Puszysty śnieg

6 1 0
                                    

Weszłam do pokoju. Chłopaków już tu nie było. Poszli na śniadanie. Postawiłam poduche na ziemi obok łóżka i uchyliłam lekko okna żeby był dopływ powietrza. Zostawiłam wode przed poduchą i zostawiłam ptaka w pokoju. Byłam pewna że zwierze będzie sie stresować i będzie chodzić po pokoju, weszłam do toalety i opatrzyłam siniaki i zadrapania. Zmieniłam rzeczy bo tamte były brudne od piachu. Westchnełam cicho, poczółam sie troche jak kilka lat temu jak uciekałam i zawsze miałam na skórze rany. Uśmiechnełam sie lekko, gdy włączyłam pralkę i wyszłam z toalety. Nagle drzwi do pokoju sie otworzyły. Chłopacy wrócili z śniadania. Czyli już po śniadaniu, westchnełam cicho i zdałam sobie sprawę że dzień bez śniadanie tylko z obiadem i kolacją.

Niko wystraszył sie ptaka na poduszce- co to ma być!?

Co tu robi dziki ptak...?- spojrzał na mnie Ivan.

Um...skaleczył sie- mruknełam cicho

Uch...wiesz że to nie jest dobry pomysł? A co z twoim śniadanie?- usiadł na łóżku i chwycił sie za czoło Ivan.

Westchnełam cicho wiem...mruknełam. Usiadłam przy ptaku i przyglądałam mu sie, okazało sie że miał tylko nadbite skrzydło. A że ptaki szybko zdrowieją to wystarczą mu co najmniej 4 dni.

Dobra...choćmy już bo zaraz mamy paint balla.- wyszedł z pokoju Jeffrey. Niko wziął swój strój który zapomniał i poszedł za Jeffreyem.

Ivan spojrzał na mnie troche poddenerwowany- ponosisz za niego pełną odpowiedzialność, wiesz o tym nie?

Tak...-mruknełam cicho i wyszłam z pokoju chwile puźnij niż Ivan.

Zanim zamknełam drzwi do pokoju, spojrzałam na wianek Ivana który wczoraj mu zrobiłam. Leżał na pułce nocnej obok naszego łóżka. Kwiaty już powoli robiły sie suche. Opuściłam lekko głowe i zamknełam drzwi. Na paint ballu, ustawialiśmy grupy, zawsze mogliśmy je zmienić albo grać solo. Tak przynajmniej nam powiedziano. Wyjaśniono nam jak sie zachowywać na terenie, i jak używać maszyny do kulek. Dali nam ubrania moro które miały nas zabezpieczyć od jakich kolwiek większych siniaków, choć i tak one będą dość duże. Byłam w grupie z Ivanem, Niko i Jeffreyem. Jeffrey obmyślił nam plan i gdy tylko weszliśmy schowaliśmy sie w umuwione miejsce.

Teraz tak, tam jest główna część czyli środek. Nie będzie łatwo sie tam dostać i bronić tej wieży. Jeśli chcemy szybko wyeliminować przeciwników musimy być ostrożni i szybcy. - powiedział Jeffrey

Dostańmy sie do tamtego punktu- wskazał Niko.

Ivan wychylił sie zza zasłone i spojrzał czy nikogo niema, udało nam sie tam dostać z czego prawie oberwałam. Potem zaczełam sie strzelanina. Co chwile wychylaliśmy sie i strzelaliśmy. Ivanowi udało sie zbić 2. Trzęsły mi sie troche ręce. Miałam wrażenie że na swoich rękach mam krew rodziców. Nie bałam sie krwi ale bałam sie że znowu kogoś strace. Mimo że to tylko gra i byliśmy zabezpieczeni kaskami i innymi sprzętami. Jednak mój umysł był pogrążony w wspomnieniach i ledwo wiedziałam co sie dzieje. Nagle Ivan przykucnął przy mnie.

Co ty robisz Kuro!? - wkurzył sie całkiem. - czemu nic do tej pory nie zrobiłeś?

Spojrzałam na niego i troche sie opamiętałam.

Nagle kulka przeleciała Ivanowi nad głową- cholera! - strzelił do przeciwnika. - osłaniaj Niko!

Niko wybiegł zza zasłony do innej kryjówki. Przed oczyma pojawiły mi sie zwłoki rodziców i brata. Schyliłam głowe dotykając nią ziemi i dyszałam. Nagle usłyszałam jak niko wrzasnął. Podniosłam głowe i widziałam jak odchodzi do zbitych.

Ivan chwycił mnie za kaprór- do niczego sie nie przydajesz! Miałeś go chronić!

Spojrzałam na niego wściekle i moje źrenice zapałały wściekłością. - o co sie wkurzasz tak bardzo!? Bo przyniodłam dzikiego ptaka do pokoju i Niko zestrzelili!?

Miałeś go bronić! Nigdy nie trzymałeś broni w rękach czy co!?

Nie! Nie trzymałem zadowolony!?

Rzucił mnie na ziemie- do niczego sie nie nadajesz, czemu akurat Niko został zestrzelony, szkoda że nie ty.

Podniosłam ręke na znak zmiany drużyny i solo. Ivan nie zareagował, wstałam i bezpiecznie odeszłam do wejścia. Zmieniłam swoją gre na solo. Dostałam osobny kolor, niebieski i niebieskie naboje. Weszłam spowrotem i schowałam sie za zasłoną drewnianą. Znalazłam nawet mazak*

*Mazak-Tarcza*

Zasłoniona szłam ostrożnie do przodu. Znalazłam miejsce w którym była moje poprzednia drużyna i ci którzy ich atakowali. Strzeliłam do tej drużyny i zbiłam wszystkich od tyłu. Spojrzałam na Ivana wycelowałam w niego i gdy miałam strzelić schował sie za zasłone. Szybko przebiegłam obok zasłaniając sie tarczą. Gdy tylko byłam z boku, Jeffrey wycelował we mnie maszyną. Zestrzeliłam go i podeszłam do Ivana.

Do niczego sie nie nadajesz- zestrzeliłam go i poszłam na wieże.

Byłam ciągle wściekła przez Ivana. Zbijanie innych nie było już takie trudne, mimo że wspomnienia lrzelatywały mi przed oczami i dostawałam gęsiej skurki. Po dłuższej chwili prawie skończyłam gre jednak, nagle ktoś do mnie podszedł i od tyłu zestrzelił mnie. Że był ostatni nie marnował na mnie magazynku i dostałam kilka razy. Bolesny strał przeszył moje ciało. Potem udałam sie do wejścia. Zagraliśmy jeszcze jedną runde i udało mi sie samej wygrać. Było strasznie gorąco, i poszliśmy na basen. Przebierając sie w szatni zauważyłam jak moje siniaki sie kształtyją na ciele. Westchnełam cicho. Wychodząc z szatni słyszałam jak chłopaki obmyślali plan na temat znalezienia Miko Kyakuyushi. Chwyciłam sie za ramie ręką i odwruciłam głowe w drugą strone, smutno spoglądając na wszystko dookoła. Kąpanie nie było za bardzo dobrym pomysłem dla mnie, jednak pomyślałam że jeśli ubiore kompielówki męskie i na gorset założe koszule do pływania to będzie dobrze. I tak było. W najgorszym wypadku jestem gotowa uciec. Weszłam na plac basenu i poszłam sie spłukać pod prysznicem. Weszłam do wody i spokojnie rozejrzałam sie. Zobaczyłam tych trzech typów co mnie pobili w lesie. Obruciłam sie szybko i zamoczyłam po głowe. Kanari podeszła do mnie i z uśmiechem na twarzy rozmawiałyśmy i śmiałyśmy sie. Po tem chlapaliśmy sie wodą i uciekaliśmy przed sobą. Nagle wpadłam na jednego z nich. Na tego rudego.

Ej czy to nie nasz kolega z lasu?- zasmiał sie cicho.

A no tak, nie skończyliśmy jeszcze rachować ci kości. - powiedział ten najwyższy.

Kanari wystraszyła sie bo ich znała. Chwyciła mnie delikatnie za ramie - Kuro...to Shasha, Ashley i Mere...są chuliganami...

Ten najwyższy chwycił mnie za ręke i wyciągnął z basenu, zaciągnął mnie do kantorka. Ten rudy, czyli Ashley przyszykował swoje pięści.

Shasha moge dzisiaj ja to załatwić?- zapytał Ashley tego najwyższego.

Możesz, ale nie zapomnij że Mere też będzie chcieć - trzeci czyli brunet miał na imie Mere.

Oczywiście. Wycelował we mnie pięścią i uderzył mnie w twarz jednak druga już sie zatrzymała.


Ptak za niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz