3. Brzeg

162 20 0
                                    



(Nie chcę wiedzieć co zrobicie Nathanowi po tym rozdziale. Ale zasłużył, więc zrozumiem)

*****

— Nathan, zabijemy się!

Parsknąłem śmiechem, widząc minę Rosalyn. Nie mogłem stwierdzić, które z nas było bardziej rozbawione. Przeniosłem wzrok na sklepowy wózek, w którym właśnie jechaliśmy. Chwilę później ponownie przecięliśmy się spojrzeniami.

Pochwyciłem do ręki butelkę szkockiej i upiłem z niej ogromny łyk. Czy właśnie zmierzaliśmy na spotkanie z morderczą fontanną, a ja sam zapomniałem jak zahamować wózkiem?

Cause baby now we got bad blood. You know it used to be mad love. So take a look at what you've done. Cause baby now we got bad blood, hey! — Uszło z ust wesołej Rosalyn.

Zanim zdążyliśmy zareagować, wylądowaliśmy w fontannie. Zamiast krzyczeć z bólu lub zimna, oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Nie wiem jakim cudem udało nam się wyjść z fontanny. Zupełnie przemoczony, w dłoni trzymałem szkocką oraz telefon Rosalyn, z którego leciała jedna z piosenek Taylor Swift.

— Nathan! Odbiło ci?!

Skołowany, uniosłem swój wzrok. W naszym kierunku właśnie zmierzała dobrze znana mi rudowłosa.

Cholera.

Rosalyn kolejny raz się roześmiała. Gdy złapała mnie pod rękę, kolejny raz się zatoczyliśmy i bezwiednie opadliśmy na asfalt. Kiedy uniosłem swoją głowę i spotkałem się z wściekłym spojrzeniem pewnej blondynki, szeroko się uśmiechnąłem.

Now we got problems. And I don't think we can solve'em — zaśpiewałem w stronę brunetki, która leżała obok mnie.

*****

Dwadzieścia cztery godziny wcześniej

— A gdybyś miał córkę, to jakbyś ją nazwał?

Spojrzałem na Rosalyn i wykrzywiłem twarz w obudzeniu.

Parsknęła śmiechem i z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, chwyciła za rączkę swojej walizki. Ruszyłem za nią i skierowałem się do samochodu. Wsadziliśmy swoje walizki, a następnie wróciliśmy do mojego mieszkania.

Mieliśmy spędzić w nim ostatnią noc, a potem udać się do Vancouver. Na samym początku obawiałem się, że ta podróż może być dla mnie ciężka, ale chyba miałem to gdzieś. Aktualnie w ogóle się tym nie przejmowałem.

— Chyba ich nie lubisz, co? — Prychnęła, opierając się o kuchnną wyspę. — Ale załóżmy, że byłbyś człowiekiem. Jakbyś ją nazwał?

Postanowiłem nie odpowiadać na jej pytanie, tylko wygodnie ułożyć się na kanapie. Rosalyn miała to do siebie, że czasami bywała zbyt odklejona. Zasypywała mnie gradem bezsensowych pytań, podczas gdy ja kochałem ciszę i spokój.

— Czemu nie pijesz? — Kolejne pytanie padło z jej ust. Uniosła w górę swoją szklankę ze szkocką.

Zdecydowanie ograniczyłem alkohol, ponieważ po nim traciłem kontrolę. Wtedy do mojej głowy wpadały wspomnienia, o których wolałbym nie pamiętać. Piłem jedynie od czasu do czasu. Jedynie dla smaku.

— Jak się zachowasz, gdy ich spotkasz?

A jak miałbym się zachować? Są mi zupełnie obojętni. Chociaż nie, nienawidzę ich. Nawet przez myśl nie przeszła mi możliwość tego, że nasze relacje mogły być poprawne. Najchętniej wymazałbym ich wszystkich ze swojego życia. Zdecydowanie będzie pomiędzy nami za dużo złej krwi.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now