Cornelius
Słyszę, jak ktoś uparcie próbuje mnie dogonić. Idę prosto, aby wydostać się z tej szkoły raz na zawsze. Właśnie teraz przestała liczyć się dla mnie jakakolwiek frekwencja, wzorowe zachowanie i celujące stopnie. Pieprzyć tę olimpiadę. Uczniowie Yorkshire Hill nie zasługują, bym ich reprezentował.
— Stój, Green — Moje nazwisko wybrzmiewa z ust dobrze znanej mi osoby. Nie mam zamiaru się zatrzymywać, jestem już blisko drzwi wyjściowych. Wystarczy tylko zejść ze schodów. Przyspieszam kroku — Powiedziałem, stój!
Miranda Jones to wiedźma. "Jakim, prawem, chodzisz jeszcze do tej szkoły, co?!" Mocne słowa jak na kogoś, kto nie jest w stanie zdać połowy przedmiotów bez przekupienia dyrektora.
Kiedy stawiam stopę na pierwszym schodku, czuję mocne szarpnięcie za ramię. Odwracam się. Wtedy mój wzrok pada na Nicholasa Berkshire'a trzymającego w ręku kilkaset kartek zszytych ze sobą. Nie jestem w stanie wyczytać ani jednego słowa, bo druk wygląda, jakby napisany był w Wordzie czcionką o rozmiarze 9.
— Czego ode mnie chcesz? — wybucham. Nicholas łapie mnie za ramiona.
— Uspokój się, Green.
— To już drugi raz z rzędu, kiedy mówisz do mnie po nazwisku — Usadawiam dłonie na jego ramionach, by sprawnym ruchem się od niego odepchnąć. — Przyszedłeś się ze mnie ponabijać? A może powiesz swojemu sta...
— Zamknij się, do cholery — syczy pod nosem — Jeśli ktoś zauważy nas razem, będę miał problemy.
W głowie zapala mi się czerwona lampka. Dlaczego miałby mieć problemy tylko przez rozmowę ze mną? Bo nie jestem posłusznym hetero chłopcem? Przysięgam, że Yorkshire Hill to najgorszy z możliwych wyborów, do jakiego się zgłosiłem. Po czasie zaczynam żałować, że nie wybrałem Mountain G. Tam przynajmniej czułbym się w jakimś stopniu wolny.
Następuje dłuższa chwila ciszy, oboje gapimy się na siebie z otwartymi ustami. Pierwszy raz nie wiem, co powiedzieć.
— Chcesz wiedzieć, co to jest? — macha mi przed twarzą stosem spiętych dokumentów. Kiwam głową. — W porządku, ale nie tu.
— To jakiś pakt z diabłem? — pytam, mając nadzieję, że zrozumie mój humor.
— Jeśli jeszcze raz powiesz coś podobnego, osobiście zaprowadzę cię do gabinetu dyrektora. Z tego co wiem, to chyba twoje ulubione miejsce w tej szkole.
Prycham w odpowiedzi. Zastanawia mnie, dlaczego nie używa zwrotu "ojciec" w stosunku do dyrektora Charlesa Berkshire'a.
— Gdzie mnie prowadzisz? — zauważam, że podążam za nim po schodach w dół.
— Do biblioteki.
Tak, tak, tak. Zapowiada się arcyciekawy dzień.
***
— Zjadłbym coś — stwierdzam zupełnie poważnie, na co zdziwiony Nicholas otwieram usta.
— Nie jesteśmy tu po to, żeby jeść — burczy pod nosem, rozsuwając krzesło. Nasza biblioteka jest ogromnych rozmiarów. Wyposażona jest w dwadzieścia stanowisk komputerowych z dostępem do Internetu, a właśnie teraz siedzimy przy jednym z nich.
— Po co nas tu przyprowadziłeś? — obserwuję, jak próbuje uruchomić przeglądarkę internetową, aby wpisać do niej następującą frazę.
Olimpiada historyczna Brighton College czerwiec 2023
YOU ARE READING
JESUS SEES EVERYTHING
Teen FictionKatolicka szkoła, a w niej Nicholas Berkshire, który ma status równy księciu. Dla Corneliusa nie jest to żadna nowość, że syn najbardziej konserwatywnego dyrektora placówki w Yorkshire, stawiany jest na równi z samym Jezusem. Cornelius Green spodzie...