Babunia Blanche biegnie na ratunek!

441 10 124
                                    

*** Time skip 3 week's later, Tony perspective ***

Wychodziłem właśnie z Shane'm ze szpitala, minutę temu miałem zdejmowane usztywnienie i gips czy inne gówno, wreszcie mogłem normalnie się poruszać, oraz iść na mocny melanż którego pragnąłem od ponad miesiąca. Piosenkę już wydałem, co mnie niezmiernie cieży bo mogę wrócić na wyspy do Valentiny. 

Czy rozmawialiśmy z kimkolwiek na temat jaki się dowiedzieliśmy ostatnio? Nie. Nie czuliśmy odpowiedniego momentu, ale czułem że to się wydarzy już niedługo. Ojciec ma jutro odwiedzić Wyspy, nie wiem jakim cudem psiarnia mu na to pozwoli no ale cóż jak jest tak jest. Konfrontacja z nim jak i samo rozmawianie z jego osobą czy patrzenie w jego oczy, powodowało we mnie stres na samą myśl o tym.

- Wreszcie kurwa. - Westchnąłem zadowolony

- Nie będziesz miał trudu z uciekaniem - zaśmiał się mój bliźniak

- Kurwa, w końcu mogę iść jebnąć jakieś procenty a nie na trzeźwo licząc każdą minutę.

- To co, melanż we trójkę na wyspach?

- A co z Mayą? 

- Myślisz że bym się nie przygotował? Pozwoliła mi bo tak to z resztą dziewczyn se zrobią babski wieczór.

- No to zajebiście

- No a ona wie że o Val nie ma się co martwić.

- Zamknij się.

- Dobra dobra

*** Na Wyspach kanaryjskich ***

Razem z moim bliźniakiem czekaliśmy pod domem brunetki. Bardzo długo zajmowało jej wyjście z domu ponieważ za późno wstała. Lekko podirytowany ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Gdy już się pod nimi znajdowałem zapukałem trzy razy. Jedyne co usłyszałem to stłumione " Chwila! Chcecie to możecie wejść". Bez zastanowienia to zrobiłem. Stanąłem w przedpokoju i przez otwarte na oścież drzwi do holu zauważyłem przebiegającą dziewczynę.

- Ile można?

- Minutka naprawdę! Nie mogę znaleźć mojej bransoletki!

- Jezu no to taką pierdołę ci chodzi?

- To nie pierdoła! Tylko prezent od mamy!

- Okej okej. Gdzie ją ostatnio widziałaś?

- Tu na komodzie ją kładłam - Wskazała ręką na mebel

Od razu zacząłem się rozglądać za błyskotką. Już po chwili ją znalazłem.

- Mam.

- Jezu dziękuję i przepraszam!

- No spoko, chodź to ci ją założę.

Gdy dziewczyna do mnie podeszła dopiero zwróciłem większa uwagę na jej wygląd. Włosy miała rozpuszczone. Na sobie miała czarne spodenki, top w tym samym kolorze oraz również czarą oversizową kurtkę. Zakładając jej biżuterię nie obyło się bez kontaktu fizycznego, po całym moim ciele przeszedł dreszcz.

- Dzięki! - powiedziała gdy się od niej odsunąłem. 

Na imprezie było zajebiście, Shane i Valentina postawili by napić się piwa a ja jebnąłem kilka shotów czyli jak można było się domyślić, myślałem nie trzeźwo. Za moją muchą chodziłem praktycznie krok w krok, a wzrok było mi oderwać od niej jeszcze ciężej. Nie byłem świadomy niczego co robię, nie mam żadnego, ale to żadnego wpływu na to co moje ciało zrobi w każdej chwili.

- E ja idę do kibla zaraz wrócę. - oznajmił na co przytaknęliśmy.

Po raz kolejny z dziewczyną zapatrzeliśmy się w siebie nawzajem. W pewnym momencie dziewczyna pociągnęła mnie za sobą w jakiś zakamarek, nie opierałem się byłem wręcz zaciekawiony jej postawą. Ona oparła się o ścianę, przyciągnęła mnie do siebie oraz złączyła nasze usta w pocałunku. Gdzieś głęboko w sobie, była ta myśl by przestać i w to nie brnąć, ale ciało zrobiło inaczej. Nie odrywaliśmy się od siebie ani na moment. Przez jej słodkie wargi i dłoń którą mnie przytrzymywała przy sobie trzymając ją na mojej koszulce, chciałem więcej, pragnąłem, marzyłem. Jej druga ręka objęła moją szyję a moje ręce owinąłem wokół jej talii. Kurwa co ja ze sobą robiłem? Co ona ze mną zrobiła. Chcę być bliżej niej, mimo że między nami już nie było żadnej odległości. Gdzieś kątem oka mignął mi Shane który po chwili chyba odszedł, nie wiem, byłem chwilowo zajęty kimś innym. Moje pocałunki zeszły niżej, z jej ust przez jej policzek aż na jej szyję. Nie protestowała więc wziąłem to jako zgodę. Na jej szyi pozostawiłem kilka malinek.

Impossible Wish // Tony MonetWhere stories live. Discover now