9. Drugi

159 18 0
                                    


To co, wracamy do publikacji i czytania?
Następny: za tydzień
*****


Gdy przetarłem swoje oczy, głośno się roześmiałem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, szczęśliwie orientując się, że byłem we własnej sypialni. Ściągnąłem z siebie szary koc i ostrożnie wystawiłem nogę na zewnątrz, dotykając przy tym jasnej podłogi. Kolejny raz się roześmiałem. Zdecydowanie mam coś nie tak z głową. Po chwili wstałem z wygodnego materaca, orientując się, że dalej miałem na sobie jedynie bokserki, w których położyłem się spać. Dzisiejsza noc była dość ciężka, przez co czułem się niewyspany. Postanowiłem zrezygnować z porannego prysznica i po prostu się ubrać. Postawiłem na wygodne szare dresy oraz białą koszulkę. Poczułem głód, który ścisnął mi żołądek, więc uznałem, że pasowałoby jednak coś zjeść.

Byłem bardzo otępiały, dlatego wszystkie bodźce docierały do mnie o opóźnieniem. Z przykrością sobie uświadomiłem, że czeka mnie ogrom pracy przy biurku. Ostatnio trochę zaniedbałem firmę, co odbiło się sporym echem na produktywności mojej marki. Cieszyłem się jedynie z tego, że otwarcie baru poszło całkowicie po mojej myśli.

Otworzyłem drzwi do pokoju, a następnie przeszedłem przez krótki korytarz.

— Rosalyn, nawet nie zgadniesz jaki miałem powalony sen — burknąłem z uśmiechem, wchodząc do kuchni.

Rozdziawiłem usta, gdy zorientowałem się, że mój sen właśnie siedział na kanapie i oglądał jakiś serial. Rosalyn spojrzała na mnie przepraszająco. Musiałem kilkukrotnie zamrugać, aby zorientować się, że to wszystko faktycznie miało miejsce.

— Siema, Nate. — Miły męski baryton dotarł do moich uszu.

— Nie pytaj mnie o to — wycedziła Rosalyn, unosząc ręce w geście obronnym.

I właśnie wtedy przed oczami miałem jedynie ciemność. Moje ciało bezwiednie opadło na salonowe płytki.

*****

— Chyba się obudził. To już trzeci raz!

— Och, Rose, przesadzasz. Zawsze mogły być cztery razy, nie?

Szybko zamrugałem, nabierając przy tym nerwowe oddechy. Dopiero wtedy dotarło do mnie to, że wcale nie śniłem. Ten cały galimatias faktycznie miał miejsce. Co tu się do cholery działo?

Podniosłem się do siadu, otrzepując ze spodni kurz. Nade mną nachylała się zmartwiona Rosalyn oraz rozbawiony... Nathan? Zupełnie nic z tego nie rozumiałem. Widziałem wiele popieprzonych rzeczy, jednak nic nie mogło równać się z tym. To jest za dużo nawet jak dla mnie. Przy pomocy tego drugiego udało mi się usiąść na kanapie. Na szczęście był na tyle pomocny, że podał mi torebkę z krwią na wzmocnienie. W tamtej chwili zwierzęca krew była dla mnie najpyszniejszym napojem.

— Musimy pogadać — orzekł brunet siedzący obok mnie. Wydawał się pogodny i niezbyt przejęty tym, że prawie kopnąłem w kalendarz. — Nie chciałem cię przestraszyć, Nate.

— Co tu się, do cholery, dzieje? — Czułem, że mój głos był nieobecny. Jakby zupełnie nie należał do mnie. Nie pomagało również to, że chłopak brzmiał zupełnie tak jak ja.

— To dość skomplikowane, ale spróbuje ci wyjaśnić. Jestem tobą, Nate. — Wstał z kanapy i podszedł do kuchni, aby wyciągnąć z jednej z szafek butelkę szkockiej oraz szklanki. Nalał zawartość butelki do szklanek i ruszyłem w moją stronę. Ponownie usiadł obok mnie, po czym podał mi szkocką. Sam zaczął pić z drugiej szklanki.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now