6. Przyjacielska randka

214 13 6
                                    

- DE-BI-LU - wydarł się Evan kiedy opowiedziałem mu całą sytuację.

Nie, zdecydowanie nie był zachwycony.

- On cię zrani, miałeś zapomnieć, to POTTER on się tak nie zmienia, jezu idiota, z kim ja żyję? - chodził w kółko po pokoju gadając podobne rzeczy, a ja mogłem tylko przewracająć oczami.

- Słuchaj pujdę się z nim spotkać i zobaczymy co dalej, przecież się nie oświadczyłem - znowu wywróciłem oczami.

- To Potter on jest po prostu nieobliczalny może mu chodzić o wszystko i nie mam na myśli szczerej relacji - powiedział spokojniej, ale dalej podirytowany - wiem że jesteś zakochany i tak dalej, ale to głupota, sam wiesz jak będzie.

- Może i wiem, wiem że nic z tego nie będzie i skończy się na tym że wyląduje w skrzydle szpitalnym, a potem będę płakać całymi nocami, ale co z tego? Daj mi to przeżyć, EVAN JA CHCĘ SPRÓBOWAĆ, pozwól mi się sparzyć, a potem po prostu jako przyjaciel mnie pociesz - powiedziałem na jednym wdechu powstrzymując łzy.

- Dobra, okej - uspokoił się - sprubój, nie chce żebyś cierpiał, ale jeśli wierzysz w tą relację i daje ci ona szczęście to okej, ale pamiętaj co mówiłem i się zastanów, ludzie sie tak nie zmieniają Reg - powiedział.

- On się nie zmienił Evan - powiedziałem patrząc w jego niebieskie oczy - ludzie się nie zmieniają, masz rację, nawet jak to napewno nie tak szybko, różnica jest taka że on się nie zmienił, ten James którego znam ja był tam zawsze. On po prostu zawsze zakładał odpowiednią do sytuacji maskę.

Po tym nie potrzebowaliśmy już słów, albo po prostu nie mogliśmy ich znaleźć.

Wiedziałem że to było trudne też dla niego, bo byłem dla niego ważny, a James tylko w kółko robił mi krzywdę. Dlatego tym bardziej cieszyłem się że zaufał mojemu osądowi i że bez względu na wszystko dalej mnie wspierał, bo może to wydawać się oczywiste, ale to było naprawdę cenne.

On był cenny, bo po prostu przy mnie był i życzyłem każdemu w swoim życiu takiego Rosiera, miałem wyjątkowego farta że to akurat ze mną się przyjaźnił.

***

- To gdzie idziemy? - spytałem Jamesa podchodząc do niego z uśmiechem na błoniach Hogwartu.

- Pomyślałem że może poszlibyśmy do tej herbaciarni u eeeee tej jak ona miała - przeczesał włosy w zamyśleniu.

- Pani Puddifoot? - spytałem parskając śmiechem.

- O dokładnie - uśmiechnął się.

- James, ale tam chodzą pary na randki - uświadomiłem go ze zdziwieniem.

- No tak i? - spytał niewzruszony, ale na jego twarzy pojawił się flirciarski uśmiech.

Nie lubiłem tego miejsca, ale to nie miało znaczenia, bo tu nie miejsce się liczyło.

- Nic - też się uśmiechnołem.

Ruszyliśmy znaną nam drogą rozmawiając o szkole, nauczycielach, przyjaciołach w sumie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.

- Czy to jest randka? - wypaliłem w końcu nie wiedząc nawet czemu.

- Przyjacielska randka - kiwnął głową nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy, ale nie udało mu się długo powstrzymać śmiechu.

- Nigdy nie słyszałem o czymś takim, ale chętnie to z tobą przetestuje - powiedziałem, nie rozumiałem czemu przy nim nigdy nie umiałem zachować powagi, bez przerwy albo się uśmiechałem albo rumieniłem.

- Uwierzy chciałbym przetestować z tobą o wiele więcej rzeczy - roześmiał się, a ja razem z nim.

Wchodząc do herbaciarni oboje wyglądaliśmy i czuliśmy się jagbyśmy uchlali się powietrzem.

Usiedliśmy przy wolnym stoliku z zadowolonymi minami i zamówiliśmy gorącą czekoladę.

- Lubię twoje oczy - powiedziałem w końcu - są takie brązowe że czasem wydają się aż czarne, nie widziałem nigdy takich u nikogo. Czasem jak w nie patrzę czuję jakbym patrzył w otchłań bez dna, a patrzenie w nie uzależnia. W jednych mometach widzę w nich to ciepło i iskierki jagby radości, a w innych są takie zimne że aż przerażają, ale dalej są piękne.

- Nie spodziewałem się że ktoś kiedykolwiek byłby w stanie powiedzieć tyle o oczach - James podrapał się w tył głowy.

- Mógłbym powiedzieć dużo więcej, ale nie starczyłoby mi czasu - uśmiechnołem się - lubię je.

- Czyli przyjaźnimy się bo lubisz moje oczy? - spytał się odwracając głowę i udając obrażonego.

- Dokładnie chodzę z tobą na przyjacielskie randki, bo lubię twoje oczy - parsknołem.

- Cóż myślę że moje ślniące włosy, piękna figura, perfekcyjna twarz i ogólnie to jaki jestem zajebisty też miało wpływ - uśmiechnął się udając jakiegoś model i przyjmując dziwne pozy.

- I przy tym jaki skromny - przewróciłem oczami.

- Prawda? Nikt nigdy nie chciał tego przyznać, ale ja wiedziałem - pokiwał głową.

Właścicielka lokalu przyniosła nam tace z dwoma kubkami gorącej czekolady z piankami.

James od razu pociągnął spory łyk gorącego napoju.

- Nie popatrzysz się - wylrzywiłem twarz w brzydkim grymasie.

- Nawet jak to co? Życie nie? - wzruszył ramionami.

- Idiota- przewróciłem oczami.

- Ale twój idiota






Pamiętnik // jegulusWhere stories live. Discover now