Rodział 2

119 16 1
                                    

Perspektywa Maki

Wsumie sama nie wiedziałam czemu ich stalkuje byłam zadowolona, że chociaż oni coś osiągneli. Nie zastanawiając się dłużej wyłączyłam laptopa i poszłam zrobić kolację. Niestety tą czynność musiał mi przerwać dźwięk dzwoniącego telefonu, oczywiście musiałam odebrać, bo co gdyby to był telefon z pracy?
-Halo?-powiedziałam do telefonu
-Dobry wieczór, dzwonię z ulicy Kaizuha jestem sąsiadem Pani Nizume. Dostała ona poważnego ataku padaczki, dlatego w natychmiastowym tępie, zaraz po udzieleniu pomocy zadzwoniłem po karetkę. Pani mama już jest w drodze do szpitala na ulicy Toruski, sądziłem, że jej córka powinna wiedzieć co się stało i musi Pani przyjechać do szpitala.- opowiedział całą sytuację sąsiad mojej mamy, jeżeli dobrze pamiętam nazywa się Eroki.
-D..dziękuję za informację, już się zbieram by do niej pojechać. Miłego wieczoru.- Powiedziałam dalej zaszokowana wcześniej powiedzianymi informacjami.
Gdy tylko usłyszałam pożegnanie po drugiej stronie telefonu rozłączyłam się i szybko wybiegłam z domu by wziąść do samochodu. Nigdy nie sądziłam, że ten stary grat jest w stanie jechać 98km/h, chociaż w tym momencie było to dla mnie jak najbardziej na plus. Gdy tylko zaparkowałam swój samochód nieopodal szpitala, szybko podbiegłam do wejścia. Kolejna rzecz która mnie powinna zdziwić- moja forma jest okropna. Jednak wiedziałam to od dawna i nie była to dla mnie niespodzianka. Wchodząc do poczekalni starałam się wydobyć jak najwięcej informacji o mojej mamie, jednak jedyne czego się dowiedziałam, że leży w sali 108. Gdy tylko zostałam powiadomiona, że moja mama jest przytomna wstałam jak poparzona i pobiegłam do drzwi z numerem 108.

Perspektywa Yamady

Aizawa jest w drodze do szpitala, przez tego dziwoląga nomu, taki bochater jak on prawie zmarł. Naprawdę dalej nie dowierzam, że takie wydarzenie miało prawo wydarzyć się na teren ćwiczeń takiego liceum jak U.A. naprawde ta wiedza mnie dobija. Gdy tylko dostaliśmy informację od Iidy, który jak na pierwszoklasistę bardzo dobrze poradził sobię z zachowaniem zimnej krwi, naprawdę to było godne podziwu. Jak dotarłem na miejsce zdarzenia byłem zszokowany, jakby mi nogi w ziemię wrosło. Patrzyłem z daleka na mojego przyjaciela, który był nieprzytomny od razu, potrzebne służby się nim zajęły. Poprosiłem ich abym jechał z nimi, oczywiście niechętnie się zgodzili, są jednak zalety bycia pro-hero. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce kazali mi zaczekać w poczekalni, naprawdę cierpliwość nie była moją mocną stroną. W trakcie mojego czekania gdy tylko wywoływali inne numerki niż 110 szlag mnie trafiał. Czekałem tu od momentu kiedy wywołali numer 97, 75, 106, 108, i jeszcze jakieś ale ich nie pamiętam. Naprawdę w tym momencie chciałem tylko krzyczeć, nie byłem wstanie nic zrobić. Nareszcie usłyszałem ten numer. 110 Wybiegłem do sali a tam zobaczyłem mojego zabandażowanego przyjaciela.
-Aizawa my friend ty żyjesz!!-zacząłem krzyczeć tuż nad jego uchem.

_____________________________________

Dzisiaj taki króciutki rozdział, akcja rozwinie się w dalszych rozdziałach tej ksiązki. Zachęcam do daleszego czytania i zostawiania ☆,ponieważ zachęcają mnie one do dalszego pisania!!
xoxo Loya

475słów

"𝗡𝗶𝗴𝗱𝘆 𝗻𝗶𝗲 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝘇𝗮 𝗽𝗼𝘇𝗻𝗼" 𝗔𝗶𝘇𝗮𝘄𝗮 𝗦𝗵𝗼𝘁𝗮Where stories live. Discover now