3. Dobrzy i źli

255 15 0
                                    

Miałem zapomnieć, ale zapominanie o nim nie było takie proste. Za każdym razem kiedy zapomniałem choć na chwilę, te brązowe oczy pojawiały się w pobliżu. Te brązowe oczy w których byłem tak bardzo zakochany.

Najgorszymi momentami w całym dniu były posiłki kiedy byłem skazany na obserwowanie go z uśmiechem na ustach kiedy siedział z swoimi przyjaciółmi. Chciałem żeby to przy mnie się tak uśmiechał, żeby tylko przy mnie się tak uśmiechał, tak szczerze i beztrosko, ale cichy głos w głowie powtarzał w kółko tylko "zapomnij".

Dlatego zacząłem unikać posiłków.

Zacząłem rezygnować, zrezygnowałem z Quidditcha, zrezygnowałem z posiłków, zrezygnowałem z siedzenia weekendami nad jeziorem.

Rezygnowałem z wszystkiego co kochałem i z wszystkiego co dawało mi tę znikomą radość. Rezygnowałem tylko dlatego żeby nie widzieć Pottera, żeby zapomnieć.

Ale nic nie pozwalało mi zapomnieć, bo wszystko mi o nim przypominało.

W końcu czy jeśli bym o nim zapomniał, nie oznaczałoby to że tak naprawdę nigdy go nie kochałem?

Usiadłem na wierzy astronomicznej zwieszając nogi w tę niekończącą się przepaść. Wyjąłem z kieszeni jedną z paczek papierosów marki Camel którą zwinołem ojcu w zeszłe wakacje.

Wyjąłem jednego fajkę i złapałem ją między wskazujący, a środkowy palec po czym odpalił ją bordową zapalniczką.

Zaciągnął się niezdrowym dymem papierosowym i odetchną z ulgą opierając czoło o barierkę.

Zawsze kiedy tak siedziałem marzyłem o przyszłości, o tym kim mógłbym się stać i kim może chciałbym zostać, ale to były tylko marzenia. W głębi serca wiedziałem że w życiu nie spotka mnie już nic lepszego niż ten papieros i dlatego nie bałem się palić. To była ostatnia przyjemność której nie miałem zamiaru sobie odmówić, bez względu na konsekwencje.

Poczułem że ktoś siada koło mnie, ale nie miałem ani ochoty ani siły podnieść głowy aby spojrzeć na tę osobę.

- Dasz jednego? - spytał męski głos który tak dobrze znałem.

Uniosłem głowę tylko żeby spojrzeć w brązowe oczy Jamesa i choć chciałem w tamtym momencie kazać mu spadać, uderzyć go w tę głupią twarz i jednocześnie się rozpłakać. Jakim prawem, jak on śmiał przyjść tu po tym wszystkim i po prostu poprosić o papierosa?

Zamiast tego wszystkiego po prostu wyciągnąłem przed siebie rękę z niebieskim pudełkiem.

- Dzięki - powiedział biorąc sobie jeszcze moją bordową zapalniczkę i odpalając fajkę w ustach.

Zapadła chwila ciszy, bo żaden z nas nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć. Choć ja wiedziałem o nim wszystko on nie wiedział o mnie niczego.

- Przepraszam - powiedział w końcu gryfon, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Już mu wybaczyłem, choć to nie miało tak wyglądać, ale to jedno słowo po prostu wystarczyło.

- Przepraszasz że prawie mnie zabiliście? - spytałem powoli warząc słowa, gdybym umarł wcale nie miałbym do nich o to żalu.

- Wiem że to nie wystarczy, ale chce żebyś wiedział że to nie miało tak być, nie usprawiedliwia mnie to, ale chce żebyś wiedział że to nie był mój pomysł, ja nie chciałem nikogo skrzywdzić - nie musiał się tłumaczyć bo jego smutny uśmiech załatwił wszystko.

Nie chciałem dać za wygraną, nie chciałem okazać się słaby, ale widziałem w tym szansę.

- Wiem że Syriusz to wymyślił - powiedziałem - dzięki za przeprosiny - dodałem po chwili.

Nie chciałem mówić nic więcej, nie chciałem żeby myślał że wygrał, choć tak było.

- Nie musisz mi wybaczyć, ale twój brat - mówił spokojnie, ale nagle wybuch - jezu Reg nie chciałem wypaść z grupy, a gdybym tego nie zrobił nie wiem jak zachował by się Syriusz. Kocham go jak brata, ale czasem jest okropny, ja zresztą jak widać też. Jest hipokrytą sam chodzi z Remusem, a wyzywa ciebie od pedałów - nie dał rady, a łzy pociekły mu po policzkach z widocznej bezsilności.

Przytuliłem go choć może to było dziwne i ryzykowne, ale nie mogłem patrzeć na jego łzy. Czułem jakby każda która kapała z jego twarzy rozrywałaby mi serce na tysiąc malutkich kawałeczków.

Bo on też nie był idealny. Nie był łobuzem który miał wszystko gdzieś. Robił dużo złych rzeczy, ale kto z nas nie robi. Ludzie są dobrzy i źli, odważni i tchórzliwi, szlachetny i godni pogardy. Wszystkie te cechy naraz goszczą w człowieku. Bo tylko wtedy jest on całością, razem silną i słabą. Taki jest człowiek. Jest wielki i mały jednocześnie.

A on tak i ja byliśmy tylko ludźmi. Robił złe rzeczy tak samo jak ja i oboje zasługiwaliśmy na kolejną szansę od świata, ale też od samych siebie, bo jeśli my nie wybaczymy sobie nikt nam nie wybaczy.

Pamiętnik // jegulusWhere stories live. Discover now