. Powoli zbliżający się koniec praktyk. Już niedługo ich układ dobiegnie końca, wraz ze współpracą. I to ją bardzo przerażało.

- Nadal się tym dręczysz. – Upomniał po dłuższej chwili.

- Tylko przypominam, że to był twój pomysł.

- Dlatego nie powinnaś się tym, aż tak przejmować. – Wywrócił oczami. – Wczoraj też o tym gadałaś i przed wczoraj też.

- Bo wysłaliśmy to już dwa tygodnie temu. – Warknęła. – Na Merlina, Severus, to dla mnie ważne.

- Rozumiem. – Dopił whisky i odstawił szklankę na stolik. – Chodź spać, baza może poczekać do ra... - Przerwało mu pukanie w szybę. Obrócili się równocześnie w stronę okna, za którym siedziała biała sowa. Zerwała się z kanapy i w tempie ekspresowym znalazła się przy nim, by wpuścić zwierzę. Ptak wleciał, upuścił pergamin na stolik, tuż obok pustej szklanki i wyleciał.

W pośpiechu /Sevmione/Where stories live. Discover now