Rozdział 36

3.3K 313 191
                                    

❤️ Zapraszam ❤️

Rozdział 36

Drżącą dłonią wybrała numer do Luigiego. Odebrał niemal od razu, jakby siedział z telefonem w dłoni i tylko czekał na ruch z jej strony.

- Kochanie! Wiem, że przesadziłem, ale... - kajał się.

- Mógłbyś do mnie przyjechać?

- Oczywiście! Daj mi pół godzinki, dobrze? – Odpowiedział z niezwykłe dużą porcją entuzjazmu.

Poczeka na niego i godzinę, jeśli trzeba. To nie będzie ani łatwa, ani przyjemna rozmowa. Musiała się dowiedzieć, czy te pieprzone kamery, które były niemal wszędzie, oprócz łazienki, to jego sprawka. Pragnęła, żeby zaprzeczył, rozgniewał się, że oskarża go o coś takiego, ale jakaś część jej aż krzyczała, że nikt inny nie zrobiłby jej czegoś takiego. Z podkulonymi nogami, owinięta kocem, wpatrywała się w małe urządzenia, leżące na stoliku. Od jak dawana ją obserwował? Po co?

Łzy niekontrolowanie moczyły jej policzki, a w głowie panował istny chaos. Dlaczego jej życie nie mogło wyglądać normalnie? Dlaczego nie stanął na jej drodze normalny facet, z normalną pracą i głową pełną „normalności"? Czuła się podle, gdy coraz częściej zdarzało jej się myśleć o przerwaniu ciąży, ale jednocześnie była boleśnie świadoma tego, że ta maleńka istotka zwiąże ją już na zawsze z Lu. To nie było dobre, a im dłużej się nad tym zastanawiała, dochodziła do wniosku, że było wręcz fatalne.

Przysnęła najwidoczniej, bo obudziło ją siarczyste przekleństwo, które rozbrzmiało gdzieś nad jej głową. Niezbyt głośno, ale wysyczane przez zaciśnięte zęby „r" wybudziło ją z drzemki.

- Kurwa...

Otworzyła oczy i usiadła nakrywając się kocem. Nie patrzyła na Luigiego. Nie chciała. Już nie. Wzrok utkwiony za to miała w maleńkich kamerkach leżących na stoliku. Milczała, czekając na jego ruch, gest, cokolwiek.

Lu z głośnym sapnięciem zajął miejsce na fotelu, naprzeciwko niej. Również patrzył na te maleństwa, które, pod jego nadzorem zakładali jego ludzie. Również milczał, czekał. Minęło kilka dobrych chwil zanim zdecydował się odezwać.

- Nic nie powiesz? – Zapytał zduszonym głosem.

- Ja powinnam się tłumaczyć? – Nadal na niego nie patrzyła i co dziwne, była nad wyraz spokojna.

Westchnął. I jeszcze raz. I znowu. Dłonią przeczesał gęstwinę ciemnych włosów, później ta sama dłoń powędrowała do twarzy i potarła odrobinę zaniedbany zarost.

- Nie zrezygnuję z ciebie! – Oznajmił, jakby to było najważniejsze, co powinien powiedzieć.

- To nie tłumaczy kamer w moim domu – starała się brzmieć równie spokojnie, jak Lu, który sapnął już chyba po raz setny.

- Po to – zerknął na urządzenia – mnie tu ściągnęłaś?

- A myślałeś, że po co?

Kolejne sapniecie i nerwowy ruch głową, po którym nastąpiło to okropne „chrupnięcie" kości, od którego przechodziły człowieka ciarki.

- Jak je znalazłaś? – Zapytał po chwili.

- To nie ma znaczenia. Jak długo miałam je w mieszkaniu?

Pochylił się i splótł dłonie przed sobą. Spuścił wzrok i przez chwilę znowu pogrążył się w milczeniu, zastanawiając się jak ubrać w słowa to, że od tak długiego czasu śledził niemal każdy jej ruch. Teraz to i jemu wydawało się to pojebane, ale gdy kazał je zamontować, był szczęśliwy, że wpadł na coś takiego. Nie przewidział, że jakimś cudem Kate dowie się o nich.

Dotyk przeszłości #2 [+18]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon