Córeczka i syneczek

477 11 35
                                    

. . .Od tamtego dnia minęło kilka miesięcy... dokładnie gdzieś z 9 . . .

. . .Zmieniło się dużo, ja, moje życie, moje relacje z "rodziną", valentiną tak jak praktycznie z każdym kogo znam . . .

. . .Nie było to trudne do zgadnięcia ale oficjalnie związałem się z Valentiną gdy dowiedziałem się że zaszła w ciążę . . .

======================================

- Co kurwa... - powiedziałem sam do siebie. - Co do kurwy?

- Ja... ja przeprasza...

- Zostanę ojcem?! - Wydusiłem z siebie piskliwym głosem - Ja pierdolę! Będę ojcem! - rzuciłem się na dziewczynę zamykając ją w uścisku.

- Nie jesteś z...zły? - Zapytała się z łzami w oczach.

- Za co? Za to że będę miał małego brzdąca któremu będę mógł śpiewać na dobranoc? - spojrzałem w jej zaszklone oczy - oczywiście że nie

=====================================

. . .Następnie jakoś musiałem się pogodzić z ojcem i resztą mojego przyszywanego rodzeństwa. Było to ciężkie i dalej nie osiągnęliśmy sukcesu ale widać że między nami się polepsza. Shane chodzi do psychologa by pozbyć się natrętnych złych myśli że niby jest niechciany, u niego też się polepsza. Z nim mam najlepszy kontakt, ufamy sobie niezmiernie. . .

. . .Moja kariera też jest w jak najlepszym stanie, bynajmniej cały czas o to walczę. Ostatnio wydałem kolejną płytę, skończyłem również trasę koncertową po całym świecie w której wzięło udział masa ludzi. Dalej nie wierzę że tyle osób bierze mnie za autorytet i zaczynają robić co naprawdę kochają. . .

. . .  Wreszcie wszystko zaczęło się układać, bynajmniej taką miałem nadzieję. Ale tak nie było, moje samopoczucie było okropne, tak samo jak zdrowie. Coraz częściej się przemęczałem, ale mimo tego i tak priorytetem moim była Val jak i moja kariera. Nie mogłem stać z tym w miejscu. Chciałem dać jej co najlepsze, jak i moim przyszłym dzieciom. Pomimo słów, próśb, ostrzeżeń innych, nie słuchałem. Po jakimś czasie wróciłem do pełnosprawnego zdrowia i znów zacząłem się przepracowywać. . .

. . .Wróćmy do rzeczywistości. . .

- Pan Monet? - Zapytała pielęgniarka podchodząc do mnie

- Tak? To ja, są zdrowi? Wszystko w porządku?

- Tak, wszystko poszło jak po myśli, zapraszam za mną.

Ruszyłem razem z starszą panią do sali w której znajdowała się moja narzeczona wraz z nowo narodzonymi bobasami. Wchodząc do sali, poczułem dreszcz który po chwili zniknął.

- Pana żona na chwilę obecną musi troszkę odpocząć, a dzieci również śpią. - po tych słowach z lekkim oraz miłym uśmiechem wyszła z sali.

Gdy drzwi się zamknęły, podszedłem do szpitalnej kołyski, w której zauważyłem dwójkę noworodków. To była chwila w której moje serce się zmiętoliło na ciepły miód. Urodziły mi się bliźniaki, chłopiec Noah oraz dziewczynka Nicole. . .

Uroczo sobie drzemali. Przypatrywałem się mocno ich małym, słodkim twarzyczkom. Wyglądali tak beztrosko, myślałem że zaraz z tej słodkości się roztopię. Zwróciłem wzrok na Val która spała. Podszedłem do niej i złożyłem małego całusa na jej czole. Nie zareagowała, nie dziwię się musiała się naprawdę zmęczyć. 

Wróciłem do przyglądania się moim brzdącom. To był tak uroczy widok, miałem wrażenie że zaraz zamienię się w jakiegoś jednorożca.

. . .Tak właśnie nadszedł KONIEC. . .

===============✓KONIEC CZĘŚCI 1=============

Hejka Moi drodzy! Jak już wiecie pierwsza część dobiegła końca <3 Jestem z niej mega dumna oraz dziękuję za ponad 2 tysiące wyświetleń!! Na dniach na moim koncie pojawi się 2 część pokazująca przygody Noah'a, Nicole, ich kuzynostwa oraz reszty rodziny <33

Serdecznie wam dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę czy nawet wyświetlenie. Dawało mi to ogromnej motywacji do pisania mimo że pomysłów było licho. 

Do zobaczonka w kolejnej części <33

Impossible Wish // Tony MonetWhere stories live. Discover now