(15) Niezwykle trudny wybór.

23 4 0
                                    

Pov. Polska
Leżałem na łóżku.
Oczy miałem przymknięte.
Było już grubo po 23.
Dzisiaj po powrocie do domu ze zdziwieniem odkryłem że jest 22.
A ja byłem tam przecież od rana.
Od razu kiedy zszedłem na dół zostałem wypytany przez Węgra, Słowację i Czechy gdzie byłem przez ten cały czas.
Oczywiście pamiętałem o tym co powiedział mi dziadek dlatego też skłamałem że byłem na spacerze.
Nie dopytywali o więcej.
Byłem im za to wdzięczny bo nie umiałbym wymyślić lepszego kłamstwa.

Powoli otworzyłem oczy.
Dzisiaj działo się dużo.
Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.

Spojrzałem w stronę okna i westchnąłem cicho.
Powoli wstałem i wyszedłem na balkon.
Było całkiem chłodno jak na letnią noc.
Ale było przyjemnie.
Spojrzałem w górę.
Było dużo gwiazd.
To jest plus mieszkania przy samym lesie a nie w centrum miasta.
Tutaj gwiazdy było widzieć doskonale.
Często z mamą i PRL'em patrzyliśmy na gwiazdy.
To od niego dowiadywałem się tyle o nich.
PRL od zawsze uwielbiał wszystko co związane z kosmosem, tym zainteresowaniem także zaraził mnie.
A ja zaraziłem Adama.

Od razu w mojej głowie zobaczyłem obraz stojącego obok mnie Adasia.
Uczyłem go wtedy o gwiazdozbiorze Hydry.
Uśmiechnąłem się delikatnie na to wspomnienie po czym przymknąłem oczy.
Wiatr dobrze na mnie działał.
Momentalnie poczułem że zaczynam się robić coraz to bardziej spokojny.

Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk kroków za mną.
Od razu domyślając się najgorszego spojrzałem za siebie.
Był to na szczęście tylko Czechy.
A może aż Czechy?
W końcu czego ode mnie chce, raczej nic dobrego.
Nie miał dobrej miny.
Patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Gdzie zniknąłeś na cały dzień? Jak wróciliśmy to już ciebie nie było. I nie mów mi znowu że byłeś na spacerze- Powiedział stając obok.
Zmrużyłem lekko brwi.
Czyli Czechy mi nie uwierzył.
Wiedziałem że przyszedł tu w konkretnym celu.
- Kwestionujesz to że byłem na spacerze? - Spytałem po chwili.
- Daj spokój. Wróciliśmy godzinę po naszym wyjściu. Góra dwie. A ciebie do 22 nie było. Na pewno tyle nie spacerowałeś. Ty rzadko spacerujesz godzinę a co dopiero ponad 10. Gadaj gdzie na prawdę byłeś- Powiedział mrużąc brew.
Westchnąłem cicho.

- Byłem u Ameryki- Burknąłem spuszczając głowę.
Musiałem go okłamać.
Bo co innego mam powiedzieć?
Że byłem u dziadka, Rzesza prawie zrobił mi krzywdę ale obronił mnie mój demon stróż?
Co już samo w sobie jest dziwne.
Czechy w życiu w to by nie uwierzył.
Ja sam w takie coś bym nie uwierzył.

Czechy na początki wyglądał na zdziwionego.
Szybko na jego usta wkradł się jednak podstępny uśmieszek który nie zwiastował nic dobrego.
- Ah u Ameryki mówisz... Mów prawdę. Co tam teraz pomiędzy wami jest- Powiedział uśmiechnięty.
- Po tym... Po tym co było pod czas wojny... Jego obecność może być dla mnie troszkę dziwna- Westchnąłem drapiac się po karku.
Tu akurat mówiłem prawdę.
Dziwnie się przy nim czułem po tym wszystkim.

- Polska. Porozmawiaj o tym z nim. Przyda się to jemu jak i tobie- Powiedział łapiąc mnie za dłonie.
Nadal się uśmiechał.
Spojrzałem na niego mrużąc brwi.
Przez chwile patrzyłem się na niego po czym ponownie spuściłem głowę.
- Ja... Nie wiem czy jestem w stanie. Ameryka chyba traktował to tylko jako zapomnienie albo chwilwą przygodę- Szepnąłem przymykajac oczy.

- Skąd to niby wiesz? Jestem pewien że Ameryka gdyby wiedział że szybko zakończy się wasz związek, albo że ciebie nie kocha nie zaczynałby tego. Byłeś i jesteś dla niego ważny- Pogładził moja dłoń.
- Porozmawiaj z nim o tym- Powiedział po chwili kiedy ja nie odpowiadałem.
Ja pokiwałem głową.
- Dobrze. Kiedyś z nim  porozmawiam- Burknąłem otwierając oczy.
Nie spojrzałem jednak na niego tylko na moje skarpetki.
Teraz skarpetki w krowy wydawały się lepszym punktem mojego skupienia niż Czechy.

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneWhere stories live. Discover now