13. Moreau

142 19 0
                                    


KOCHAM TEN ROZDZIAŁ!!!!!!

Chyba byłem na to wszystko zbyt trzeźwy. Zdecydowanie. Przede mną właśnie stał Erick Cooper, mój ukochany były sąsiad z nieco sadystycznymi zapędami, który kilka lat temu z zimną krwią próbował mnie zamordować.

Robi się coraz ciekawiej.

— A co to za grobowe miny? Przecież wróciłem z martwych! — Roześmiał się mężczyzna.

Bez żadnego ostrzeżenia usiadł na kanapie i nonszalancko założył jedną z nóg na drugiej.

Potrzebuję szkockiej. Może być nawet bez lodu.

Chyba czegoś nie rozumiem — odparłem skołowany. Uniosłem w górę swoją dłoń i wskazałem palcem na mężczyznę przyodzianego w czarny płaszcz. — Wy to widzicie? Chyba ostatecznie mnie coś popierdoliło — burknąłem, kładąc jedną z dłoni na swoim czole.

Clara stała przede mną niczym wryta. Chyba nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Theo najpierw spojrzał na mnie, potem na Coopera, potem znowu na mnie i kolejny raz na mężczyznę. Erik wydawał się zupełnie niewzruszony naszą reakcją. A najgorsze w tym wszystkim wcale nie było to, że kilka lat temu doszczętnie zniszczył moją psychikę czy nawet to, że powinien wąchać kwiatki od spodu. Najgorsze było to, że Erick był jednym z nas.

— Ducha zobaczyliście? — Roześmiał się ciemnowłosy.

— To nawet zabawne — przyznałem po chwili. Mężczyzna od razu spojrzał na mnie z niezrozumieniem. — Jak na wybitnego łowcę wampirów przystało, skończyłeś jako jeden z nas. Brawo, Erick. Od zawsze wiedziałem, że jesteś błyskotliwy trochę inaczej.

Mężczyzna postanowił puścić moją uwagę koło uszu. Przetarł swoją twarz rękami i wydał z siebie ciche westchnięcie.

Musiałem przyznać, że wyglądał znacznie lepiej niż kiedyś. Jego zmarszczki wydawały się o wiele mniejsze niż dotychczas, a krzywy do tej pory nos, teraz wyglądał niemal nienagannie.

Zastanawiało mnie jedynie to, dlaczego właśnie siedział na mojej kanapie. Dlaczego on, do chuja, w ogóle żył. Po jego ataku, Miles oznajmił mi, że się nim zajął. No i jak widać — zajął, jednak chyba nie tak, jak mógłbym to sobie wyobrażać.

Chyba wykopię jego zwłoki i pośmiertnie mu naklepię. Cholerny Miles James.

Mam propozycję, Nathanie. Czy jesteś zainteresowany współpracą? — spytał, łagodnie się do mnie uśmiechając.

— Nie, pierdol się — odparłem bez namysłu.

Clara posłał mi spojrzenie pełne uznania, a Theo cicho parsknął. Erick nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Ale czego mógł się spodziewać? Tego, że obalimy razem flaszkę i powspominamy stare czasy?

— Właśnie to w tobie lubię, Nathanie — odparł, siląc się na uśmiech. — Masz silny charakter. To się ceni.

Niemal natychmiast przewróciłem oczami. Miałem ochotę po prostu stamtąd wyjść i utopić się w przypadkowym jeziorze. O dziwo jego widok nie wywołał we mnie jakiegoś większego szoku. Owszem, byłem zdziwiony jego obecnością, ale szczerze powiedziawszy, to miałem go gdzieś. Już dawno przepracowałem to, co wydarzyło się pewnej jesiennej soboty.

W swoim życiu przeżyłem o wiele więcej dziwnych sytuacji. Chyba byłem już na to nieźle uodporniony.

— Nie skusi cię nawet butelka szkockiej?

Od razu zacisnąłem usta w wąską linię. Grał nieczysto.

— Nie skusi go! — fuknęła rozzłoszczona Clara. — Jak to możliwe, że ty w ogóle żyjesz? I czego znowu od nas chcesz? — Wściekle wyrzuciła swoje ręce do góry.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now