4. Nieodwzajemniona Miłość

232 20 0
                                    

I może jeden wieczór nie załatwił wszystkiego. Nie był wystarczający, nie mógł taki być, ale dla mnie i tak znaczyło to naprawdę dużo.

Zmieniło wiele w tym jak o nim myślałem, bo tak podobał mi się. Mogłem to powiedzieć otwarciej niż kiedykolwiek, bo już wiedziałem jaki jest. Zdjął maski, zdjął je przy mnie, a ja poczułem że to już nie było tylko zauroczenie czy obsesja.

Widziałem jego cierpienie, a on widział moje. Podobno lepiej rozmawiać z nieznajomymi, a może po prostu ludzie stają się ludźmi dopiero późnym wieczorem, może wtedy jest już im za ciężko trzymać maski?

Nie wiedziałem, ale wiedziałem za to że kolejnego dnia znów pujdę się z nim zobaczyć, bo może nie miałem pewności, ale miałem nadzieję że znów tam będzie.

- Czasem mam już tego wszystkiego dość - powiedział James zaciągając się używką.

- Czego konkretnie? - spytałem bez namysłu również się zaciągając.

- Życia Regi - odpowiedział wypuszczając dym.

Polubiłem to przezwisko którym zaczął mnie nazywać, było takie miłe i słodkie. Takie inne od tego jak nazywali mnie wszyscy inni. Ono było tylko jego.

- Ja też - uśmiechnołem się pod nosem - ale damy radę Jamie, prawda? - spytałem.

- Jasne że tak - odpowiedział.

Szczere rozmowy stały się naszym rytuałem, lubiłem patrzeć w jego nie raz zalane łzami oczy kiedy mówił.

- Kocham swoich przyjaciół - powiedział kiedyś - ale nie umiem się im sprzeciwiać i często żeby komuś zaimponować robię naprawdę głupie rzeczy.

- Boisz się wykluczenia - raczej stwierdziłem niż zapytałem, a on kiwnął tylko głową.

- Regi ja jestem zły - powiedział po chwili ciszy - robię złe rzeczy, nigdy nie ma konsekwencji, bo jestem kim jestem, ale ja wiem jak jest.

- Hej, oboje jesteśmy źli, w końcu mówisz to do przyszłego śmierciożercy - powiedziałem z uśmiechem, aby go pocieszyć.

- Nie - pokręcił głową - ty nie jesteś zły Reg - powiedział podnosząc głowę - życie jest po prostu okrutne dla ciebie.

Brzmiał żałośnie, a ja czułem się tak bezsilnie nie mogąc nic z tym zrobić.

- Jesteś miły i dobry dla ludzi, pomagasz nawet jeśli zrobią ci coś okropnego, umiesz wybaczać - wymieniał, a łzy leciały mu po policzkach - ja nie jestem ani taki, ani taki.

- Jesteś inny - powiedziałem - każdy jest inny, po za tym nikt nie jest całkiem dobry ani zły.

Lubiłem to jak brzmiał jego głos, lubiłem patrzeć w jego oczy, lubiłem razem leżeć na zimnej posadzce, razem palić i rozmawiać. Lubiłem każdą chwile którą dzieliliśmy.

- Moi rodzice są okropni - powiedziałem mu - kiedy robię cokolwiek co im nie pasuje to używają cruciatus, a ostatnio ta akcja z śmierciożercami - pokreciłem głową - sami nimi nie są, więc czemu ja mam nim być?

- Nie musisz do nich wracać, możesz zostać u mnie na wakacje - powiedział, ale ja mu przerwałem.

- Nie mogę Jamie, tam jest mój brat on na to nie pozwoli - powiedziałem z rezygnacją.

Naprawdę chciałem przyjąć tą propozycję, ale wiedziałem że to nigdy nie będzie możliwe.

Zakochałem się, naprawdę się zakochałem, ale wiedziałem jak złudne to jest, bo on nigdy nie zakocha się we mnie.

Mówiłem że chce umrzeć, a teraz codziennie umierałem po trochu, ale była to niezwykle bolesna śmierć. Chcesz umrzeć? Zakochaj się bez wzajemności, a pójdzie szybko.

__________________________

Jeśli podoba ci się to co piszę to byłabym wdzięczna za zostawienie gwiazdki.

Miłego wieczoru wszystkim

Pamiętnik // jegulusTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang