Czwartyki i piątyki malarza-flegmatyka

6 1 2
                                    

Melancholijny nastrój przerywa zbliżający się ostrożnie szympans. Młodzieniec ma na głowie kapelusz a w nim zatkniętych kilka pędzli. Wyglądają na zrobione własnoręcznie z różnych roślin. Szympans z zaciekawieniem podchodzi bliżej i uprzejmie przedstawia się.

Elwir okazuję się być malarzem-flegmatykiem co, jak nas przekonuje, pozwala mu dostrzec to, co niedostrzegalne. Kontempluje każdą chwilę i właśnie jest w trakcie poszukiwania inspiracji. Jakiś czas temu opuściła go wena, ale nie przejmuję się tym zbytnio. Twierdzi stanowczo, że nie ma żadnego problemu, aby umówił się z następną weną, a wtedy może nawet się w niej zakocha. Sądzi, że wpadnie w stan kompletnego omałpienia co wyzwoli w nim siły twórcze. Da się ponieść twórczej fali. Będzie malował dzieła, dyptyki, tryptyki i inne czwartyki i piątyki, jeśli tylko takie istnieją. A jeśli nie, to on będzie prekursorem tych unikatowych dzieł. Nie będzie marnował czasu na niegodziwe zaspokajanie głodu i pragnienia.Będzie tworzył do utraty tchu, aż jakaś litościwa szympansica z ozdobnymi bananami na uszach przygarnie go i wycieńczonego nakarmi i napoi. Gdy nabierze sił, powtórnie da nura w twórczą falę i bez reszty poświęci się malowaniu. I tak aż do wyczerpania ostatniej kropli farby na tym bananowym padole. On sam wyschnie jak ostatnie dotknięcie jego pędzla. Ma nadzieje, że z jego sierści pośmiertnie ktoś wykona właśnie pędzle.

Elwir wyraźnie popłynął. Może jeszcze nie na twórczej fali, ale jest na dobrej drodze. Na pewno jest też wielkim romantykiem. Chwilę trwa, zanim wróci do rzeczywistości. Trzeźwo próbuje ocenić sytuację. Nie wygląda to dobrze. Miotają nim wątpliwości i nie może się zdecydować na żaden konkretny malarski temat. Próbuję mu pomóc.

- A może powinieneś zakochać się w dziewczynie, a nie w wenie? Wena by wtedy na pewno wróciła.

Moje pytanie przyprawia go o zadumę. Siada na brzegu strumienia i ciężko wzdycha. Opisuje piękną dziewczynę, którą codziennie widuje. Jest rozbrajająco urocza. Ma cudowny, szeroki uśmiech, który pozwala jej jeść banany w poprzek. Tyle, że ona go nie zauważa, co go bardzo przygnębia i dlatego wyrusza do lasu. Nie tylko szuka weny ale i w samotności cierpi. Chciałby to zmienić, ale nie wie jak.

- Ty jesteś nie wiedzący jak?

Milczący dotychczas Bolid nagle się ożywia. Wskakuje mi na głowę i traktuje ją tym razem jako mównicę.

- Gdyby ja byłem malarzem, to zrobiłem by wystawę i zaprosiłem by ją. Ona byłaby zachwycającą się a ja wtedy podarowałem by jej obraz. Ten najbardziej jej się podobający.

Elwira niespodziewanie zalewa rumieniec.

- Problem w tym - wyznaje - że jeszcze żadnego nie namalowałem.

Bolid wali się łapką w czoło i spada bezwładnie do wody.

- Bez obrazu - mówi zrezygnowany - to ty możesz być jedynie drapiący się w pędzel.

Elwir jest wyraźnie załamany. Podnoszę go na duchu i proponuje, aby namalował portret ukochanej i jej go podarował. Elwir trochę się droczy z nami, ale w końcu się godzi. Spodobało mu się, że dziewczynę nazwaliśmy jego ukochaną. Nie przyznaje tego wprost, ale widać gołym okiem jaką mu to sprawia przyjemność. Pojawia się jednak problem. Pędzle są, ale nie ma farb i nie ma płótna. Wspólnie poszukujemy materiałów zastępczych. Znajdujemy wielkie, suche liście jako zastępstwo płótna. Zamiast farb Elwir użyje błota ze strumienia. Świetnie się rozprowadza i ma różne kolory.

Pierwszy portret nie wychodzi. W ocenie Bolida dzieło wygląda, jakby ktoś usiadł na zgniłym owocu i jeszcze w niego wdepnął. Elwir ocenia swoje dzieło z różnych odległości i dochodzi do tego samego wniosku.

Druga próba jest trochę lepsza. Owszem jest to portret, ale raczej żaby, która właśnie wskoczyła z dziesiątego piętra do stawu bez wody. Ukochana Elwira ma szeroki uśmiech, ale nie aż taki, żeby nie mieścił się na wielkim liściu. Obdarowana mogłaby się obrazić.

Trzecie podejście jest zdecydowanie najlepsze. Elwir słucha naszych rad i po dodaniu oczu i nosa dzieło jest ukończone. Co prawda ja i Bolid nigdy nie widzieliśmy ukochanej Elwira, ale namalowana twarz wygląda sympatycznie. Powinna Elwirowi zapewnić minimum bezpieczeństwa przynajmniej w chwili wręczania. Sam artysta jest zadowolony. Z wdzięczności zaprasza nas do szympansiej wioski na kolację i nocleg.


Gedeon w Las MałpasWhere stories live. Discover now