Rozdział V

87 8 1
                                    

W drodze powrotnej do domu zastanawiałam się co jest ze mną nie tak. Widziałam Victora drugi raz w życiu, a czułam się, jakbym znała go całe życie i mogła mu zaufać. Mój ojciec zawsze powtarzał, że nie widział nigdy bardziej naiwnej osoby poza mną. Cieszył się, że to nie ja przejmę po nim firmę, bo – jak to określił – dałabym się zjeść, przeżuć i wypluć i jeszcze bym dziękowała, że to nie trwało zbyt długo. Być może tak było. Pomimo tego, co przeszłam i jak potraktował mnie ojciec Adalyn, nadal ufałam ludziom. A Victor od samego początku jawił się jako osoba, której nie da się nie ufać, tym bardziej, że byli najlepszymi przyjaciółmi z Willem, a on nie wybrałby byle kogo na przyjaciela.

Szliśmy spacerem rozmawiając na różne tematy. Victor nie chciał mnie o nic wypytywać, dał mi szansę na otworzenie się, kiedy będę gotowa. Szliśmy co chwila wybuchając śmiechem – Vitor opowiadał o stylu życia Liama, który daleko był od poprawnego. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu z zabawkami – Vic uparł się, że chce coś kupić Adalyn. Wcześniej w rozmowie wyznałam, że Ady uwielbia książeczki, więc Victor – jak to człowiek z bogatego domu – kupił ich cały karton.

Gdy weszliśmy do mieszkania, Laury już nie było. Domyśliłam się, że wróciła do żywych. Zadzwoniłam do niej. Powiedziała, że zabrała rodzeństwo i Ady na wieczorny spacer do parku. Niedługo mają wracać, więc podrzuci mi małą. Przyjęłam to za znak – mam idealny czas, żeby na spokojnie porozmawiać z Victorem. Zrobiłam na po kubku ciepłej herbaty i usiedliśmy naprzeciwko siebie przy wyspie kuchennej. Vic wpatrywał się we mnie, ale nie ponaglał. A ja zdecydowałam się opowiedzieć mu wszystko. Oczywiście z pominięciem pewnych szczegółów.

- Teraz już rozumiem i bardzo ci dziękuje, że mi zaufałaś – skomentował patrząc na mnie oczami pełnymi empatii. To, ile dobra od niego biło, mogło być porównywane tylko do dobra cioci Anny, albo mojej mamy. Po chwili ciszy odezwał się znowu.

- Wiesz, to dla mnie bardzo ważne, że wiem już co i jak. Will naprawdę za tobą bardzo tęskni.

- Właściwie powiedz mi jak go poznałeś i co on robi w Nowym Jorku – dopytywałam. Byłam wściekła na Liama, że nie powiedział mi o tym, że Will przeprowadził się tu z Filadelfii.

- Studiujemy razem. Willi też studiuje architekturę, jak Liam, z tym że Liam już kończy. Pewnie cię nie zdziwi, że chłopaki to jedni z najlepszych studentów – uśmiechnął się pod nosem.

- No akurat, że Liam to dziwi mnie bardzo – zaśmiałam się – powiedz mi Victor, dlaczego aż tak mocno zależało ci żeby poznać tę historię.

Victor wyprostował się i uśmiechnął pod nosem, jakby sobie przypomniał coś głupiego.

- Bo powiedziałaś, że masz dziecko. W mojej wyobraźni wyglądało to tak, jakby było ono Willa, skoro od niego uciekłaś. Nie wiedziałem, że odcięłaś się od wszystkich i tego, jak panicznie boisz się ojca. A jeśli twoje dziecko miało być też Willa to uznałem to za niesprawiedliwe, że on o niczym nie wie – odpowiedział i natychmiast spojrzał w kierunku drzwi, bo naszą spokojną rozmowę przerwał niemały harmider. Do mieszkania wpadła Ady i nieświadoma tego, że mamy gościa, wbiegła mi na kolana głośno piszcząc. Dopiero kiedy uświadomiła sobie, że nie jestem sama, wtuliła swoją głowę w moje włosy. Za nią weszli Daniel i Olivia głośno rechocząc. Na samym końcu sunęła Laura z miną człowieka udręczonego życiem. Kiedy zauważyła Victora zmarszczyła brwi.

- A co on tu robi? – zapytała podejrzliwym głosem.

- Przyszedł pogadać, spokojnie Laura – zaśmiałam się.

- Najpierw Liam, później on. A jego to już w ogóle widzisz drugi raz w życiu i zapraszasz do domu. Znikam tylko na kilka godzin a ty już tracisz zdrowy rozsądek – kiwała głową z niedowierzaniem. Wiktor popatrzył na nią łagodnie i uśmiechnął się.

Przeznaczenie. Znajdź mnieWhere stories live. Discover now