2

94 8 5
                                    


Cornelius

Mama czyta moje podanie do Harvardu, a ja w tym czasie kończę swój esej na angielski. Kartkówka z historii poszła mi nieźle, co nie jest już żadną nowością. Pani Aldona poinformowała mnie już, że wystartuję w olimpiadzie historycznej. Dyrektorowi powiedziałem, że na kartkówkę zakuwałem całą noc, a prawda jest taka, że poświęciłem tylko jakąś godzinę swojego cennego czasu, aby resztę wieczora spędzić przed laptopem grając w The Sims 4. Zgadza się, The Sims 4 to mój kolor czerwony, odnotowany jako ważne. Gdyby tylko motherlode było dostępne w prawdziwym życiu, życie byłoby lepsze. Choć na status materialny nie narzekam.

— Nie wiem, po kim jesteś taki mądry, ale na pewno nie po mnie. — podsumowuje Margaret Green, która pomimo swoich czterdziestu trzech lat i kilku zmarszczek na twarzy, dalej wygląda jak nastolatka.

— Powinnaś znać odpowiedź, stokrotko! — krzyczy tata z drugiego pokoju. Prawdopodobnie przyrządza na kolację swoje popisowe tosty z serem. Szefem kuchni w tym domu co prawda jest moja mama, więc jeśli ojciec chwyta się za gary, to prawdopodobnie musi umierać z głodu.

— Jesteś bystry, Corneliusie — zwraca się w moją stronę, odkładając kartki papieru na biurko — Twój ojciec już mniej. Dlatego idę się upewnić, aby przypadkiem nie spalił kuchni. Kocham cię, skarbie.

Daje mi szybkiego całusa.

— Ja ciebie też kocham, mamo. 

Okazywanie uczuć przychodzi mi naturalnie. Może to dzięki moim rodzicom, którzy zawsze uświadamiali mnie, że jestem dla nich najważniejszy i upewniali się, że czuję się kochany. Nauczyłem się, że uczucia są potrzebne. 

Rozkładam się na dwuosobowym łóżku, mimo że śpię na nim tylko ja. Jest dopiero dziewiętnasta, a ja padam z nóg. Zamykam oczy i choć przez chwilę napawam się tym stanem relaksu. Zapomniałem powiedzieć mamie, że dziś znowu odwiedziłem gabinet dyrektora, ale oni zdążyli się do tego przyzwyczaić. Obydwoje stoją w mojej. Mama nieraz przekonywała mnie, abym zmienił szkołę ze względu na obowiązujące tam zasady, ale zawsze odmawiałem. Zasady zasadami, ale poziom Yorkshire Hill w ciągu każdej minionej minuty wzbijał się na sam szczyt. Cztery lata temu przysięgłem sobie, że wytrzymam te wszystkie bzdury o Jezusie, seksie przedmałżeńskim i ogniu piekielnym, ponieważ jestem gejem. Jestem dobry w dotrzymywaniu obietnic.

Czuję, jak jedną nogą jestem już po drugiej stronie. Chcę przełożyć także drugą i odpłynąć do znanej wszystkim wattpadowym pisarkom krainy Morfeusza, ale dźwięk przychodzącej wiadomości powoduje, że dostaję silnych drgawek. 

Kurwa mać.

Przewracam się na drugi bok i chwytam za telefon. Godzina, która uśmiecha się do mnie na ekranie blokady wybija mnie z jakiejkolwiek równowagi. Jakim cudem jest już dwudziesta druga trzydzieści?

Czyli jednak spałem.

Pod spodem widzę powiadomienia z grupy na Instagramie. 

Komitet Organizacyjny w Yorkshire Hill 
(KOwYH)

Założycielką tego czatu jest nikt inny, jak moja przyjaciółka June. Jednak to nie ona jest osobą, która najczęściej się na nim udziela.

Miranda Jones
Jutro - czwarta lekcja

Sala nr 55. Widzę was wszystkich.

Cholerna Miranda. Nie raz musiałem wysłuchiwać zrozpaczonych opowieści June, kiedy ominęło mnie jedno spotkanie komitetu, na którym Miranda nie przestawała się rządzić. Jest zwykłą członkinią, nie ma nawet żadnych nadzwyczajnych praw. Jej głos jest tyle samo wart jak każdej innej osoby. Czyli jest wart niczego, bo to June ma największy wpływ. Jeśli przewaga będzie po stronie dziesiątki osób, a June będzie miała inne zdanie – adiós, serdeńki. June Fletcher może robić cokolwiek jej się podoba, może powiedzieć "zamknij się, to nie ty sprawujesz tu władzę", bo jest głową całej grupy. Ale nie powie, bo jest zbyt miła. Każdy lubi June, lecz Miranda zawzięcie walczy, aby pewnego dnia zepchnąć ją stronu i zaklepać go tylko dla siebie.

JESUS SEES EVERYTHINGWhere stories live. Discover now