8

32 6 1
                                    


Cornelius

To już dziś. Olimpiada historyczna, na którą wszyscy czekali – a reprezentantem jestem ja. Najgorsze jest to, że nie czuję żadnego wsparcia. Od ostatniego wydarzenia na Komitecie, żadne z moich przyjaciół nie odezwało się do mnie. 

Zamiast chodzić po korytarzach Yorkshire Hill, spaceruję po Brighton College. Jest tu o wiele bardziej żywo. Jeśli zestawić te dwa licea to Yorkshire Hill zdecydowanie wyróżnia się schludnym, a zarazem eleganckim wystrojem. W Brighton College postawili na bogactwo. Być może tym właśnie chcą pokazać dominację. 

— Zaczekaj tu — odzywa się profesor Aldona Stake, zatrzymując mnie przy najbardziej rozpoznawalnym miejscu Brighton College – ogromnego forum, znanego z wysokich kolumn niczym w starożytnej Grecji — Idę pomówić z dyrektorem i zapytać o konkretną salę. 

Kiedy znika, szybko wyciągam telefon w celu sprawdzenia godziny. Za piętnaście dziesiąta. Otwarcie sali zbliża się wielkimi krokami. Już chcę schować z powrotem go do nowiutkiej teczki, ale moją uwagę przykuwają dwa powiadomienia.

Od: Mama
Kochamy Cię, synku!!! Pokaż im, jak to robią Green'owie!!

Uśmiecham się pod nosem, ale nie jest to konkretnie to, przez co postanowiłem gapić się w wyświetlacz.

Od: +605-475-6961
Po tym wszystkim co ci opowiedziałam, postanowiłeś zaprosić go na chatę?

Ta wiadomość nieco mnie zadziwia. Na myśl przychodzi mi tylko jedna osoba, która mogła ją napisać, ale nie mam już czasu, aby dowiedzieć się, czy moje przypuszczenia pokrywają się z prawdą, bo..

— Pan Cornelius Green, przedstawiciel Yorkshire Hill. Wszyscy, wraz z pana opiekunką, czekają na pana w sali o numerze pięćdziesiąt.

Co za wstyd. To nie pierwszy raz, kiedy moje nazwisko rozbrzmiewa z głośników szkolnych, ale nigdy nie działo się to w Brighton College. Gdzie, do cholery, jest profesor Stake? Zostawiła mnie tu samego i kazała czekać.

W ekspresowym tempie chowam telefon i biegnę schodami w dół, poszukując sali pięćdziesiąt. 

***

Szczerzę się przez cały powrót do domu. 

Jako pierwszy ze wszystkich uczestników oddałem cztero-stronnicowy arkusz. Wychodzi na to, że albo jestem mądry albo jestem debilem. Nie ma nic pomiędzy. Większość pytań, które się tam pojawiły, przerobiłem z Nicholasem. Dopiero uświadamiam sobie, że gdyby nie on, prawdopodobnie wyszedłbym upokorzony.

W autobusie jest cicho, co nie jest niczym nowym. Starszy kierowca wolno prowadzi pojazd, a ja zastanawiam się, jakim cudem nie walnął jeszcze na zawał.

Zakładam słuchawki i włączam losowe odtwarzanie z mojej playlisty. Pada na "Cruel Summer" , mojego ulubionego hitu z lat 80. Słońce świeci mi prosto w twarz. Może nie powinien był zajmować miejsca przy oknie.

W drugiej minucie piosenki przypominam sobie o tajemniczej wiadomości, którą otrzymałem kilka minut przed olimpiadą.

Do: +605-475-6961
?

Wysyłam jeden znaczek od niechcenia. Na odpowiedź nie muszę długo czekać.

Od: +605-475-6961
Domyślasz się chociaż, z kim wymieniasz wiadomości?

Bez wahania piszę krótkie Victoria, a następnie zmieniam nazwę kontaktu.

Od: Victoria

Słyszałam, co się stało w sali 55. Miranda Jones i jej chłoptaś dali ci kopa w dupę.

Do: Victoria
Skąd masz mój numer? Czego ode mnie chcesz?

Od: Victoria
Mam dostęp do wszystkich numerów naszych uczniów.

Nie zapominaj, kogo przyjaciółką jestem. Z całego serca tego żałuję.

Do: Victoria
Nie odpowiedziałaś na drugie pytanie.

Od: Victoria
Nicholas z chęcią ci odpowie.

Na tym kończy się nasza nie za krótka konwersacja. Zdążyłem odsłuchać już jakieś trzy piosenki, a nawet znalazłem się na przystanku autobusowym w Yorkshire. Całe szczęście, że niedaleko mam swój dom.

Dziesięć razy upewniam się, że niczego nie zgubiłem, i wychodzę z autobusu, mówiąc ciche "do widzenia" do kierowcy. Nie jestem pewien, czy w ogóle mnie usłyszał. 

Wysilam się jeszcze na jedną wiadomość do Victorii, ale dziewczyna nie odpisuje. A zresztą, co mnie to interesuje? Berkshire miał mi tylko pomóc w olimpiadzie, nie interesują mnie jego perypetie miłosne z Victorią-Eleanor Lynn. Niech nawet nie próbują mnie w to mieszać.

Przechodzę przez furtkę i dzwonię dzwonkiem. Mija chwila, kiedy mój tata zdąża doczłapać się do drzwi i mi je otworzyć. 

Myślałem, że zastanę go uśmiechniętego i zadowolonego. Okazuje się, że jest nie w takim humorze, w jakim go sobie wyobrażałem. Robi mi miejsce, abym mógł przejść przez próg, ale nic nie mówi. W domu panuje napięta atmosfera.

Po chwili zjawia się mama. Jest tak samo wściekła jak mój tata. 

Co tu się, do cholery, dzieje?


JESUS SEES EVERYTHINGWhere stories live. Discover now