Prolog

318 38 5
                                    



Wyszedł z biura powolnym krokiem. Doskonale wiedział, że czekała go długa podróż przez zakorkowane ulice. Westchnął więc, ale bez zbędnego ociągania wsiadł do samochodu. Droga dłużyła mu się w nieskończoność, a on sam myślał, że zaraz wyjdzie z samochodu i dotrze w wyznaczone miejsce na piechotę. Był poirytowany, zmęczony oraz głodny. Cieszyła go jedynie wizja spędzenia czasu z ukochaną, która już od kilku minut czekała na niego w restauracji.

Kiedy w końcu udało mu się zaparkować przed budynkiem, prawie zapomniał o małej torebce, która spoczywała na fotelu pasażera. Pochwyciwszy ją do rąk, zatrzasnął za sobą drzwi, a następnie udał się do budynku. Mieścił się na obrzeżach miasta, dlatego nie stało przed nim wiele samochód. Rzucił mu się w oczy jednak samochód z przyciemnianymi szybami. Na chwilę zawiesił na nim wzrok, ale szybko się otrząsnął.

Dostrzegł ją od razu po wejściu. Wyglądała na odrobinę zdenerwowaną. Z uśmiechem podszedł do stolika, który zajmowała i natychmiast pocałował ją w czoło.

— Już myślałam, że cię coś zjadło. — Nerwowo się roześmiała.

— Przepraszam, kochanie, były straszne korki — odparł, siadając naprzeciwko niej. — Wybrałaś coś?

— Zastanawiałam się — burknęła, chwytając do rąk menu — nad... sama nie wiem. Może ty coś wybierzesz?

Kolejny raz posłał jej szelmowski uśmiech, a potem nachyliłem nad kartą. Doskonale wiedział, że jego narzeczona była wybredna, ale wcale go to nie zrażało.

Kilka chwil później drzwi do restauracji ponownie się otworzyły. Odruchowo odwrócił się za siebie, aby dostrzec mężczyznę, który właśnie kierował się do jednego ze stolików.

— Ten to dopiero pała entuzjazmem — zażartowała kobieta.

— Każdy korposzczur wygląda właśnie w taki sposób — sarknął. — Dlatego od początku powtarzałem, że własna działalność to podstawa.

Nie chciał zbyt długo mu się przyglądać, dlatego powrócił wzrokiem do menu.

Przez kolejne kilkanaście minut żywnie rozmawiał ze swoją narzeczoną, delektując się przy tym wyśmienitym jedzeniem. W pewnej chwili kobieta oznajmiła, że musi wyjść do toalety. Z braku laku ponownie zaczął rozglądać się po wnętrzu budynku. Nie wyróżniało się niczym szczególnym. Było raczej nudne i monotonne, a wiszące na ścianach mroczne obrazy raczej nie sprawiały, że to miejsce można było nazwać przytulnym. Mimo tego restauracja cieszyła się sporym zainteresowaniem. Zazwyczaj. Bo tamtego dnia świeciła pustkami.

Pomimo że siedział odwrócony, poczuł na swoich plecach palące spojrzenie. Z lekką obawą, odwrócił się, aby przyjąć na siebie ciężar pustych oczu mężczyzny siedzącego kilka stolików dalej. Spojrzenie było brudne, intensywne oraz deprawujące. Nerwowo przełknął ślinę, nie rozumiejąc, dlaczego obcy mężczyzna wzbudzał w nim pewnego rodzaju strach. A gdy na jego telefon przyszła wiadomość, nieznacznie się wzdrygnął. Bez namysłu odblokował urządzenie.

Nieznany: daję ci dziesięć minut, znasz adres

Nie miał żadnych wątpliwości, od kogo przyszła owa wiadomość, jednak postanowił ją zignorować, ponieważ do stołu powróciła jego narzeczona. Gdy po kolejnych paru minutach nadal z nią rozmawiał, mężczyzna siedzący w rogu restauracji wstał z miejsca i wyszedł z budynku.

W końcu mógł odetchnąć z ulgą. Nie na długo. Telefon zawibrował kolejny raz.

Nieznajomy: dziesięć minut właśnie minęło, drogi Samie.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now