Więc to wszystko.. było kłamstwem?

638 15 243
                                    

Otworzyłem oczy, wszystko było lekko rozmazane oraz jaskrawe światło mnie oślepiało. Mrugnąłem jeszcze kilka razy by wyraźniej wszystko widzieć. Nie ruszając żadną częścią ciała, nawet szyją i głową. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było jasne, przyprawiające o ból oczu ale też miało specyficzną atmosferę. W powietrzu unosił się typowy szpitalny zapach, nie przepadałem za nim, kuł moje nozdrza. dostrzegłem też po lewej stronie średnich rozmiarów okno, a po tej samej stronie ale bliżej mnie, stojak z kroplówką. Po mojej prawej stronie stały te jebane maszyny pokazujące mój puls czy chuj wie co. Po prawej stronie obok drzwi przy ścianie stał nie wielki pomarańczowy fotel, a na nim siedział mój bliźniak. Nogi miał wyprostowane, ręce skrzyżowane, piersi a głowę odchyloną do tyłu a oczy zamknięte. Wywnioskowałem że spał.

Wpatrując się w niego również złapało mnie zmęczenie, nie wiem czym spowodowane, przecież cały czas leżałem w jednej pozycji. Zasnąłem.

Po jakimś czasie, znów się przebudziłem. Tym razem odczuwałem większy dyskomfort. Wszystko mnie napierdalało, nie ironicznie, czułem jakby ktoś walił mnie młotkiem w łeb bez żadnych zawahań. Znów się rozejrzałem, w pomieszczeniu dalej był Shane, ale siedział na krześle, trzymając mnie za rękę. Był czujny ponieważ lekko drgnąłem, a on już siedział prosto i się we mnie wpatrywał. Na jego twarzy była ulga?... Nie, bardziej zdziwienie zmieszane z radością i odrobiną strachu. Odwrócił na moment głowę w stronę drzwi i zawołał najstarszego brata. Zrobił to głośno, przez moje ciało przeszedł niespokojny dreszcz. Musiał to zauważyć bo po chwili zaczął coś mówić, nie słyszałem, nawet nie chciałem. Bardziej mnie zastanawiało to, ile tu siedziałem? Patrzyłem ciągle na mojego bliźniaka kątem oka widząc że Vince wszedł do pomieszczenia. Mówił coś, ale nie słyszałem. Złapał mnie za policzek, więc na niego spojrzałem. Delikatnie mnie szturchał, przyglądałem mu się z zaciekawieniem oraz zmęczeniem. Znów urwał mi się film.

Po raz kolejny się obudziłem, nie czując nic. Znów postanowiłem rozejrzeć się po pomieszczeniu, jezus, jak tu ładnie. Ściany były dalej białe, z okna padało słoneczne światło co dodawało uroku. Każdy z rodzeństwa tu był, Shane siedział na parapecie, Dylan opierał się o ścianę co sprawiało że stał idealnie na przeciwko mojego łóżka, Will  i Hailie siedzieli na krzesłach po mojej lewej stronie, a Vincent zajmował fotel, ten pomarańczowy który kontrastował z bielą ale również pasował do promieni słońca. Jejku, jak to ładnie wszystko się prezentowało, mogę zapisać i wydrukować to wspomnienie? Jakoś nie za bardzo odczuwałem zmęczenie, więc postanowiłem trochę ruszyć i wygiąć szyję w chęci do ujrzenia kolejnych detali pokoju. Z zaangażowaniem pochłaniałem każdy detal, bardzo przytulnie tu było. Moje niezauważalne zachwycenie nie potrwało długo, Dylan postanowił się odezwać. 

- O KURWA. - Spojrzał na mnie, oczy miał jak talerze. - WSTAŁ!

Vincent drgnął, ale szybko zerknął na mnie. Hailie jak i Will też się wybudzili z snu i zrobili to samo. Radość Shane'a spowodowała że zsunął się z parapetu prawie się przy tym wywalając, i podbiegł do łóżka. To samo zrobił Vince.

Uwaga każdego była przytłaczająca.

- Tony, słyszysz mnie? - Powiedział najstarszy nachylając się delikatnie nade mną.

Pokiwałem delikatnie głową. Kark swoim bólem i to bardzo utrudniał.

- Możesz użyć słów? - zapytał dość dziwnym tonem, niepodobnym do niego. 

Lekko rozchyliłem usta czując suchość w gardle.

- Tak. - Powiedziałem to dość dziwnym sposobem, nie takim normalnym, tak jakbym był piszczącą zabawką jakiegoś psa. 

Na twarzy najstarszego, było namalowane leciuteńkie, chłodne zdziwienie.

- Co to kurwa za piszczałka! - Powiedział Dylan nie ukrywając jego zdziwienia.

Impossible Wish // Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz