2. Piekielna ścieżka.

784 26 149
                                    

HEJ HEJ!!

słuchajcie przychodzę z szybkim info i chce żebyście to przeczytali ‼️

błagam was, nie pytajcie mnie po raz 8372671829493010 kiedy rozdział, kiedy rozdział, błagam daj rozdział

bo to jest irytujące, gdyż przed każdym rozdziałem tutaj piszę KONKRETNIE co i kiedy wpada i zachęcam do wbicia na mój IG żebyście byli na bierząco i nie pytali ciagle o to samo i czy rozdziały mogą być bardziej regularnie.

OTÓŻ NIE, nie mogą są jak najbardziej regularnie w jednym tygodniu wstawiam rozdział BL, a w drugim BS i w tym aspekcie NIC się nie zmieniło‼️

błagam czytajcie ze zrozumieniem bo dla mnie tez jest to uciążliwe, kiedy muszę się powtarzać po raz 832769 z kolei.

mam nadzieje ze uszanujecie mój czas i pracę.

a tymczasem miłego czytania 🫶🏼

***

Muzyka dudniła mi w uszach sprawiając że pulsowanie głowy stawały się coraz bardziej dokuczliwe, przez co miałam ochotę zwymiotować wszystko, co włożyłam sobie dzisiejszego dnia do żołądka. Obraz dwoił mi się i troił przed oczami, a pojedyncze dźwięki ludzkich głosów docierały do mnie jak zza grubej szyby, kiedy ja tonęłam pod wodą walcząc o odzyskanie świadomości. Moje powieki praktycznie opadały, aczkolwiek z pod zmrużonych oczu byłam pewna, że widziałam czerń.

Czerń nie tyle co niespotykaną, ale niezwykle wyjątkową, jakby miała w sobie kilkaset odcieni czerni, jednakże... przez nie nie przewijała się żadna konkretna emocja. Dominowała w nich zdecydowanie czysta obojętność. Chociaż mózg pracował mi na ostro spowolnionych obrotach i wszystko analizowałam z kilkuminutowym opóźnieniem, to w pewnym sensie byłam świadoma tego co się wokół mnie działo, mimo że nie czułam
praktycznie niczego.

N i c z e g o.

Czułam jakby moje życie stanęło nad przepaścią od której dzielił mnie marny krok i niebezpiecznie chwiałam się przy jej brzegu. Zaprzeczałam sobie głowę wszystkim myślom, które doprowadzały mnie do tego, że on żył. Że on stał przede mną. Nie. Nie, absolutnie nie było takiej możliwości.

Często miewałam chwile w których rzeczywiście miałam wrażenie, iż on żyje i niejednokrotnie na ulicach Nowego Jorku gdy
tylko spotykałam mijającego mnie obcego człowieka, który do bólu przypominał mi na pierwszy rzut oka tamtego bruneta, to szybko okazywało się, że moja wyobraźnia zachodziła o kilka stóp za daleko. I tak było też teraz. Tak. Po prostu mi się przewidziało, a emocje wzięły górę i dlatego tak zareagowałam. Nie mógł żyć. Boże, o czym ja w ogóle mówiłam? Przecież sama czuwałam nad jego trumną, a później widziałam cały  proces wkładania skrzyni do ziemi i zasypywania jej piachem. On tam był. Nie wyszedł stamtąd, tak?

Oczywiście, że, kurwa, tak.

Ale nadszedł moment, który sprawił że nie mogłam sobie więcej wmawiać, że to omamy i ktoś inny.

I och, kurwa...

Poczułam jak gorące opuszki palców lądują na
moich policzkach, dokładnie je badając niemal natychmiast otworzyłam oczy, nie będąc w stanie nie spróbować się przekonać po raz kolejny z rzędu, że to tylko moja głupia obsesja. Lecz tym razem uświadomiłam sobie, że to już nie tylko złudzenie. I to nie był dotyk Lucasa. Ponieważ jego dotyk... nie był tak ciepły. Nie był tak rozpalajkący, a zarazem wywołujący we mnie pełną gamę emocji, których było tak wiele, że nie mogłam ułożyć sobie żadnej z nich w odpowiedniej kolejności. Miałam wrażenie, że zaczęłam unosić się nad ziemią i jakby dusza opuszczała moje ciało, rwąc się w górę. Przez stłumione dudnienie muzyka przedarł się donośny, zachrypnięty głos, a wtedy już nie miałam wątpliwości.

Burned LayoutWhere stories live. Discover now