8. Nie wiedziałem, że tak na mnie lecisz.

725 27 154
                                    

HEJKA MALEŃSTWA

BARDZO SIĘ STĘSKNIŁAM ZA ENZO I NATI SERIO PRZEPRASZAM ŻE ROZDZIAŁ DOPIERO TERAZ...

UŚWIADOMIŁAM SOBIE ŻE OSTATNI ROZDZIAŁ POJAWIŁ SIĘ W TAMTYM ROKU XDDD

ZA TYDZIEŃ MAM FERIE WIĘC NAPEWNO WLECĄ JESZCZE DWA W TRAKCIE WOLNEGO 🖤

BARDZO SIĘ CIESZĘ ŻE MOGĘ PRZYWITAĆ TU NOWE OSOBY... MAM NADZIEJĘ ŻE DACIE SZANSĘ LORENZO I ANASTASI BO TO DLA MNIE BARDZO WAŻNA HISTORIA 🖤

a tymczasem... zapraszam was na rozdział!!

Anastasia

Uniosłam dłoń, aby wcisnąć przycisk domofonu, jednak ostatecznie się zawahałam, nie mając pojęcia czy to była właściwa decyzja. Rozejrzałam się wokół siebie, by upewnić się czy w pobliżu nie ma jakichś wścibskich par oczu, które mogłyby mnie uznać za jakiegoś naciągacza, który dobija się do klatki schodowej. Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, jednak ostatecznie wcisnęłam guzik, który wydał z siebie ciche piszczenie, powiadamiające domofon w mieszkaniu.

Postawiłam krok do tyłu, podgryzając wargę w napięciu i oczekiwaniu na odzew z drugiej strony. Przymknęłam powieki z cichym westchnieniem, przylegając plecami do starych, ciężkich drzwi kamienicy, niecierpliwie tupiąc obcasem w betonowy schodek. Z rezygnacją opuściłam ramiona, zdając sobie sprawę,
że prawdopodobnie nie było właściciela mieszkania i to wszystko było zupełnie bez sensu. Wciągnęłam powietrze przez nozdrza, a następnie zanurkowałam dłonią do głębokiej kieszeni płaszcza, a na moich wargach wykwitł delikatny uśmiech, gdy wyczułam pod palcami kartonik czerwonych marlboro. Przysiadłam na betonowym stopniu, podkładając sobie pod
tyłek tył płaszcza, aby nie złapać wilka, a potem wsunęłam fajkę w pomiędzy wargi i odpaliłam końcówkę, mocno zaciągając się toksyną.

Wydmuchałam dym, mrucząc rozkosznie na rozchodzący się posmak nikotyny po moich płucach, po czym wbiłam wzrok w plac zabaw naprzeciwko siebie, gdzie bawiła się mała dziewczynka prawdopodobnie ze swoim tatą, który gonił ją, a ona z piskiem od niego uciekała. Zacisnęłam usta w wąską kreskę,
po czym ponownie zaciągnęłam się papierosem, błądząc spojrzeniem po okolicy, gdzie znajdowało się wiele starych, wręcz zabytkowych kamienic. Pociągnęłam nosem od chwilowego zimna i mocniej przyciągnęłam
kolana do piersi, kuląc się z otaczającego mnie chłodu. Zdarłam brodę, wpatrując się w zachmurzone niebo, które skrył nawet księżyc, a światło dawał jedynie blady blask lamp.

Potarłam ze zmęczenia swoje skronie,
strzepując jednocześnie gromadzący się coraz bardziej popiół na żarze prawie wypalonego papierosa, a gdy tylko go dopaliłam, dogasiłam
żar o murek i rzuciłam niedopałek szluga ukradkiem do ogródka otoczonego małym, drewnianym płotkiem. Bawiłam się pierścionkami na swoich palcach, będąc w tak kompletnej pustce i niewiedzy co powinnam zrobić, że jedyne co robiłam to siedziałam na tych przeklętych schodkach, zamiast zrobić cokolwiek, co zmieniłoby moją aktualną sytuację. Przeczesałam palcami poplątane włosy, chrząknęłam cicho od papierosowej chrypki, a potem podniosłam się z betonu z zamiarem odejścia. W tym samym momencie jednak usłyszałam ciche kliknięcie, które sprawiło że gwałtownie zwróciłam głowę za siebie i jak się zorientowałam ktoś właśnie wyszedł z klatki, obrzucając mnie sekundowym spojrzeniem. Pospiesznie wstałam, aby przytrzymać drzwi, zanim zdążyłyby się zablokować, po czym niepostrzeżenie wślizgnęłam się do środka.

Podskoczyłam, kiedy stare skrzypiące dni łomotnęły, wydając z siebie huk, który rozniósł się echem po całej klatce schodowej. Poczułam typowy zapach stęchlizny, oraz piwnicy, a jako że lubiłam tą woń mimowolnie zaciągnęłam się zapachem, po czym nie czekając ruszyłam w stronę schodów. Stukot moich obcasów odbijał się echem w głuchym pomieszczeniu, gdy wspinałam się ostrożnie po krętych, gdzieniegdzie przerażająco skrzypiących schodach, które przypominały jęk prosto z horroru. Spoglądałam na cyfry, które zostały oznaczone drzwi, a niektóre dodatkowo z dopiską nazwiska właściciela. Wreszcie zasapana trafiłam na przedostatnie piętro, co wywołało u mnie prawie atak astmy, ale końcowo ledwo żywa dotarłam pod znajomą
płytę, do której podeszłam. Przez moment jak zawodowa stalkerka nasłuchiwałam jakichś dźwięków za drzwiami, lecz nie słysząc nic, co
potwierdziłoby obecność kogoś w domu, potrząsnęłam głową. Śmiało nacisnęłam na dzwonek, cofając się o krok, w razie gdyby ktoś kto mi otworzy nie rąbnął we mnie drzwiami.

Burned LayoutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz