na dywaniku

2K 55 18
                                    

Siedziałam na tyłach samolotu pogrążona w smutku. Słuchałam najsmutniejszej playlisty jaką udało mi się znaleźć. I patrzyłam na najsmutniejszy widok za oknem. Bo czym było niebo jeśli nie miało się na nie z kim patrzeć.

Dylan nie odzywał się do mnie przez cały lot do Pensylwani A mi było z tym dobrze bo i tak nie chciałam z nim rozmawiać. Próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Co powiedzieć Vincentowi, co braciom, jak uchronić Adriena przed ich zabójczymi zamiarami. Miałam tylko nadzieję, że Vince nie podzielił się jeszcze z braćmi najnowszymi informacjami.

Dylan odezwał się do mnie dopiero pod koniec lotu.
-Hailie, zaraz lądujemy.
Mój brat widząc, że nie uzyska ode mnie odpowiedzi zrezygnowany poszedł obgadać coś z pilotem.
Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, z nikim nie miałam ochoty rozmawiać.

Gdy wylądowaliśmy od razu podjechał po nas czarny samochód z eskortą. Podróż do domu ciągnęła się, ale ja na to nie narzekałam. Po raz pierwszy nie chciałam tam wracać. Nie byłam gotowa zobaczyć tych wszystkich zawiedzionych min moich braci.

Dojechaliśmy do rezydencji a moje serce zrobiło fikołka. Dylan wysiadł pierwszy i powiedział do mnie tylko, krótkie
-Chodź.
Drzwi otworzyła nam Anja z szerokim uśmiechem na ustach. Mi do śmiechu nie było.
W salonie czekali na nas bliźniacy, nie byli źli czy zdenerwowani co znaczy, że jeszcze się nie dowiedzieli.
Ale widząc moją zapłakaną twarz mina im zrzedła.
-Hailie co się stało.- spytał Shane zmarwionem głosem.
Dylan prychnął.
Shane kątem oka zerką na niego ale szybko przeniusł wzrok na mnie.
-Ojciec przyjechał- wtrącił się Tony dosyć wesołym głosem jak na niego.
Wtedy pierwszy raz się odezwałam.
-C-co...
-No, nas też to zdziwiło ale w sumie to fajnie, nie?
Uśmiechnęłam się lekko.
-Mówił, że chce z Tobą rozmawiać?
Z całych sił usiłowałam się nie rozpłakać. Już chyba wolałam by to bliźniacy dowiedzieli się pierwsi bo ich reakcji bałam się mniej niż ojca.

Wtedy na schodach stanął Vincent. Obrzucił mnie lodowaty spojrzeniem, ale to pobijało wszystkie dotychczasowe. Wyrażało czystą wściekłość jak u Dylana. Czułam jak bym zaraz miała rozsypać się w pył.
-Hailie do gabinetu, teraz.- fuknął Vincent i poszedł na górę nigdzie nie widziałam Willa co znaczyło, że albo mam niewyobrażalne szczęście, że go tu niema albo wielkiego pecha bo może czekać w gabinecie. Z tego co kiedyś powiedział mi Adrien, Will może być najmniej zadowoloną osobą, która dowie się o naszej relacji.

Bliźniacy wyglądali na mocno zdziwionych ale co się dziwić w końcu Vincent nigdy nie mówił do mnie takim tonem. Mam wrażenie, że do żadnego z nich nigdy nie mówił z taką ostrością.
-Ktoś mi wyjaśni co tu się dzieję?!- przerwał ciszę Tony lekko już rozdrażniony.
-No właśnie.- wtrącił się Shane.
Dylan odezwał się Przede mną
-Chętnie powiem wam co robiła nasza kochana siostrzyczka w Barcelonie.- powiedział z wściekłością.
Nie miałam siły już się z nim kłócić dlatego zrezygnowana powoli zaczęłam iść po schodach. Chciałam to odwlec jak najpóźniej w czasie ale w końcu stanęłam przed drzwiami do gabinetu Vincenta.

Wzięłam trzy wdechy po czym pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Od razy zauważyłam Vincenta na swoim fotelu. Ale niestety po jego prawej stronie ujżałam też Willa, który patrzył teraz na mnie wzrokiem pełnym wściekłości i zawodu. Ale najgorszy w tym wszystkim był ojciec który chodził po całym gabinecie gdy mnie dostrzegł zatrzymał się koło Vinca i posłał mi pełne żalu spojrzenie, które tak jak wszystkie pozostałe wyrażało złość.
Przełknełam śline.
-Siadaj Hailie- powiedział Vincent wskazując ręką na fotel na przeciwko niego. Na nogach jak z waty powoli podeszłam do biurka i zajęłam miejsce. Wiedziałam, że Vincent zaraz zacznie najgorszą rozmowę w moim życiu i nie myliłam się.
-Chce wiedzieć Hailie czy to co mówił Dylan o tobie i Adrienie Santanie przez telefon jest prawdą?
Ledwo zauważalnie skinełam głową.
-Hailie co ci strzelił do głowy.- wtrącił się wściekły Will z czego Vincent nie był zadowolony.- zabije go przysięgam.
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-Królewno dlaczego? Przecież kazaliśmy ci trzymać się od niego z daleka.- powiedział ojciec z żalem w głosie. Po czym westchnął i dodał już ostrzej- Zajebie gnoja.
-Czekajcie.- wtrącił Vince nie zadowolony z tego, że mu przerwano.
-Hailie złamałaś zasady. Nie posłuchałaś się nas. Spszeciwiłaś się mi. Wyraźnie zabroniliśmy ci kontaktu z Adrienem.
-Wiem Vince.... Ale ja...- chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Od kiedy to trwa i jak się zaczęła wasza relacja?- Vincent wyraźnie podkreślił ostatnie słowo.
Już otworzyłam usta by coś powiedzieć ale żadne słowa nie przechodziły mi przez gardło.
-Odpowiedz.- zniecierpliwił się Camden.
-To... zaczęło...się na balu. Tym charytatywnym, który ja organizowałam. Adrien podszedł do mnie i poprosił o rozmowę... I na początku nie chciałam się zgodzić ale on powiedział, że w płaci więcej pieniędzy na fundacje więc się zgodziłam i poszliśmy do takiej salki i... on mi powiedział, że coś do mnie czuje...i uklękną Przede mną.
Vince wtrącił się
-Uklęknął?!
Skinełam głową.
-Kontynuuj.
-I dał mi tydzień na odpowieć czy chce z nim mieć relacje. Po dziesięciu dniach pszyleciał do Barcelony po odpowiedź a ja się zgodziłam. Poszliśmy na kolację i rozmawialiśmy o tym jak to ma wyglądać i było całkiem miło.
Will przewrócił oczami.
-Po tym spotykaliśmy się coraz częściej i nasza relacja rozwinęła się...
To tyle...
Vincent milczał przez chwilę po czym spytał
-Przespaliście się ze sobą?
Milczałam dłuższą chwilę po czym skinełam głową.
-Ta...tak.
-Cudownie- wtrącił Will którego twarz była już cała czerwona. Widać było, że mógłby zabić Adriena gołymi rękami.
Ojciec tylko westchną.
-Królewno... a czy zmusił cię do czegoś?
Pokręciłam głową i już miałam się odezwać ale Vincent mi przerwał.
-Dotkną cię bez mojej zgody. Złamał zasady organizacji i poniesie tego konsekwencje.
Wtedy coś we mnie się obudziło.
- Nie Vincent... proszę... on nie zrobił nic złego.- wydukałam cała zapłakana.
- Nie spytał mnie o zgodę Hailie. Nie tolerujemy w organizacji takiego zachowania i Adrien doskonale o tym wie.
-Ale ty byś..się nigdy nie zgodził.
-Oczywiście, że nie. Nie pozwolę byś zmarnowała sobie życie.
-Ale to moje życie i to czy je zmarnuje powinno zależeć odemnie.
Vince westchnął.
-Kiedyś zrozumiesz Hailie, że robię to dla twojego dobra.
Myślałam, że wyjdę z siebie.
-Ty nie wiesz co jest dla mnie dobre. Całe życie tylko mi czegoś zakazujesz lub nakazujesz mam tego dość. Mam 22 lata A czuje się jak dziecko które nabroiło i musi siedzieć na dywaniku!
- Nie podnoś na mnie głosu Hailie.- warkną na mnie Vincent.
-Jeśli chcesz mi zniszczyć życie proszę bardzo ale odpuść Adrienowi. Proszę... ja sama tego chciałam. Zawsze mogłam mu odmówić ale się zgodziłam, więc to też moja wina. Proszę odpuść mu a zrobię co chcesz...
Powiedziałam zapłakana.
Will parsknął.
-Naprawdę nie widzisz Hailie jak on Tobą zmanipulował. Zawiodłem się malutka.
- To ty mną manipulujesz! Tak to jesteś kochanym bratem ale gdy tylko nie podoba Ci się jaka kolwiek moja decyzja od rozu stajesz po przeciwnej stronie!
-Dosyć!- wrzasnął Vincent.
-Pszemyśle sobie to co powiedziałaś Hailie ale póki co nie widzę innego rozwiązania niż zawiadomienie pozostałych członków organizacji.
-Vince... Proszę...
Vincent nie odezwał się.
Po chwili nie mogłam już wytrzymać dlatego wstałam z fotela z zamiarem wyjścia.
-Jeszcze nie skończyłem.
Odwróciłam się z powrotem do Vincenta.
-Od tej pory studiować będziesz tutaj w Pensylwanii a mieszkać będziesz w tym domu gdzie będę mógł mieć na Ciebie oko. Teraz możesz iść.

Wybiegłam z gabinetu cała zapłakana nie wiedząc jeszcze co czeka mnie na dole...





Zakazana Miłość W Świecie Zasad(A.S&H.M)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu