Śpiewnik wyjców, cynamon i kiszone śledzie

6 2 3
                                    

Nagle przypominam sobie, że ojciec zostawił mi swoje zapiski sprzed lat. Miały mi pomóc, gdybym zdecydował się pójść jego śladami. Postanawiam wziąć się w garść: „Tak tato, pójdę w twoje ślady i nawet więcej. Wyruszę w podróż na spotkanie nieznanego i gdzieś ciebie i mamę odnajdę. Powiedz mamie, żeby upiekła tort!"

Coś, co kiedyś było brulionem, dziś wygląda jak sterta liści. Odręczne pismo przypomina raczej śpiewnik wyjców niż dziennik przyszłego podróżnika.

„Postanawiam przygotować się do podróży dookoła świata. Muszę posiąść wszelkie umiejętności, by przeżyć trudy wyprawy. Na początek wspinaczka. Z braku gór wybieram wysoki budynek z rynną. Podnoszę poprzeczkę i rezygnuję z zabezpieczeń. Początkowo wszystko idzie dobrze. Zaczyna jednak padać deszcz. Szybko odkrywam, że mam nieodpowiednią kurtkę. Chłonie wodę jak gąbka. W mgnieniu oka staje się kilka razy cięższa niż ja. Gdy próbuję ją zdjąć, rynna odrywa się od muru. Po idealnym łuku przenosi mnie na drugą stronę ulicy. Po błyskach na ciele, bólu i chwilowej utracie kontaktu ze światem, orientuję się, że zrywam linie energetyczne. Ląduję na balkonie na trzecim piętrze w czyichś zapasach. Oblepiony dżemem i marmoladą patrzę jak, przybywa policja i straż pożarna. Ale nie zrażam się. Po kilku dalszych, nieudanych próbach przenoszę się w inną część miasta. Na tym osiedlu już mnie wszyscy znają i od razu dzwonią po policję."

Tata to ma charakter. Muszę mu dorównać i, jak on, nie zrażać się niepowodzeniami. Mam wspaniały przykład do naśladowania, więc wyruszam natychmiast. Pakuję do plecaka linki do prania, namiot i wyruszam na fali entuzjazmu, jaka we mnie wezbrała. Plan jest ambitny, ale prosty. Wejść na najwyższy komin w mieście i zatknąć na nim flagę. Z braku innych materiałów wykonuję ją z koszulki z napisem „Bitwa ze smokiem". Tę koszulkę reklamową dostałem, przechodząc koło kina. Na film ze strachu przed ciemnością nie poszedłem.

W autobusie miejskim sprawdzam jeszcze raz ekwipunek. Wyjmuję namiot z plecaka. Wydaje mi się trochę mały. Nigdy go nie używałem, dlatego rozpinam suwak, by go obejrzeć. W ułamku sekundy automatycznie się rozstawia wypychając mnie na drugi kraniec autobusu. Rzucam się ratować sytuację. Na pierwszym przystanku kłębowisko składające się z namiotu, linek do prania i mnie, zostaje wyrzucone przez pasażerów. Nieszczęśliwie linkę przytrzaskują drzwi i autobus rusza. Namiot działa jak latawiec. Tkwiąc w namiocie, widzę zbliżające się druty energetyczne. Zastanawiam się, czy to te same, które stanęły na drodze taty. Biorę to za przeznaczenie i dobry omen. Tuż przed drutami zamykam oczy. Po chwili impuls elektryczny mi je otwiera. Silny powiew wiatru gasi płomienie palących się dredów. Z wytrzeszczem oczu i dymiącymi dredami ląduję na szczycie upragnionego komina. Powoli i delikatnie staram się rozplątać linkę, jednak kolejny mocny podmuch wiatru wszystko trochę komplikuje. Ostatecznie dyndam na kominie wewnątrz poskręcanego namiotu. Nie mogę nawet wciągnąć do środka dredów. Resztką sił wystawiam moją flagę i czekam. Pomoc przybywa po dwóch dniach. Śmigłowiec ekipy filmowej zdmuchuje mnie na dół.

Po zejściu opuchlizny zaczynam widzieć. Kupuję gazetę i czytam: „Znakomity happening jednego z mieszkańców. Gigantyczne origami z dredami jako protest przeciw smogowi. Szkoda tylko, że wszystko odbyło się na kominie nieczynnej od dwudziestu lat kotłowni". W dalszej części artykułu wyśmiano moją pisownię słowa „smog". Cóż, film „Bitwa ze smokiem" wyświetlany był w czasach gdy komin jeszcze dymił i pewnie nikt o filmie już nie pamiętał. I chociaż mimowolnym, to staję się działaczem na rzecz czystego powietrza. Czyż świat nie jest piękny?

Śpiewaj, śpiewaj i tańcz
Śpiewaj, śpiewaj i tańcz
Do the reggae, reggae rób
Do the reggae

Kolejny wpis taty jest intrygujący:

Gedeon w Las Małpasحيث تعيش القصص. اكتشف الآن