8. Tylko jedna chwila

176 16 3
                                    

Czasami chciałem żeby moje życie było nudne. Chciałbym zaznać tego luksusu w którym nie musi obchodzić mnie nic oprócz rutyny, a największym zmartwieniem są egzaminy końcowe. Niestety nie było mi to nigdy pisane i musiałem brać sprawy takimi jakimi są, a te nie zawsze prezentowały się tak źle jak mi się wydawało.

Jak zwykle wieczorami przesiadywałem na wierzy astronomicznej czekając na Jamesa. Raz po raz zaciągałem się papierosem, myśląc o tym jak toksyny wpadające do mojego organizmu z każdym zaciągnięciem skracając moje życie.

Z jednej strony ta perspektywa była niewiarygodnie smutna, a z drugiej nic, a nic mnie to nie obchodziło.

- Zgadnij kto - powiedział nagle znajomy głos, a osoba do której należał zasłoniła mi oczy.

- James - uśmiechnołem się, a chłopak usiadł koło mnie zwieszając nogi w przepaść i zabierając mi z ręki pudełko papierosów.

- Jak się masz Reguś - powiedział najwidoczniej z całkiem niezłym humorem.

- Chujowo - odpowiedziałem po prostu po chwili ciszy która zapadła, chciałem być po prostu szczery - dostaliśmy wszyscy listy.

- Jakie listy - spytał zdziwiony.

- Od rodziców, napisali do mnie - roześmiałem się - no i zgadnij po co? By mi powiedzieć że w święta zostanę cholernym śmierciożercą. James, ja nie chcę, po prostu nie.

- Wiem Reg, ale... co zrobisz?

- Bo ja wiem do cholery, mamy listopad został mi miesiąc żeby coś wymyślić w ostateczności po prostu żucę się z wierzy - popatrzyłem w dół, a potem na niego, w moich oczach były łzy.

Dlaczego mu o tym gadałem? Czemu? Nie obchodziło go to więc dlaczego mu to mówiłem? Nie mogło go obchodzić, bo ja go nie obchodziłem, bo byłem dla niego tylko na chwilę, bo nie byłem go godny.

Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Byliśmy stanowczo za blisko ma tyle że czułem jego oddech na swojej surze. Czułem zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałem się skupić i myśleć. Nagłe on przycisnął twarz do tej mojej bez jakiego kolwiek zastanowienia.

Pocałował mnie. JAMES POTTER MNIE POCAŁOWAŁ.

Chciałem krzyczeć z radości, ale zamiast tego po prostu oddałem pieszczotę. Całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej jeśli to było w ogóle możliwe. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy.

Chciałem wyrazić w tym pocałunku wszystko co do niego czułem, choć tego było stanowczo za wiele by jeden raz do tego wystarczył. Całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałem żeby ten pocałunek trwał wiecznie tak po prostu.

I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy. On jednak mnie nie puścił. Przytuliłem się do niego, a on powoli gładził mnie po włosach jedną ręką. Drugom cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałem tego zrobić. Chciałam żyć chwilą, tak jak to sobie założyłem i nie martwić się o konsekwencje. Chciałem być z nim tu i teraz. Chciałem go czuć, jego dotyk, jego oddech. Wiedziałem, że to wszystko było niemożliwe.

W końcu niemożna sprzeciwić się naturze. Byliśmy z innych światów, niby tacy sami, ale zupełnie inni. On był najlepszym przyjacielem mojego brata, przyszłym aurorem, fantastycznym zawodnikiem Quidditcha. Miał świetlaną przyszłości którą mógł sobie ułożyć z fantastyczną kobietą taką jak ta cała Lily Evans w której tak długo się podkochiwał i mieć z nią gromadkę cudownych dzieci.

Ja nie miałem zamiaru mu tego wszystkiego odbierać tylko dla własnego szczęścia. Szczęścia nic nie wartego śmierciożercy. Ta myśl bolała. Nie zmieniło to jednak jednego ważnego faktu.

Jego szczęście było ważniejsze, a jeśli dzięki temu miał je mieć byłem gotowy usunąć się na bok.

- Przepraszam - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. I w tedy pobiegłem. Krzyknął moje imię, ale nie zatrzymałem się. Nie mogłem być z nim. Dopiero po kilku minutach biegu przez Hogwart ta myśl do mnie dotarła.

_____

Ale za komy się nie obraże, możecie nawet w nich po mnie jechać, ale pliskaaa

Pamiętnik // jegulusWhere stories live. Discover now