Rozdział III

107 8 2
                                    

Kolejnych dni nie wyróżniało zupełnie nic, tak jakby Liam Brown się nie pojawił i nie przypomniał mi o bolesnej przeszłości. Moje stare życie pozostało zamknięte i tylko ten jeden dzień, gdy go spotkałam delikatnie wszystko zaburzył. Nie miałam zamiaru tego roztrząsać. Liam poznał prawdę, a przynajmniej część tego, co się wydarzyło i zapewne to go usatysfakcjonowało, bo nie odezwał się już później. I dobrze.

Moje życie wróciło na zupełnie normalny tor: praca, powrót do domu razem z Laurą, odbieranie Adalyn od cioci Anny i reszta dnia poświęcona córce. Prawie codziennie przychodziła do nas moja przyjaciółka, dzięki której w ogóle nie czułam się samotna. Często zabierała ze sobą Olivię – swoją młodszą siostrę. Olivia była w wieku bliźniaków. Kiedy opowiadała o swoich przyjaźniach, nauce matematyki, która szła jej topornie, o wydarzeniach w szkole, zastanawiałam się czy chłopcy mają takie same doświadczenia. W mieszkaniu najgłośniej było, kiedy Laura przychodziła z Danielem. Nie wiem jak to możliwe, ale moja córka wytworzyła razem z chłopcem niemal braterską więź. Uwielbiali się, i każdą rozłąkę, mimo, że nie trwała ona więcej niż dzień, kwitowali głośnym sprzeciwem. Życie, które teraz prowadziłam było zupełnie inne, ale muszę przyznać, że mimo wszystko, było piękne.

Przygotowywałam obiad co chwilę zerkając na Adalyn układającą klocki. Miała tylko 2 lata, a ja w jej oczach widziałam mądrość, której nie przypisałabym nie jednemu dorosłemu. Pewnie dlatego, że jest moją córką i tak mocno ją kocham. Nie wiem czy każda matka idealizuje swoje dzieci, ale ja muszę przyznać sama przed sobą, że często to robię. Z zamyślenia wyrwała mnie Laura, która właśnie – jak zwykle – z pełnym impetem wtargnęła do mojego mieszkania. Na rękach trzymała Daniela, którego natychmiast postawiła obok Adalyn. Chłopiec uśmiechnął się swoim szczerym dziecięcym uśmiechem i bez zbędnych wstępów dołączył do zabawy.

Laura odwróciła się do mnie mierząc mnie spod zmarszczonych brwi.

- Dlaczego o tym, że ten typ z kwiaciarni był u ciebie w domu, dowiaduję się od mamy? – zaczęła oskarżycielsko wymachując rękami. Roześmiałam się i wróciłam do krojenia warzyw.

- Bo to nie było nic wartego twojej uwagi. Pogadaliśmy, poszedł i już się nie odezwał – wzruszyłam ramionami.

Laura nalała sobie wody i usiadła na stołku barowym.

- Co ty pieprzysz, lala. Mówimy sobie przecież o wszystkim – powiedziała już znacznie spokojniejszym głosem. Uwielbiałam to w niej: jak łatwo można było ją wyprowadzić z równowagi, tak szybko powracała do postawy łagodnego baranka. Skomplikowana osobowość. Ale za to ją tak mocno kocham.

- Nie opowiadam ci o tym, co nie miało znaczenia. Przecież nie obchodzi cię, że jakiś robak wleciał do mieszkania, a potem wyleciał. To spotkanie w ogóle nie miało żadnego znaczenia – wzruszyłam ramionami, podając jej nóż i deskę do krojenia.

- Swoją drogą całkiem przystojny robal. No ale, nadal robal – uśmiechnęła się pod nosem – Następnym razem masz mi mówić o takich rzeczach. A teraz powiedz jakie masz plany na wieczór.

- Jakie ja mogę mieć plany na wieczór? Kolacja, kąpiel Ady, książeczka , jak uśnie, pewnie poczytam książkę – dzień jak co dzień.

- No właśnie, a ja nie chcę, żebyś została kurą domową do końca swoich dni - podniosła wzrok i spojrzała na mnie poważnym wzorkiem.

- Laura, ale ja chcę. I nie żadną kurą, tylko niezależną kobietą – puściłam jej oczko na co ona przewróciła oczami.

- I chcesz być sama do końca życia?

- Ja nigdy nie będę sama. Zawsze będzie Adlyn – odpowiedziałam całkiem poważnie.

- Dupa tam, ani się obejrzysz a wyfrunie z gniazdka, a tobie zostanie tylko patrzenie na ścianę.

Przeznaczenie. Znajdź mnieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang