6. Pustka

200 25 3
                                    

Ostatnio jestem bardziej aktywna na tiktoku, więc serdecznie tam zapraszam </3

Kolejny rozdział pewnie już w nowym roku.

Jeżeli zostawisz coś po sobie, to będzie mi baaaardzo miło!

*****

Plan był prosty.

Szóstego sierpnia miałem pożegnać się z Vancouver i wrócić do Yakimy. I z uwagi na to, że plan był prosty, musiałem zostać w tym cholernym mieście nieco dłużej. Ostatecznie zdecydowałem, że dam sobie miesiąc. Tylko miesiąc.

Bo co w moim życiu mógłby zrobić miesiąc? Dwudziestego siódmego sierpnia już mnie tutaj nie będzie, prawda? Dwudziestego siódmego sierpnia zamknę całą swoją przeszłość w jakimś kartonie i zostawię go pośrodku strachu swojej podświadomości. Stojąc w przestronnym mieszkaniu, zastanawiałem się nad tym, czy podejmuję dobrą decyzję. Zawiesiłem na jednej ze ścian kalendarz i zacząłem po nim kreślić. Dwadzieścia dziewięć dni. Zamierzałem spędzić je wyłącznie na pracy i porządkach w barze. A co do samego baru — nie miałem pojęcia ile mogła trwać ta cholerna deratyzacja. Wydałem na nią majątek, ale nie żałowałem każdego dolara.

Z nikłym uśmiechem rozejrzałem się po mieszkaniu. Czyli to będzie moja jaskinia na najbliższe cztery tygodnie?

Mieszkanie mieściło się na najwyższym pietrze podstarzałej kamienicy, która z kolei znajdowała się dosłownie kilka kroków od mojego baru. Miało dwie osobne sypialnie, ponieważ miałem zamieszkać w nim z Rosalyn. Mały korytarz ciągnący się od drzwi wejściowych prowadził do sporych rozmiarów salonu. Sam salon robił na mnie niemałe wrażenie. Z pewnością moim ulubionym elementem tego pomieszczenia były ogromne okna dachowe, które zajmowały sporą część sufitu. Na jednej ze ścian wisiał telewizor, a pod drugą stała granatowa kanapa. Naprzeciw niej znajdował się stolik kawowy, a obok — dwa fotele w kolorze kanapy. Gdzieś w kącie pokoju stał jakiś kwiat, którym prawdopodobnie był kaktus. Znaczy na pewno. Znaczy chuj wie tak szczerze. Byłem pewny, że długo się im nie nacieszymy, gdyż za kilka dni zdechnie. Raczej nie byłem zapalony ogrodnikiem czy innym botanikiem.

Nad kanapą wisiał obraz z panoramą Vancouver. Na pierwszy plan oczywiście wysuwał się most oraz góry otoczone lasami. W tle migały światełka miasta. Nie byłem jakimś koneserem sztuki, ale ten obraz wyglądał chyba całkiem okej. Chwilę później przeniosłem swój wzrok na ciemnobrązowy puchowy dywan. Doskonale pasował do kremowych ścian oraz jasnych płytek, którymi była wyłożona podłoga. Z salonu można było łatwo przejść do kuchni, ponieważ pomieszczenia były połączone wyspą kuchenną. Granatowe szafki idealnie współgrały z kanapą, a brązowe dodatki z dywanem. Łazienka wyglądała jak zwykła łazienka. Na szczęście miała zarówno wannę, jak i prysznic, co było dla mnie błogosławieństwem, ponieważ byłem nieodwracalnie zakochany w wannach. Sypialnia Rosalyn jakoś bardzo mnie nie obchodziła, więc nawet do niej zerknąłem.

Za to moja sypialnia z pewnością stała się moim ulubionym pokojem. W niej również znajdowały się ogromne okna dachowe, przez które doskonale widziałem rozpościerające się nade mną niebo. Byłem pewny, że leżenie na łóżku i spoglądanie w gwiazdy stanie się moją grzeszną przyjemnością. Sam pokój był naprawdę spory. W zasadzie to wielkością był zbliżony do salonu, co zupełnie mi nie przeszkadzało, bo lubiłem duże przestrzenie. Również miał jasne ściany oraz jasne płytki. Pod łóżkiem mieścił się kolejny dywan, mający ten sam kolor, co ten w salonie. Łóżko także było większe niż to w moim pokoju w rezydencji. Było również nieco wyższe i zdecydowanie bardziej wygodne. Nad nim również wisiał jakiś obraz, ale zdecydowanie brzydszy niż poprzedni. Trzeba go gdzieś schować, zdecydowanie. Ciemnobrązowa szafa z lustrami zajmowała praktycznie całą jedną ścianę. W wolnej przestrzeni obok szafy znajdowały się drzwi do pokoju. Na ścianie przed moim łóżkiem wisiała drugi telewizor, jednak już nieco mniejszy. Ubolewałem nad tym, że w pokoju nie było biurka, ale uznałem, że chuj i jakoś sobie z tym poradzę.

My Reborn - TOM IIWhere stories live. Discover now