Rozdział II

110 11 0
                                    

Czułam się jakby zatrzymał się czas. Przerażonym wzrokiem wodziłam między oburzoną ciocią Anną a stojącym w osłupieniu Liamem. Adalyn objęła mnie dwoma rączkami i schowała głowę w moich włosach. Niewielki pokój, który był jednocześnie przedpokojem, salonem i kuchnią, wydawał mi się teraz jeszcze mniejszy.

- Przepraszam bardzo, kim pan jest i jak pan się wyraża przy dziecku? – zapytała ostro ciocia Anna.

- Nie no sorry, w szoku jestem – odpowiedział Liam w ogóle nawet nie patrząc na to, komu odpowiada. Jego intensywne spojrzenie wbijało się prosto we mnie i uwieszoną na mnie Adalyn.

- Kto to jest? – tym razem zainteresowanie nieznajomym gościem okazała sama Adalyn. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w jej duże oczy. Uśmiechnęłam się, tak, jakby dla mnie ta sytuacja nie była niczym stresującym. Chciałam jej pokazać, że nie ma się czego bać.

- To jest wujek Liam – udzieliłam jedynej sensownej odpowiedzi jaka przyszła mi do głowy. Liam chyba doszedł do wniosku, że nie będzie zachowywał się jak dupek przy małym dziecku, więc wymusił na sobie sztuczny uśmiech i zagadał:

- No siemka, jak leci?

Adalyn jeszcze mocniej się we mnie wtuliła, a cały czas obecna w pokoju ciocia Anna stała pod drzwiami zabijając Liama wzrokiem. Starałam się uspokoić szalejące w mojej głowie myśli. Odłożyłam Adalyn na dywan, co skomentowała głośnym „nie!" i podeszłam do cioci Anny. Kobieta spojrzała na mnie z troską.

- A co tu chodzi Lili?

- Ciociu, to Liam Brown, dawny znajomy. Możesz iść do domu, ja sobie poradzę – powiedziałam. Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Opierał się o ścianę i razem z Adalyn patrzyli na siebie zaintrygowanym wzrokiem. Jakby to drugie było co najmniej przybyszem z kosmosu.

- Jesteś pewna? – zapytała ciocia nieustannie obserwując chłopaka.

- Tak ciociu, możesz iść, jeszcze raz za wszystko dziękuję – uśmiechnęłam się.

Zamknęłam drzwi za ciocią, głośno westchnęłam i się odwróciłam. Liam i Adalyn w dalszym ciągu wpatrywali się w siebie. Adalyn skrzyżowała ręce, a Liam wciąż oparty o ścinę stał z podniesioną jedną brwią. Wyraz jego twarzy wskazywał, że nieustannie analizował tę sytuację.

- Dlatego uciekłaś? – zapytał nie odrywając wzroku od mojej córeczki.

- Po części tak – odpowiedziałam podchodząc do Adalyn. Wzięłam ją na ręce.

To ewidentnie pora na kolacje, kąpiel, książeczkę spanie. Tak zawsze wyglądał nasz wieczorny rytuał. Tym razem wiedziałam, że to nie będzie takie proste. Liam nie zgodzi się przełożyć tej rozmowy, a sfrustrowana i zmęczona Adalyn nie pozwoli, żebym mogła w spokoju i bez zaburzania ciągu zdań, opowiadać.

Liam podszedł do lodówki. Otworzył ją jak gdyby nigdy nic i ewidentnie czegoś szukał.

- Nawet jednej puszki piwa – mruczał pod nosem – a no tak, zapomniałem, że dzieci nie mogą pić alkoholu.

Obdarzyłam go ironicznym uśmiechem.

- Mam 21 lat, Brown, między nami jest tylko 5 lat różnicy.

- Mentalnie dzieli nas cała wieczność, Willams – odpowiedział sztucznie się uśmiechając. Upewniłam się, że Adalyn na nas nie patrzy i z szerokim uśmiechem pokazałam mu środkowy palec. Kącik jego ust uniósł się ku górze. Włączyłam Adalyn znienawidzoną przeze mnie Świnkę Peppę i ruszyłam do aneksu kuchennego, żeby przygotować jej kanapki na kolację – nie miałam siły na nic bardziej ambitnego.

Przeznaczenie. Znajdź mnieWhere stories live. Discover now