(5) Kłótnia

30 4 0
                                    

Pov. Francja.
Obudziłam się rano niezwykle wypoczęta.
Od razu zauważyłam że Brytanii nie ma przy mnie.
Jak zwykle.
Westchnęłam cicho i wstałam po czym ubrałam się.
Kiedy zeszłam na dół, zauważyłam, że Brytania stał przy oknie i na coś spoglądał.
Podeszłam bliżej, aby spojrzeć za okno.
Przyglądał się Polsce.
Chłopak szedł po chodniku ze słuchawkami na uszach.
Okej to już jest chyba piąty dzień kiedy Brytania tak na niego patrzy.
Po krótkiej chwili zasłonił zasłony i przymknął oczy.

- Kiedy to uczynisz? - Spytałam łagodnym jak na razie głosem.
- Co uczynię? - Spytał, marszcząc brwi.
- Przeprosisz ich- Powiedziałam lekko zniecierpliwiona.
- Spokojnie Francjo... Za jakiś czas to zrobię- Powiedział, przekręcając oczami.

Ja mu dam, przekręcanie oczami przy mojej osobie.
- Dobra, dość tego,  za jakiś czas to było tydzień temu. Zachowujesz się jak gówniarz, a już dawno nim nie jesteś! Jeśli tak długo będziesz od tego uciekać, to o wybaczeniu możesz tylko pomażyć- Powiedziałam zirytowana.

Spojrzał się na mnie i odwrócił, z zamiarem odejścia.
No mnie dzisiaj jasny szlag trafi.
Czemu akurat dzisiaj on musi być taki denerwujący.
- Tak, najlepiej mieć wszystko w dupie i sobie odejść. I to niby jest mężczyzna- Prychnełam pod nosem.
Brytania odwrócił się i po chwili zbliżył do mnie.
Spojrzał w moje oczy, lekko zdziwiony moim słownictwem.
No, ale to normalna sprawa, że się denerwuję, nie?
Nagle mężczyzna odezwał się.

- Obiecuję Ci, że to zrobię- Uśmiechnął się delikatnie, kładąc swoje dłonie na moje policzki.
- Obiecałeś również, że będziesz się bardziej interesować mną oraz dziećmi...- Powiedziałam cicho, odwracając lekko głowę.
- Nie rozumiem, o co masz do mnie problem Francjo-  Odwrócił moją głowę w swoją stronę i uniósł ją tak żebym patrzyła w jego oczy.

- Wiedziałeś, że Australia i Nowa Zelandia byli na wycieczce do swoich krajów? Tam Austi jeździł na Emu, a Zeli pobił się z kangurem i miał złamany nos? Albo Kanada rozciął sobie rękę siekierą i ja, tutaj, na tej kanapie opatrywałam mu ranę i to, że teraz ma na niej bliznę? Albo to, że Ameryka totalnie nie radzi sobie w miłości i każdy, z kim był go zostawiał? Nie, nie wiedziałeś... Nie było ciebie wtedy kiedy ja i dzieci ciebie potrzebowaliśmy... A dlatego? Bo ciąge jesteś zajęty pracą...- Weschnęłam smutno, odsuwając się lekko od niego i nadal patrząc na jego zdziwioną twarz.

- Kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś razem? Tylko ty i ja? Miałam tylu mężczyzn do wyboru, a wybrałam Ciebie. Nie zdziw się, gdy pewnego poranka nie zobaczysz mnie, tylko obrączkę i list, w którym będzie napisane, że z nami koniec- Powiedziawszy to poszłam do sypialni.
Usiadłam na łóżku obok jednego z naszych psów.

- Ohh. Co ja mam zrobić. Mi już wybaczyli. I chcę żeby Brytanii także. Naprawdę jeszcze chwila a straci ich bezpowrotnie. Jeszcze to że obiecał się nimi zająć- Powiedziałam i spojrzałam na Corgiego.
On tylko zamerdał ogonem i przytulił się do mojej nogi.
Uśmiechnełam się na ten widok.
Po chwili do pokoju wszedł Brytania.
Usiadł przy mnie i złapał mnie za dłonie.

- Francjo ja... Obiecuje że zrobię to jutro. Tylko zrozum mnie. Nie chce im patrzeć w oczy bo czuję taki wstyd. Już i tak ledwo daję radę być przy nich na spotkaniach państwowych. Czuje wtedy że zawiodłem nie tylko ich ale i 2Rp, Polskę Walczącą i Rzeczpospolitego...- Westchnął patrząc w moje oczy
Uśmiechnełam się delikatnie i przeniosłam dłonie na jego policzki.
Pogłaskałam je po czym złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
Pokiwałam głową w geście zrozumienia.

- Dobrze. Ale postaraj się to zrobić szybko. To pomoże i tobie i im-
Mężczyzna uśmiechnął się i po chwili wtulił mnie w siebie.
- Moja ukochana... Jak zawsze masz racje- Odparł przymykając oczy.
- Nawet nie wiesz jak to wszystko jest ciężkie. Mam tyle spraw na głowie. Staram się być jak najlepszy ale... Nie zbyt mi to wychodzi- Westchnął.

- Masz jeszcze czas kochanie. Uczysz się od niedawna. Rozumiem że może ci być ciężko. Problemy w firmie, sprawa z Polską i Czechami i jeszcze to... Myślę że powinieneś zrobić sobie parę dni wolnego. Chociaż od pracy. Możesz powierzyć szefowanie tam Niemcom. Chyba darzysz go zaufaniem. Prawda? - Spojrzałam na mojego męża.

- To prawda... Darze go zaufaniem ale... Czuję że w przyszłości będą z nim problemy- Burknął.
- To dobrych chłopak. Zobaczysz. Ale jak na razie nie przejmuj się tym. Chodźmy spać- Powiedziałam ziewając.
Mój mąż uśmiechnął się i położył nas na łóżku.
Przymknełam oczy i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Dobranoc... Moja ukochana- Szepnął i pocałował moje czoło.
Po paru minutach zasnełam.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneWhere stories live. Discover now