20/07*

139 20 2
                                    



Tamtego dnia pani Hammond wyglądała na zmartwioną. Siedziałam przed nią i właśnie malowałam farbami po płótnie kwiaty, o których namalowanie mnie poprosiła. Zupełnie się na tym nie znałam i nie miałam zdolności artystycznych, więc nawet nie liczyłam na to, że wyjdą jakkolwiek przyzwoicie. Przez dłuższy czas staruszka siedziała cicho, jednak w końcu postanowiła zabrać głos.

— Powiedz mi skarbie — burknęła z uśmiechem w moją stronę. — Jak się czujesz? Wyglądasz na trochę przemęczoną. I jak z wynikami? Wiesz już, czy się dostałaś?

Nieznacznie się uśmiechnęłam, przez chwilę przecinając się z nią wzrokiem.

— Dostałam — skinęłam głową. Kiedy staruszka już otwierała usta, żeby zapewne mi pogratulować, postanowiłam szybko dodać: — Ale nie wiem, czy nie popełniłam błędu. Chyba powinnam wybrać inne miasto. Chociaż nie wiem, w końcu mam tutaj Lucasa, babcię i dziadka i chyba nie powinnam w ogóle myśleć o tym, żeby ich zostawić.

Wydałam z siebie westchnięcie, po czym odłużyłam na bok pędzel. Przetarłam wierzchniem dłoni swoje czoło, po którym zaczęły spływać kropelki potu. Nie wiem, co było w tym tak niezwykle zabawnego, że pani Hammond zaczęła śmiać się w niebogłosy.

Jasne, że wiem. Miałam na ręce farbę. Myśl, Haley, myśl czasami.

Natychmiast zmyłam jej resztki ze swojego czoła papierowym ręcznikiem.

— Dlaczego wcześniej się nie chwaliłaś? — spytała z wyczuwalną pretensją. — Staruszka chciałaby wiedzieć, co dzieje się w życiu jej ulubienicy.

Pani Hammond była dla mnie niczym druga babcia, mimo że znałyśmy się zaledwie kilka miesięcy. Obdarzyłam ją lekkim uśmiechem, wzruszając przy tym ramionami.

— Być może to nie jest dla mnie jakiś super ważne — skwitowałam, ponownie chwytając do ręki pędzel.

— A co do miasta — zaczęła po chwili. — Myślę, że powinnaś wyjechać. Nie zrozum mnie źle, kwiatuszku, uwielbiam cię. Chociaż czasami mam ochotę cię udusić, zwłaszcza wtedy, kiedy rekwirujesz mi butelkę z koniakiem — westchnęła, co zdołało mnie rozbawić. — Ale musisz robić to, na co masz ochotę. Jesteś jeszcze młoda i masz przed sobą całe życie. Nie powinnaś patrzeć na swoją rodzinę, przyjaciół czy kogokolwiek innego. Nie żeby oni nie byli ważni, ale chyba mnie rozumiesz, prawda?

Skinęłam głową, nic nie dodając.

W ostatnim czasie polubiłam się z ciszą, więc nie miałam nic przeciwko temu, że ona pomiędzy nami zapadła. Na całe szczęście nie była niezręczna. Po kilku minutach, które spędziłyśmy na wzajemnym posyłaniu sobie uśmiechów, w końcu postanowiłam ją o coś zapytać.

— Czy ja jestem dobra?

Kobieta po moim pytaniu parsknęła śmiechem, co zbiło mnie z tropu.

— Czy dobra? Przewspaniała, skarbie. Dlaczego w ogóle o to pytasz?

Ponownie odłożyłam pędzel na bok, jednak tym razem postanowiłam wstać od sztalugi i z założonymi rękami podejść do okna.

— Wszyscy wokół mi to powtarzają, ale ja to widzę trochę inaczej — westchnęłam. — Mam wrażenie, że ostatnio nie robię nic dobrego i zamieniam się w egoistkę. Wiem, co zaraz powiesz, ale się z tobą nie zgodzę. To, że przyjdę dwa razy w tygodniu na wolontariat wcale nie czyni mnie dobrą.

— Dwa razy na ten. — Kolejny raz szczerze się roześmiała. Postanowiłam w końcu zblokować z nią swoje spojrzenie. — Kolejne dwa spędzasz u pchlarzy, a w weekendy dajesz korki gówniarzom i nawet nie bierzesz za to pieniędzy. Co mogę ci powiedzieć, Haley? Jesteś bardzo dobra, ale przy tym też głupiutka. W ogóle o sobie nie myślisz. Kiedy ostatnio dobrze się wyspałaś? Kiedy zabrałaś samą siebie na randkę? Jesteś nastolatką, musisz więcej korzystać z życia!

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now