(9) On wrócił

32 4 0
                                    

Pov. Polska
Przerażony otwrzyłem oczy i od razu usiadłem.
Znowu miałem koszmar.
Znowu o nim.
- Uhhh- Usiadłem na łóżku i przetarłem mokrą od potu twarz.
Od razu po powrocie od Brytanii położyłem się do łóżka i starałem się zasnąć.
Po tym co się stało nie miałem na nic ochoty.
Całe cało miałem obolałe.
Czechy nie chce rozmawiać o tym co się działo.
Nie powiedział także o tym ani Węgrowi ani Słowacji.

Zasnąć udało mi się dopiero pod wieczór.
I akurat teraz musiałem mieć koszmar.

Powoli wstałem i leniwym krokiem poszedłem do łazienki.
Będąc tam spojrzałem na siebie w lustrze i aż się zaśmiałem.
Podkrążone od płaczu i zmęczenia oczy.
Kolory mojej flagi były wyblakłe.
Byłem wychudzony i do tego te blizny... Poprostu idelnie.
Zupełnie nie przypominałem dawnego mnie.
Wyglądałem jakbym umierał.
Co po części jest prawdą.
Potarłem swoją twarz i przymknąłem na moment oczy.

Schyliłem się i przemyłem twarz wodą.
Zimna woda działa na mnie dziwnie kojąco.
Czułem jak się rozluźniam.
Wodą którą myłem twarz była jak takie lekarstwo na koszmary które mnie dręczyły.

Przez chwilę stałem pocierając dłońmi twarz.
Westchnąłem po czym otworzyłem oczy.
Kiedy otworzyłem oczy lekko wzdrygnąłem się.
Coś koło mnie stało.
Spojrzałem powoli w górę.
Od razu poczułem jak w łazience robi się zimniej.
To był on.
Zaraz koło mnie stał Rzesza.
Nie... On nie jest prawdziwy...
Nie może być...

Na sobie miał jak zwykle mundur oraz czapkę.
Na twarzy nie miał konkretnego wyrazu.
Był... Taki jak zawsze.
Taki jak go zapamiętałem.
Zimny, nieczuły oraz tak boleśnie perfekcyjny.

- Tęskniłeś skarbie? - Ten jego zimny głos utknął mi w głowie.
Czy tęskniłem?
Oczywiście że nie.
Odpowiedzenie chwilę mi zajęło mimo że było oczywiste co odpowiem.

- Nie... Nie jesteś prawdziwy. Nie możesz być. Nie żyjesz już od ponad 78 lat- Powiedziałem a w moim głosie można było usłyszeć strach.
Mimo że starałem się brzmieć pewnie.
I czy na prawdę liczyłem te lata?
Tak.

Zobaczyłem jak jeden kącik ust rzeszy drgnął lekko.

- Czy gdybym nie był prawdziwy to czy mógł bym cię dotknąć? - Spytał a ja poczułem jak dotknął moje ramię.
Zadrżałem czując materiał rękawiczki na mojej skórze.

Odwróciłem się by odepchnąć go ale moje ręce przeleciały przez jego barki.
Otworzyłem szerzej oczy.
On nie może być prawdziwy.
Nie może.
Przecież on zginął już dawno temu.
Sam widziałem jego ciało.
To na pewno jest kolejny głupi sen.

Cofnąłem je szybko i oparłem się o umywalkę tak żeby być jak najdalej niego.
Ze strachu zacząłem wbijać palce w nadgarstek.
- Obudź się.... Obudź się...- Szeptałem cicho.
Rzesza zaśmiał się cicho i podszedł powoli do mnie.
Jedną z dłoni dotknął moją.
Od razu zabrałem ją.
Rzesza niezadowolony złapał mnie mocno za oba nadgarstki jedną ręką.

Od razu otworzyłem usta żeby krzyknąć jednak Niemiec chyba przewidział to i przycisnął wolną dłoń do moich ust.

- Cicho, cicho i tak nikt mnie nie zobaczy. Tylko ich niepotrzebnie obudzisz. A chyba wszyscy nie chcemy żeby przez ciebie byli rano zmęczeni. Racja...?- Uśmiechnął się ukazując zęby.
Przerażony wpatrywałem się w te jego czerwone oczy.
Powoli pokiwałem głową.
Może ma racje?
Lepiej żeby ich nie budzić.

Powoli się pochylił nadal wpatrując się w moje oczy
Przybliżył twarz do mojego ucha.

Zamknąłem oczy i czekałem aż mnie puści.
- No... Odpowiedz... Tęskniłeś za panem? - Zdjął ręke z moich ust.
- Nie- szepnąłem.
- Nie? - Spytał odsuwając się lekko.
- Nigdy za tobą nie zatęsknię- Odpowiedziałem starając się brzmieć pewnie.
Rzesza zaśmiał się cicho.
- Śmieszny jesteś Polaczku. Masz naprawde wielkie szczęście bo.... Nie zamierzam ci dzisiaj nic robić. Mam parę... Ważnych rzeczy do zrobienia...- Mruknął.
Poczułem jak przysunął się do mnie bardziej i przbliżył usta do mojego ucha.

- Ale spokojnie, obiecuję że potem nadrobimy te wszystkie stracone lata- Puścił mnie i tak porostu wyszedł śmiejąc się cicho.

Powoli usiadłem na podłodze opierając się o ścianę.
Wpatrywałem się tępo przed siebie.
Powoli analizowałem to co się stało.
Właśnie widziałem kogoś, komu w parę lat udało się załatwić mi traumę na wiele długich lat.
Kogoś kto dla zabawy mordował moich ludzi.
Kogoś kogo stanowczo nie powinienem więcej widzieć.

Poczułem jak do oczu cisną mi się łzy.
Po chwili zacząłem tak po prostu płakać.
Czy w takim razie nawet we własnym domu nie mogę czuć się bezpiecznie?

Siedziałem całą noc w łazience rozmyślając o tej całej sytuacji.
Dopiero nad ranem wyszedłem.
Kiedy szedłem do pokoju zobaczyłem Węgra.

Widząc mnie stanął w miejscu.
Zobaczyłem jak przeraził się widząc mnie.
Starał się jednak to ukrywać.
- Wszystko w porządku? - Spytał zdziwiony.
- T-tak, tak. Tylko... Musze wam o czymś powiedzieć...- Powiedziałem cicho i spuściłem wzrok.
- Jasne. Ogarnij się i zejdź na dół- Na jego słowa poszedłem do pokoju.
Powoli zacząłem się ubierać.
Założyłem białe dresowe spodnie i czarną koszulkę z kotkiem.
Kiedy się ubrałem zszedłem na dół.
Na dole byli już wszyscy.
Czechy i Słowacja siedzieli na kanapie a Węgier stał obok.

- Obiecujecie że mnie wysłuchacie? - Spytałem niepewnie.
- Jasne- Powiedzieli wszyscy.
Jedynie Słowacja nic nie powiedział bo aktualnie pił herbatę.
- I że mi nie będziecie przerywać? - Ponownie spytałem.
- Jezus Polsko tak. A teraz mów co się dzieje- Odparł zniecierpliwiony Czechy.
- Widziałem go- Westchnąłem
- Kogo- Spytał Czech lekko zdziwiony.
- Mnie dzisiaj rano? Ale po co o tym wspominasz? - Zapytał zdziwiony Węgry.

- Nie ciebie... Znaczy... Ciebie też ale nie o ciebie mi chodzi- Westchnąłem.
- Widziałem Rzeszę. Wczoraj jak byłem w łazience- Powiedziałem cicho.
W salonie nastała cisza.
Powoli skierowałem wzrok najpierw na Słowację, potem na Węgra a na końcu na mojego brata.
- O której byłeś w łazience? - Spytał spokojnym głosem Czechy.

- W nocy. Jakoś o drugiej czy trzeciej. Zresztą po co ci to potrzebne- Spytałem lekko zdziwiony.
- No to wyjaśnione. Przyśnił ci się a potem miałeś zwidy- Odparł Czechy i uśmiechnął się lekko do mnie.
- Czechy ma rację- Odparł także uśmiechnięty Węgry.
- C-co? Wy nie wierzycie mi? Mówię wam prawdę przecież widziałem go. Tam w łazience. Powiedział mi że tym razem mi odpuści ale następnym razem nie. No węźcie. Przecież ja wiem co widziałem. A chyba nie sądzicie że jestem jakimś wariatem- Starałem się ich przekonać coraz bardziej panikując.
Słowacja wstał i podszedł do mnie.
Położył mi rękę na czole potem na policzkach.

- Jesteś cały rozpalony. Może masz zwidy przez gorączkę- Powiedział łapiąc mnie za dłonie.
Kiedy spojrzałem przed siebie za nich zobaczyłem Rzeszę.
Przyłorzył sobie palec do ust na znak żebym nic nie mówił.
Patrzyłem na niego przerażony.

- Rzesza... Oh... To on! On tam stoi! - Krzyknełem.
Każdy odwrócił się w tamtym kierunku.
Spojrzałem na mojego brata po czym na miejsce gdzie powinien stać Rzesza.
Właśnie.
Powinien.
Ale go tam nie było.
- Ale tam nikogo nie ma- Powiedział zdziwony Czech.
- Ale on tam stał. Dlaczego mi nie wierzycie- Krzyknąłem podchodząc do miejsca gdzie stał.

- Tutaj dokładnie w tym miejscu- Patrzyłem na nich.
Miałem nadzieję że chociaż teraz uwierzą.
- Przecież nie mogło mi się to przewidzieć. Ja wiem co widziałem i wiem że tu był Rzesza! - Krzyknąłem lekko zdenerwowany.
- Polska. Może pójdziesz spać- Podszedł do mnie mój brat i złapał mnie za ręce.
Spojrzałem przed siebie i znowu zobaczyłem Rzeszę za ich plecami.
Kręcił głową po czym przestał i znów przyłożył palec do ust.
Tym razem jednak zdecydowałemnsię nie mówić o tym reszcie.
Nie chcę znowu wyjść na wariata.
- Masz racje. Źle się czuję...- Westchnąłem i przytuliłem się do niego, nadal patrząc na Niemca który teraz uśmiechał się dumnie.

Spuściłem wzrok.
Poczułem jak Czechy gładzi moje plecy.
Przez ten gest poczułem się delikatnie spokojniejszy.
- Chodź- Zaczął prowadzić mnie do mojego pokoju.
Kiedy do niego dotarliśmy położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą.
Czechy wyszedł by już po chwili wrócić z kubkiem herbaty i tabletkami.

- Ja idę. Jakbyś mnie potrzebował to zawołaj dobrze? - Spytał podając mi kubek.
Kiwnąłem głową.
Kiedy Czechy wyszedł zamknąłem oczy i zacząłem płakać.
Czułem się okropnie.
Wyszedłem na idiotę przed najważniejszymi dla mnie osobami.
A przecież nie kłamałem.
Rzesza na prawdę tutaj był.
A może...?
Może to tylko zwidy?

Nie takie szczęśliwe zakończenie- PoprawioneWhere stories live. Discover now