4. Wschód

234 21 6
                                    


(Zostaw coś po siebie <3)

W poniedziałek czekało mnie spotkanie u notariusza, dlatego niedzielę postanowiłem spędzić na pracy. Rosalyn gdzieś zniknęła, co w zasadzie było mi na rękę, bo nie musiałem słuchać jej pieprzenia. Otworzyłem srebrnego laptopa i zacząłem uzupełniać raporty. Uniosłem głowę dosłownie na sekundę, gdy wyczułem w pokoju obecność Theodora. Nie miałem okazji z nim jeszcze porozmawiać, ale nie byłem pewny, czy w ogóle chciałem o czymś z nim gadać.

— Nie wiem co powiedzieć — odrzekł po chwili. Stanął ze mną i wpatrywał się w ekran laptopa. — Co robisz?

— Pracuję — burknąłem krótko.

Poczułem, że skanuje wzrokiem niemal każdy fragment mojego ubioru. Musiał być zdziwiony, że niegdyś wiecznie chodzący z bluzach wampir, teraz miał na sobie biały golf i eleganckie spodnie. Sam Theodor również się nieco zmienił. Nie wiedziałem czym mogło być to spowodowane, ale zdecydowanie wyglądał mniej zdrowo niż kiedyś.

— Masz pracę? — dopytywał. Wyjdź stąd. — Czym się zajmujesz? — Gdy odpowiedziała mu głucha cisza, lekko westchnął. — Nate, słyszysz mnie? — W odpowiedzi jedynie skinąłem głową. — Nie rozumiem pewnych kwestii, wiesz. Nie wiem też jak mógłbym z tobą rozmawiać, bo szczerze powiedziawszy wyglądasz na zirytowanego. Półtorej roku dla wampira to prawie tyle, co nic, ale mam wrażenie, że strasznie się zmieniłeś. — Oparł się o moje biurko plecami, jednak ja nadal nie posłałem mu żadnego spojrzenia. — Blokujesz przede mną swoje myśli.

Dopiero wtedy zdecydowałem się odwrócić swoją głowę. Czy ten kutas naprawdę chciał wejść do mojej głowy?

Jednym co wyniosłem z Yakimy, była umiejetność blokowania swoich myśli, której prywatnie nauczył mnie Bruce'a. Po tych miesiącach weszła mi w krew na tyle, że używałem jej praktycznie na co dzień. Jednak nadal czasami dało się z nich coś odczytać.

— Przepraszam — odrzekł po chwili. — Nie powinienem był wchodzić do twojej głowy. Ja po prostu próbuję cię zrozumieć, Nate. To wygląda tak, jakbyś nas nienawidził, a my totalnie nie ogarniemy czemu. No i po co upozorowałeś własną śmierć? I Bruce tak po prostu pozwolił ci wyjechać? Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? Nate, proszę, powiedz cokolwiek.

Może byłoby mi go szkoda, gdyby nie fakt, że go nienawidziłem. Tylko nerwowo zacisnąłem szczękę, licząc w myślach do piętnastu. A gdy już się uspokoiłem, znowu przybrałem obojętną minę.

— I nie rozumiem czemu siadłeś tak na Haley. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo cierpiała. Wszyscy cierpieliśmy. Ale ona przez rok praktycznie nie wychodziła z domu. Jak mogłeś jej to zrobić, Nate? — Jego ton był pewny wyrzutu i złości.

— Jestem zajęty pracą — odrzekłem po chwili, aby w końcu go spławić.

— I co?

— I gówno, kurwa. Wyjdź stąd.

Nie miałem pojęcia czy wpływ na zmianę w moim zachowaniu miał fakt, że powietrze w Vancouver mieszało mi w głowie, czy może fakt, że całkowicie mnie już powaliło. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że to po prostu było zasługą moich śmiertelnych wrogów. Czyli mojej ukochanej rodziny. Oni dosłownie wyciągali ze mnie wszystko to, co najgorsze.

A gdy myślałem, że nie poradzę sobie z Theodorem, drzwi do mojego pokoju ponownie się otworzyły, a w ich progu stanął... no właśnie, kto to w ogóle był?

— Will? — Posłałem przelotne spojrzenie w stronę Theodora. Brunet niepewnie uniósł w górę jedną z brwi. — Szukałeś mnie?

Tak, proszę. Idźcie już sobie.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now