Rozdział 29

3K 281 235
                                    

Wiem! Kate miała się dowiedzieć prawdy już dziś, ale niestety 🥺
Musicie zaczekać do 30.


Rozdział 29

Dwa tygodnie później...

- Musimy tam jechać, skarbie? – jęknęła znudzonym głosem Isa. – Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że powiedziałam ci już wszystko, nawet opisałam jak ci mężczyźni wyglądali. Nie pamiętam więcej!

- Ty jesteś moją żoną, a ja jestem capo, a boss musi wiedzieć wszystko. – Wyjaśnił cierpliwie, grzebiąc w telefonie i w duchu dziękując sobie, za to, że nie zabrał kamer z mieszkania Kate. W przeciwnym razie te pierdolone dwa tygodnie byłyby mordęgą!

Dusił się od środka, wiedząc, że okłamuje Kate, ale wspólnie z Ernesto ustalili, że nikt nie może wiedzieć o pojawieniu się Isabell. To dla bezpieczeństwa. Poczekają, sprawdzą wszystko i dopiero obwieszczą światu dobrą nowinę. Chociaż ani ona dobra, ani nie było komu jej obwieszczać. O tym, że Lu miał żonę wiedział tylko Ernesto, Elena i Marco. No i oczywiście Callum i kilku najbliższych współpracowników. Luigi cenił sobie prywatność. Zmieniać tego nie zamierzał.

- On nigdy mnie nie lubił... - przysiadła na skraju kanapy, gdzie siedział Lu. – Jestem pewna, że cieszył się, na wieść o mojej śmierci.

Luigi odłożył telefon i pochylił się. Łokcie wsparł na kolanach i zerknął na żonę spod przymrużonych powiek.

- Żyję tylko dzięki niemu. – Spokój w jego głosie nie wróżył nic dobrego.

- Wiem - posmutniała. – Nie bądź zły...

Kobieta usiadła bliżej męża i wtuliła się w jego bok. Mimo wszystko lubił to. Przeżyli ze sobą wiele cudownych chwil, nie można ich wymazać ot, tak! Chyba nigdy tego nie zapomni.

- Nie jestem zły. Jestem... - sapnął – jestem oszołomiony, zdezorientowany i chyba zagubiony. – Wyznał szczerze. – Gdy Miles wpadł na twój trop pomyślałem, że ten obłęd się skończy, że cię odzyskam, że wszystko wróci do normy... Zanim dojechaliśmy na miejsce wszytko już spłonęło. Ale nie wróciłem do domu – zaśmiał się bez grama wesołości. – Zostałem i patrzyłem jak ostatnie płomienie dogasają. Wiesz? Siedziałem tam całą noc, a gdy zaczęło świtać szukałem w tym pieprzonym pogorzelisku czegokolwiek, co powiedziałoby mi, że cię tam nie było. – Wyswobodził się z jej objęć i wstał. Podszedł do komody i wyciągnął z niej małe zawiniątko, a następnie ponownie zajął miejsce obok Isabell. Rozwinął mały pakuneczek i z nostalgią przejechał po nim palcem.

- Musiałam go zgubić... - pociągnęła nosem, a gdy spojrzał na nią, dostrzegł łzy. – Nie masz pojęcia jak cierpiałam bez ciebie...

- Mogę sobie wyobrazić. – Mruknął i odłożył zawiniątko. – Czas na nas. – Oznajmił chmurnie, wstając.

- Ja się go boję... - wyjąkała, z niemałym przerażeniem w oczach.

- Mojego kuzyna? – zapytał z niedowierzaniem.

- Tak.

- Nie bądź śmieszna, nic ci nie grozi.

- Będzie jego żona?

Lu przechylił głowę i zmrużył powieki. Był niemal pewien, że nie wspominał jej o rodzinie Ernesto, a i ona sama też nie wypytywała go o to, co zmieniło się podczas jej nieobecności.

- Nie. – Odpowiedział krótko. Może był lekko oszołomiony sytuacją, w jakiej tkwił od dwóch tygodni, ale głupcem nie był. Co to, to nie! Uciął więc temat i postanowił odłożyć go na później.

Dotyk przeszłości #2 [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz