3. Wolałabym, żebyś nie żył.

753 26 135
                                    

niedziela wieczur humor hujowy...

ale może poprawię go wam rozdziałem <33

dziękuję za cierpliwość osobom które poczekały na rozdział, czuję się mega wdzięczna że na nie czekacie mimo że czasami faktycznie się nie wyrabiam 🫠

tak czy owak, miłego czytania czekam na gwiazdki i komentarze 🤍.

***

- Nie, Anastasia, nie zgadzam się, żebyś jechała tam sama. - powiedział głosem pełnym napięcia i poirytowania, stercząc nade mną od dobrych dwóch godzin, które przeznaczyłam na pakowanie ogromnej walizki.

Westchnęłam ciężko, wrzucając do bagażu złożoną kupkę topów na ramiączka, które mogły mi się przydać, ponieważ różnica temperatur w porównaniu do Nowego Jorku była znacząca. Odgarnęłam pukiel włosów w tył, zaciskając usta w wąską linię, bo też nie miałam za wiele do powiedzenia.

Właściwie to... odkąd Lucas wrócił z pracy oznajmiłam mu, że wyjeżdżam bez większego zagłębiania się w temat, co z jednej strony rzeczywiście mogło być podejrzane iż z dnia na dzień informuję go, że wylatuję na Sycylię na tydzień, bądź czas nieokreślony. Próbowałam
skupić się na pakowaniu i dobrze przemyśleć co powinnam ze sobą zabrać, co było ciężkie kiedy nad głową stał wciąż Lucas, nie dając mi
spokoju i zadając mi serię pytań.

- Anastasia. - warknął rozzłoszczony, pozbawiony jakichkolwiek resztek cierpliwości, stając mi na drodze do garderoby z której wygrzebywałam ubrania, które później przebierałam a potem pakowałam do walizki.

Podgryzłam dolną wargę w napięciu, zatrzymując się przed nim i zaplotłam ręce na piersi, zerkając na niego ostentacyjnie.

- Lucas, powiedziałam ci już to co mogę. - oznajmiłam, prześlizgując się ponad jego ramieniem, aby podejść do szafy i wybrać bieliznę. - Naprawdę nie mam ochoty się z tobą kłócić...

- Ja pierdolę, Anastasia czy ty słyszysz o czym ty mówisz?!- podniósł swój głos i przywalił pięścią w drzwi od szafy, które zatrzęsły się pod
wpływem uderzenia. - Nagle, kurwa, z dnia na dzień mówisz mi jak gdyby nigdy nic że wylatujesz sobie na drugi koniec świata i mam mieć to w dupie?! Co się z tobą dzieje?- dopytywał, stercząc nade mną jak kat.

- Nic się nie...

- Gówno prawda!- tym razem krzyknął, a nie tylko głośniej powiedział zapewne pobudzając cały wieżowiec. Dyszał ciężko, nerwowo błądząc spojrzeniem po mojej twarzy. - Ukrywasz coś przede mną, Anastasia. Masz tam kogoś? Ktoś na ciebie czeka, więc postanowiłaś że teraz tam polecisz i nie wiadomo kiedy wrócisz, albo może wcale?

- Przestań, Lucas!- zawołałam poddenerwowana, ciskając kosmetyczką
w pościelone łóżko. - Nie mam nikogo, nie zdradzam cię! Nie potrafisz mnie zrozumieć, że po prostu muszę dopiąć sprawy rodzinne? Załatwię to i wrócę w ciągu maksymalnie dwóch tygodni.

- Traktujesz mnie jak, kurwa, obcą osobę. - wyrzucił z siebie z pretensją do mnie, zmniejszając odległość między nami i zatrzymał się przede mną, patrząc na mnie z zawodem w oczach. - Jak miałbym myśleć, że
wszystko jest w porządku, skoro nagle mówisz że wyjeżdżasz i nawet nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi, co?! Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, gdybym tu nie przyjechał? Godzinę przed pierdolonym odlotem?!

- Nie waż się na mnie krzyczeć. - ostrzegłam go ciętym głosem, celując w niego palcem, bo chciałam aby się opanował, ponieważ nie zamierzałam z nim rozmawiać w taki sposób, kiedy się nade mną wyżywał. - Nie zamierzam się z tobą kłócić bezpośrednio przed wylotem, bo i tak mam wystarczająco dużo stresu. - bąknęłam pod nosem, zataczając sobie
rękawy swetra do łokci, po czym odgarnęłam splątane włosy do tyłu. - Poza tym, myślę że ta przerwa jest dla nas potrzebna. - wychrypiałam
głosem słabym od chrypy jaka osadziła się niespodziewanie w moim przełyku. - Może rozłąka pozwoli nam przemyśleć kilka kwestii.

Burned LayoutWhere stories live. Discover now