bolesna prawda

1.9K 56 28
                                    

Kolejne dni mijały tak samo. Od rana do wieczora leżałam w łóżku, jedynie raz na jakiś czas schodząc do kuchni po coś do jedzenia. Nie jadłam z braćmi posiłków a Vincent o dziwo nie kazał mi tego robić. Nie rozmawiałam z nikim. Jedynie Maya, która postanowiła zostać wraz z Montym w rezydenci odwiedzała mnie czasami. Raz przyszedł do mnie Dylan ale na tychmiast kazałam mu wyjść. Nie chciałam go nawet słuchać, nie po tym co zrobił. A widok jego z Martiną jeszcze bardziej łamał mi serce.

Leżałam na łóżku tak jak w  poprzednich dniach kiedy do mojego pokoju weszła Martina. Ona nawet do końca nie wiedziała co się stało, żyła informacją, że po prostu zerwałam z chłopakiem co było jej na rękę bo już od dawna chciała mnie zeswatać z Alexem.
-Hailie rusz się z tego łóżka. Idziemy na bankiet.
-Bankiet? Przecież niedługo i tak wasze przyjęcie zaręczynowe.- zapytałam zdziwiona.
-No tak ale to ma coś wspólnego z jakąś wielką zbiórką w fundacji.
-Nigdzie nie idę.- wymamrotałam.
-No chodź nie możesz wiecznie leżeć w łóżku.
-Nie Martina.
-No chodź proszę przecież chodzi o fundację. Zawsze ją ochoczo wspierałaś.
-No tak ale...
-Nie ma żadnego ale, rusz się, jedziemy do sklepów po kiecki.
Westchnełam zrezygnowana i podniosłam się z łóżka.
-Niech ci będzie ale robię to tylko ze względu na fundację.
-Okej, chodźmy.

Nienawidziłam zakupów z Martiną podczas gdy ja kupiłam swoją sukienkę jakieś dobre dwie godziny temu, Martina wchodziła już chyba do dziesiątego sklepu.
-Ta jest bardzo ładna.- powiedziałam gdy Martina pokazała mi kolejną sukienkę do przymieżenia.
-O każdej tak mówisz.
-Bo wszystkie są ładne.- jęknełam ze zmęczeniem.
-No niech Ci będzie. Wezmę tą.
-Cudownie możemy wracać?
-Tak.

Gdy wróciłam od razu pobiegłem do pokoju się szykować bo przez Martine została nam godzina. Nie chciałam isć na ten bankiet. Wogule nie chciałam nigdzie wychodzić ale postanowiłam, że pojadę tam na godzinę i wrócę.
Dlatego przebrałam się w swoją czarną suknię sięgającą do połowy uda. Zrobiłam makijaż i
wyprostowałam włosy. Choć w środku czułam się zepsuta i wykończona to z zewnątrz wyglądałam obłędnie. Korektor zrobił swoje i zakrył moje wory pod oczami.

Gdy zeszłam na dół reszta braci stała już w salonie. Dowiedziałam się, że jutro po bankecie wszyscy mieli rozejść się w swoje strony a mi to nie przeszkadzało. Starałam się na nich nie patrzeć chodź czułam ich wzrok na sobie. Na szczęście tym razem nie zamierzali prawić mi komplementów. Dobrze wiedzieli, że i tak się do nich nie odezwę. Jedynie z Shanem wymieniłam może dwa, trzy słowa podczas tych wszystkich dni. Zauważyłam również Maye i Montiego a Martina właśnie schodziła ze schodów.

Poszliśmy do garażu.
-Hailie jedzie ze mną i z Willem.
Prychnełam pod nosem na wypowiedź Vincenta. Zapewne chciał mi jeszcze prawić kazania podczas podróży. Oczywiście miałam rację.

Will podczas jazdy próbował mnie zagadywać ale nie odpowiadałam mu. Nie słuchałam również zabardzo monologu Vincenta. Miałam gdzieś to co do mnie mówił. Nie chciałam go widzieć na oczy.

W końcu zjechaliśmy w uliczkę, która nie była zbyt tłoczna. Zjechaliśmy na parking po czym wysiedliśmy i skierowaliśmy się do środka.

Bankiet już trwał od rozu zabrałam się za odszukanie jego.

Nie pojawił się...

Nie mogłam mu się dziwić. Miałam tylko nadzieję, że to nie wina Vinca lub organizacji.

Podeszliśmy do stolika gdzie była już reszta rodziny i co mnie zaskoczyło Alex ale nie chciałam sobie teraz zawracać tym głowy. Usiadłam na krześle i od razu wzięłam kieliszek z winem od kelnerki. Moim planem na ten wieczór było wygłosić krótkie przemówienie po czym nawalić się winem by nie myśleć, bo bankiet teraz kojarzył mi się tylko z jedną osobą, po czym pojechać do domu.

Po moim przemówieniu zebrałam kilka pochwał od zebranym po czym skierowałam się z powrotem na moje miejsce. Po drodze jednak podeszłam do kelnerki po mój drugi tego wieczora kieliszek. Już planowałam usiąść gdy koło mnie zjawił się Alex.
-Hej Hailie.
-Cześć Alex.
-Słuchaj chciałem z Tobą porozmawiać.- powiedział zmieszany.
-O-okej. A co Ty tu wogule robisz? Spytałam bo Alex nigdy nie uczestniczył w takich wydarzeniach.
-Martina mnie zaprosiła.

Na jasne Martina. Kiedyś ją udusze.

-To o czym chciałeś porozmawiać?- spytałam. Traciłam cierpliwość. Lubiłam Alexa ale ostatnio wolałam przebywać sama ze sobą i z nikim nie rozmawiać jeśli nie ma takiej potrzeby.
-A no bo...ja...muszę ci o czymś  powiedzieć.
Zaczęłam się bać.
-No więc...
Chciałam zachęcić go do mówienia.
-Ja... kocham Cię Hailie.- powiedział natychmiast przecierając dłońmi twarz.
Wmórowało mnie. Co prawda Alex zachowywał się czasami dziwnie ale nigdy nie podejrzewałam, że może coś do mnie czuć. Wiedziałam, że mu na mnie zależy bo również mi zależało na nim ale ja nic do niego nie czułam. I myślałam, że na tym polu się rozumiemy. Jednak myliłam się. Jednak jego wyznanie nic nie zmieniło bo ja wciąż kochałam kogoś innego. I za szybko się to nie zmieni o ile wogule będę potrafiła kiedyś o nim zapomnieć w co bardzo wątpię. Szkoda mi było Alexa ale nie mogłam odwzajemnić jego uczuć dla tego postanowiłam nie robić mu złudnej nadzieji.
-Alex ja...Zawsze mi na tobie zależało i jesteś dla mnie ważny ale... jako przyjaciel.
Widziałam ból w jego oczach ale, nie on musiał przyjąć to do wiadomości, dlatego kontynuowałam.
-Ja... kocham kogoś innego i prawdopodobnie zawsze będę. Nie chce żebyś wstydził się swoich uczuć do mnie bo pewnie był byś idealnym chłopakiem tylko ja już znalazłam tego kogoś. I zrozumiem jeśli nie będziesz chciał utrzymywać ze mną kontaktu bo może być ci ciężko ale przemyśl to.
Alex patrzył na mnie z bólem ale nie mogłam nic zrobić, zastanawiał się chwilę po czym powiedział.
-Nie mogę Hailie. Nie mogę się z Tobą przyjaźnić bo tylko będę cierpiał.
Czułam łzy na moich policzkach bo nie chciałam tracić Alexa był moim najlepszym przyjacielem. Odszedł a ja stałam osłupiała. Wtedy to do mnie dotarło, bolesna prawda. Tak naprawdę straciłam wszystkich. Braci, Adriena miłość mojego życia, a teraz jeszcze najlepszego przyjaciela. Czułam, że już tego nie wytrzymuje, nagle rozmowy ludzi stały się za głośne, muzyka drażniła moje uszy a obraz  przed oczami zaczoł mi się rozmazywać.

Wybiegłam z sali przez główne drzwi. Gdzieś mingnął mi bój brat Vincent. Biegłam dalej aż w końcu zatrzymałam się na środku ulicy nie mogłam zaczerpnąć oddechu dopiero wtedy zauważyłam, że padał deszcz. Zamknęłam oczy próbując oderwać się od świata zewnętrznego

Wtedy usłyszałam czyjś spanikowany krzyk wołający moje imię. Od razu go rozpoznałam dlatego zaczęłam się rozglądać. Ale jedyne co dostrzegłam to rozpędzone czarne auto jadące prosto na mnie.








Zakazana Miłość W Świecie Zasad(A.S&H.M)Where stories live. Discover now