7. I niby, kurwa, Lucas-kutas jest ode mnie w czymś lepszy?

876 34 107
                                    

hej!!

witam was w nowym rozdziale mam nadzieję że się cieszycie bo starałam się go skończyć jak najszybciej :>

KONIECZNIE ZOSTAWCIE ⭐️ TO BARDZO WIELE DLA MNIE ZNACZY!!

KOMENTARZE TEŻ CZYTAM UWIELBIAM KONWERSACJE Z WAMI!!

dzisiejsze piosenki, możecie sobie dodać od razu na playlistę:

• Demon Time - Aaryah Shah

• Mania - Aaryah Shah

• Rolling in the deep - Adele

• Altidude - Montell Fish

MIŁEGO!!

Wciągnęłam luźną, czarną bluzę przez głowę z mini golfem pod szyją uznając że ten dobór góry będzie idealny szczególnie patrząc na wzgląd, że miałam odciski palców na szyi. Wsunęłam na siebie jeszcze szare dresy, przewiązałam je w pasie, bo najprawdopodobniej przez ostatni nadmiar stresu znowu schudłam, a następnie opuściłam pokój.

Odruchowo chciałam zacząć szukać swojego telefonu, ale zdałam sobie sprawę, że ja go już nawet nie posiadam. Po ciszy w apartamencie wywnioskowałam, iż nie ma wciąż mojego brata, co mnie trochę dziwiło, a zarazem nie pokoiło, lecz to pewnie ze względu na moje nadmierne analizy. Zeszłam na dół, widząc Lorenzo u szczytu schodów, który opierał się ramieniem o poręcz schodów, wystukując coś na swoim iPhonie. Zaciskał szczękę, więc mogłam wywnioskować, że jest zdenerwowany, bo wystukiwał wiadomość tak, aż myślałam iż zrobi dziurę w ekranie. Na odgłos stukotu moich jordanów poderwał głowę, blokując natychmiastowszy telefon i zlustrował mnie uważnym spojrzeniem. Wyglądałam się i czułam jak gówno przez niewyspanie po wczorajszych ekscesach, nieogarnięcie
przez brak makijażu, a także poplątane włosy na wszystkie strony świata.

Poczułam się skrępowana i brzydka, gdy się we mnie wpatrywał przez co mój umysł od razu podpowiadał mi, abym ulotniła się z powrotem
na górę, by nałożyć przynajmniej tusz do rzęs, albo podmalować po prostu oczy.

– No co?- burknęłam nieco urażona, chociaż bardziej zawstydzona, że oglądał mnie w takim marnym stanie. – Raczej nie wyglądam jak siedem cudów świata po nocy ćpania i chlania wszystkiego co popadnie. - rzuciłam opryskliwie, wymijając go i trącając ramieniem, gdy skierowałam się po płaszcz.

– Przecież nic nie powiedziałem. - obronił się, osadzając dłonie w kieszeniach skórzanej kurtki. – Poza tym...

– Daruj sobie. - bąknęłam pogardliwie, dobrze wiedząc co dalej wybrzmi z jego ust.

Opatuliłam się płaszczem, po czym nacisnęłam na klamkę.

– Idziemy?

Zerknął na mnie po raz ostatni, ale nic nie mówiąc ruszył w moje ślady, kiedy złapałam za pęk kluczy do domu. Zimny przeszywający wiatr musnął moje policzki, przez co miałam ochotę z powrotem wrócić do ciepłego łóżka, jednak klamka zapadła. Zakluczyłam drzwi, klucze wrzuciłam do kieszeni płaszcza, a potem odwróciłam się do Lorenzo, wznosząc
wyzywająco brwi.

– Mieliśmy rozmawiać. - wtrąciłam, przerywając ciszę między nami, której napięcie wzrastało z każdą przemijającą sekundą.

– Będziemy, cierpliwości. - przewrócił oczami, a następnie zbliżył się do mnie, tak jakby chciał
złapać mnie za rękę.

Posłałam mu karcące spojrzenie, aby lepiej tego nie robił, dlatego bez słowa wcisnął dłoń z powrotem do kieszeni kurtki skąd wyjął paczkę
czerwonych marlboro.

Burned LayoutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz