Rozdział IV

84 7 0
                                    

Przez chwilę wydawało mi się, że ilość wypitego przeze mnie alkoholu sprawiła, że mam omamy. Skąd wśród tych ludzi wziął się Liam Brown? Przecież to do cholery Nowy Jork. Jaka była szansa, że wpadnę na niego drugi raz i to w tak krótkim odstępie? Żadna. A przynajmniej tak myślałam do tej pory.

Oderwałam wzrok od ironicznego uśmiechu chłopaka i wzroku wyższości jego koleżanki, popatrzyłam na pozostałych. Każdy z nich był skonsternowany. Patrzyli to na mnie to na Liama i przez dłuższą chwilę nikt nie odezwał się ani słowem. Nawet Laura nie wyleciała z żadnym tekstem, po prostu obserwowała co się będzie działo.

- Skąd wy się znacie? – ciszę przerwała Dalia. Uniosła się na łokciach i czuje obserwowała nasze reakcje.

- Stare dzieje. Właściwie to już zamknięta przeszłość, co Williams? – Liam nie przestawał się ironicznie uśmiechać, za co miałam ochotę zakopać go żywcem. Piasku w końcu było tu pod dostatkiem. Uśmiechnęłam się do niego w ten sam sposób i odpowiedziałam:

- Tak, nie jestem fanką pijawek, więc wyrzucam je ze swojego życia.

Dziewczyna, którą obejmował wtuliła się do niego tak mocno, jakby bała się, żeby przypadkiem jej nie uciekł. Czerwona szminka, białe futerko i złote buty z logo Christiana Diora pasowały do niej idealnie. Bogactwo bijące po oczach w każdym centymetrze, Patrzyła na mnie niemal nienawistnym spojrzeniem, jednocześnie całą swoją postawą wyrażała swoją wyższość.

- Znaliście się? Nie obraź się skarbie, ale nie wyglądasz jakbyś pasowała do świata Liama. – skomentowała z przekąsem w głosie.

- No to prawda, zupełnie nie wygląda na popierdoloną – zaśmiał się Nick, a ja od razu poczułam do niego sympatię.

- Julia, przestań. – syknęła Dalia, po czym zwróciła się do mnie i do Laury – Wybaczcie, mówią, że rodziny się nie wybiera i to niestety prawda. Moja młodsza siostra jeszcze nie nauczyła się być miła dla ludzi.

- Też wolałabym być jedynaczką – Julia wzruszyła ramionami i znów wtuliła się w Liama. Chciało mi się śmiać patrząc na nich, bo kiedy ona starała się o każdą sekundę kontaktu fizycznego, on dotykał ją, jakby mu w ogóle na tym na zależało.

Victor uśmiechnął się do mnie, jakby chciał mnie przeprosić za zachowanie Julii.

- To masz dziecko? – zapytał.

Nigdy nie wstydziłam się Adlyn, byłam jej mamą i byłam z niej dumna, ale czułam się dziwnie, kiedy jej temat był poruszany przez osoby, których nawet nie znam. Chociaż muszę przyznać, że do Victora, Nicka i Dalii niemal natychmiast poczułam nić sympatii.

- Tak, mam córeczkę. Ma dwa latka i jest najpiękniejsza na całym świecie – mówiłam i uśmiechałam się coraz szerzej.

- Zakładam, że piękna jak jej mama – powiedział Nick na co Julia prychnęła szyderczo. Dalia niemal natychmiast spiorunowała ją wzrokiem.

- Jesteście stąd? – zapytała Dalia.

- Ja tak, a Lili z Filadelfii – odpowiedziała Laura częstując się kolejną butelką piwa.

- Z Filadelfii? To jak Liam i Will – skomentował Victor, na co ja omal nie zakrztusiłam się śliną. Czy ja się nie przesłyszałam – Will? Moje serce zaczęło coraz szybciej pompować krew. Oni. Znają. Willa. Mam tylko nadzieję, że nie postanowią mu powiedzieć z kim właśnie zawarli znajomość. Nikt, oprócz Liama, który nie przestawał się we mnie wpatrywać, nie zauważył mojej reakcji na imię dawnego przyjaciela. Dalia wysnuła słuszny wniosek.

- A! to pewnie stamtąd się znacie – zawołała zadowolona.

- W sumie Will też ma tu niedługo być – oznajmił Victor bacznie mnie obserwując.

Przeznaczenie. Znajdź mnieWhere stories live. Discover now